czwartek, 7 lutego 2019

Rozdział 9

Dzień później Justin siedział cicho jak myszka i przy okazji leczył kaca po wczorajszym wieczorze. Ryan nie odzywał się do przyjaciela wściekły na jego kolejny wybryk.

- Jestem dorosły.- tylko tyle powiedział, gdy pił rano kawę i wysłuchiwał z bólem krzyków przyjaciela.

- Jesteś głupi a nie dorosły! Co najwyżej to jesteś pełnoletni a zachowujesz się jak dziecko. Masz dwadzieścia dwa lata a zero rozumu w tym głupim łbie!- chodził w jedną i drugą wymachując rękoma.

- Przestań zachowywać się jak mój ojciec.- machnął ręką zmęczony.

- Kończysz studia i ojciec chce cię wziąć jako wspólnika firmy, później ją pewnie na ciebie przepisze, a ty nic nie doceniasz i marnujesz swoje życie.- oparł się na przeciwko wyspy i spojrzał na przyjaciela.- Ty kretynie!

Justin przewrócił oczyma. Ryan jest czasami taki denerwujący i nadopiekuńczy.

- Skończ już, proszę ciebie.- Justin przetarł skronie.

- Kim była ta kobieta co z tobą przyszła? Odwalić taką lipę przy dziewczynach.- pokręcił głową kumpel.

- Nie wiedziałem, że tutaj były.

- To twoja dziewczyna? Naprawdę ją masz i nawet mi nic nie powiedziałeś? Mówię coś do ciebie! Dobrze, jak nie chcesz rozmawiać to nie będziemy tego robić. Pamiętaj, że jutro wyjeżdżamy i musisz się spakować.- dodał tylko i wyszedł z kuchni wściekły.

Justin wczoraj przyszedł z dziewczyną, ale ona nie została na noc. Lecz Ryan tego nie widział, poszedł zły do pokoju i nie wiedział co się później działo. Isabelle, bo tak się nazywa kobieta, która przyszła wczoraj z chłopakiem jest koleżanką, którą poznał tutaj w Kalifornii. Odprowadziła go tylko do mieszkania, pomogła zaprowadzić do pokoju i pojechała.
Ale nikt o tym nie wie, a Justin nie chce się tłumaczyć.

Mimo kłótni z przyjacielem i kaca poszedł do pokoju i zaczął się pakować. Wziął najpotrzebniejsze rzeczy, zrobił nawet pranie, posprzątał u siebie w pokoju i postanowił wywietrzyć procenty unoszące się w powietrzu.

Ma nadzieje, że przyjacielowi szybko przejdzie a teraz chciał wyjaśnić pare spraw z Melanie, no i Lily.

Spakował walizki do samochodu i postanowił się przyjechać. Rano wyjeżdżają a nie chce mieć na pieńku z przyjaciółką. Ryan i Melanie to złe połączenie żeby się z nimi kłócić.
Podjechał pod akademik i poszedł drogą, którą już zna bardzo dobrze. Miał nadzieje, że je zastanie.
Zapukał i czekał chwile aż drzwi otworzyła znudzona Mel.

- Spodziewałam się ciebie.- odsunęła się i wpuściła chłopaka.

Justin wszedł i podrapał się po karku.

- Tłumacz się.- powiedziała a on zrobił duże oczy.

- Co? Nie będę ci się z niczego tłumaczył.- oburzył się.

- Nie po to tutaj przyjechałeś?- podniosła jedną brew.

Chłopak głośno westchnął.

- W sumie tak.

- Więc mów dopóki nie ma Lily.

- Isabelle to koleżanka, którą tutaj poznałem.- rzekł w końcu.

- To ta dziewczyna przez którą omijasz zajęcia i treningi?- podniósł jedną brew.

- Tak.- skłamał.

Melanie przeczesała włosy. Nie wiedziała co się dzieje z jej przyjacielem. Dziwnie się zachowywał mimo, iż jej wszystko powiedział. 
Podobno wszystko.

- Posłuchaj, jeśli to twoja dziewczyna powinna się starać o to żebyś skończył studia i nie ignorował obowiązków. Nie chce ci układać życia i matkować, ale wychodzi na to, że to nie jest dziewczyna dla ciebie.- powiedziała co jej leżało na sercu.

- To nie... nie jest moja dziewczyna i nią nie będzie.- przeczesał włosy i pokręcił głową.- To moja dobra koleżanka, łączą mnie z nią tylko i wyłącznie interesy. Wczoraj mnie tylko odprowadziła do domu bo nie byłem w stanie sam tego zrobić.- westchnął.

Już sam się zaczyna gubić w własnych kłamstwach.

- Justin czy ty siebie słyszysz? Okłamujesz swoich przyjaciół, kryjesz coś przed nimi, gdy chcą ci pomóc.- zmrużyła oczy nie dowierzając Mel.

- Nikt mi nie pomoże Mel! Dajcie mi czasu, proszę. Powiem wam, ale nie teraz, nie naciskajcie na mnie.- jego głos wręcz błagał.

W tym czasie do pokoju weszła Lily. Zawsze ma wyczucie. Melanie spojrzała tylko na chłopaka i w końcu się poddała.
Jeśli powiedział, że powie to powie.

- Dobrze.- odparła.

- Hej.- powiedziała Lily na co chłopak jej odpowiedział tym samym.

Czuł się lekko zmieszany. 

- Co tam?- odchrząknął.

- U mnie dobrze, ale widzę, że u ciebie też pomimo wczorajszego stanu.- oznajmiła.

Mężczyzna spojrzał w sufit.

- Nie przejmuj się, zdarza się najlepszym.- uśmiechnęła się żeby nie czuł się źle.

- Taa.- westchnął.

Zastanowił się chwile nad tym co chce powiedzieć i już chciał ugryźć się w język, ale słowa same z niego wyszły.

- Idziemy coś zjeść?

Dziewczyny zrobiły duże oczy na nagle pytanie chłopaka a on stał bardziej zmieszany niż wcześniej. Teraz już kompletnie nie wiedział co ma powiedzieć. 

- Am mam kaca i muszę zjeść coś, może mi przejdzie.- dodał żeby jakoś wybrnąć.

- Jasne, skoro będzie ci lepiej to nie ma problemu.- odpowiedziała Lily spokojnie.- Idziesz z nami?- spojrzała na Melanie.

- Oh, z chęcią, ale umówiłam się z Ryan'em.- zrobiła przepraszającą minę.

- Damy radę sami.- oznajmiła Lily i zwróciła się do Justin'a.- Tylko wezmę rzeczy i możemy iść. Ja prowadzę, wole żebyś tego nie robił. 

Chłopak zdziwił się na jej propozycje, ale wyciągnął kluczyki i rzucił w jej stronę. 

- Trzymaj, jedziemy moim.

Lily zrobiła wielkie oczy. On chce jej dać prowadzić swoje auto warte wcale nie małą sumę.

- Ufam ci.- wzruszył ramionami i zaczął iść w stronę drzwi.- Zaczekam na dole.

Odetchnęła głośno i wyszła z pokoju. Na dole czekał chłopak przy najniższej serii Range Rover'a. Otworzyła auto i zatrzymała się przy drzwiach kierowcy.

- Drew, ja nie jestem pewna czy mogę.- skrzywiła się.- Pójdźmy autobusem jednak.

- Żartujesz sobie ze mnie, nie będę jechał komunikacja miejską, skoro mam auto, sprawne auto Lily, tylko ja dziś nie jestem sprawny, więc ty prowadzisz.- oznajmił jakby nigdy nic.- Wsiadaj, naprawdę jestem głodny. 

Lily odetchnęła ponownie i wsiadła do auta. Ustawiła wszystko a chłopak ciągle się jej przyglądał. Czekał na jej reakcje, czekał czy jednak pojedzie. Czekał na to aż pokona swoje słabości.

- Dobrze, ruszajmy.- powiedziała bardziej do siebie a serce jej waliło tak głośno, że miała wrażenie, że chłopak je słyszy.

- Spokojnie, to naprawdę szybkie a...- nie dane mu było dokończyć bo dziewczyn ruszyła z takim impetem, że aż wbił się w fotel.

Dawno nie prowadziła.

- Przepraszam, muszę się przyzwyczaić.- skrzywiła się.

- Nie ma problemu, ale proszę na zakrętach nie tak gwałtownie. Mogę puścić pawia.- przewrócił oczami.

- Jasne.- uśmiechnęła się przepraszająco.

Po paru minutach dziewczyna włączyła sobie cicho radio i widać było, że czuje się swobodniej. Przypomniała sobie jak bardzo lubi kierować. Próbowała nie myśleć o przeszłości i tego jak bardzo się boi jeździć autem. Teraz prowadzi ona, a nie ktoś inny. To co innego prawda? 

- No nie było tak źle.- oznajmił chłopak, gdy podjechali pod ich ulubioną knajpę.

- Tak, naprawdę świetne auto, nie czujesz, że jedziesz.

- To prawda, przez chwile nie wiedziałem czy żyje jak docisnęłaś gaz do 200 km/h.- odetchnął głośno a dziewczyna zrobiła duże oczy.

- Drew ja najmocniej przepraszam, nawet nie wiedziałam kiedy, to auto tak szybko przyspiesza.- zaczęła się tłumaczyć a chłopak tylko podniósł rękę żeby przestała.

- Spokojnie, mandaty biorę na siebie.

Po dłuższa chwili czekania w końcu zajadali się pysznym jedzeniem, ale Lily przerwała ciszę.

- Masz rodzeństwo? W sumie nigdy cię o to nie pytałam.- zmarszczyli brwi.

Chłopak spiął się cały i chwile nie odpowiadał.

- Nigdy nie było okazji. Mam młodszego brata.- powiedział szybko. 

- Tylko?- zmarszczyli brwi jakby wiedziała, że jej czegoś nie mówi.

- Tak, czemu pytasz?

- Mam wrażenie jakbyś mi mówił już to, ale pomijasz jakiś szczegół.- zamyśliła się na chwile.

- To niemożliwe.- odparł szybko.- Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, pomyliłaś mnie z kimś.

- Oh tak, może tak.- nadal mówiła zamyślona.- Ja mam młodszą siostrę, już nie mogę się doczekać aż ją jutro zobaczę.- zaklaskała szczęśliwa.

Kącik ust chłopaka lekko się podniósł. Dawno nie widział Lauren. Ciekawe co u niej słychać. Po tamtej sytuacji mial kontakt z rodziną Lily, lecz później postanowił to zakończyć. Przecież nie mógł przyjaźnić się z rodziną swojej byłej, która go nie pamięta.
Dziwne prawda?

- Odbierze mnie z mamą z lotniska, może chcesz żebyśmy ciebie i Ryan'a zabrały?-zapytała serdecznie.

- Nie! To znaczy nie trzeba, mamy transport. Moi rodzice będą po nas.- odchrząknął.

- Dobrze.- odparła zmieszana dziewczyna.

Jego raptowne zachowanie było dziwne. I jego tajemniczość, jeśli chodzi o rodzine również była dziwna, mało o niej mówił i chyba za bardzo nie chciał tego robić.

- Opowiedz mi coś o sobie.- uśmiechnęła się.- Jesteśmy z tego samego miasta, a nic o tobie nie wiem.- zaśmiała się.

Chłopak spojrzał na nią katem oka. Od kiedy ona taka wścibska? 
Nie chciał dużo mówić, ale skoro pyta to powie te najmniejsze szczegóły.

- Wychowywałem się na Manhattan'ie ale to już wiesz.- rozłożył ręce.- Szybko musiałem dorosnąć, miałem problemy rodzinne, później swoje. Wyprowadziłem się z domu...- wolał nie mówić o tym, że jego ojciec go wyrzucił, nie wchodził już w takie szczegóły.- Mieszkałem z Ryan'em przez jakiś czas. Postanowiłem później wynająć coś swojego, mam mieszkanie na Queens. Jak na razie jestem tutaj, po studiach wrócę tam i pewnie przejmę firmę ojca.- westchnął.

- A dziewczyna? Nie zostawiłeś tam żadnej swojej miłości na rzecz studiów?- zapytała ciekawa.

Ja jej nigdy nie zostawiłem.- powiedział w myślach.

- Była.- odparł po chwili.- Dawno i to już nie jest ważne.

Lily widząc, że chłopak się zaczął kręcić chciała zakończyć ten temat, ale jej mózg nie rezygnował z tego tematu.

- Długo byliście razem?

Marzył o tym żeby powiedzieć, że wciąż są.

- Parę miesięcy, ale tak jak intensywny był ten związek, tak samo się skończył.- mówił szybko chcąc zmienić ten temat.

- Kochałeś ją mocno, prawda?- spojrzała w jego oczy i zobaczyła ból.

Nadal kocham.- ugryzł się w język.

- Kochałem ją z dnia na dzień mocniej, jakby miał się skończyć świat w każdej chwili.- odparł i wstał.- Już czuje się lepiej, możemy iść. Zapłacę.

Lily wciąż siedziała i spoliczkowała siebie w myślach za te pytania. Widać, że chłopak nie chce o tym mówić.

- Ty prowadź skoro czujesz się lepiej.- powiedziała, gdy stali przy aucie.

Przez połowę drogi się nie odzywali, tylko radio zagłuszało panująca ciszę. Lily źle się czuła z tym, że chłopak stracił przez nią humor i postanowiła się odezwać.

- Przepraszam, nie chciałam być wścibska. To nie jest moja sprawa, nie powinnam naciskać na ciebie, sama nie chciałabym żebyś ty robił to mnie.- spojrzała na niego smutno.

- Dopóki sama mi czegoś nie powiesz, nie będę pytał.- odparł wciąż patrząc na drogę.- Nic się nie stało Lily.

Chłopak odwiózł dziewczynę do akademika i pojechał załatwić pewne sprawy. Musiał wszystko uregulować przed świetami. Chciał mieć wszystko z głowy żeby nie dostawał telefonów, gdy będzie z rodziną.
Następnie wrócił do domu i zbierał siły na jutrzejszy lot. Pare godzin spędzi w podróży i modlił się by jego rodzice i matka Lily się nie spotkali. Postanowił napisać wiadomość do swojej rodzicielki i ostrzec ją, że gdy zobaczą dziewczynę mają nie reagować i wyjaśni im wszystko w drodze do domu. Oczywiście to nie było takie łatwe, ponieważ Pattie od razu zadzwoniła do syna niedowierzając w jego treść SMS. W skrócić jej wytłumaczył i uświadomił, że dziewczyna wciąż nic nie pamięta i nic nie wskazuje na to, że sobie przypomni i mają dać sobie spokój. 

- Nie chciałem na ciebie naskoczyć.- podniósł głowę i zobaczył przyjaciela, który stał u progu jego drzwi.- Rozmawiałem z Melanie, nie mogę cię tak traktować, to też twój dom. Nie chce tylko żebyś sprowadzał tutaj jakieś dziwki.- podrapał się po głowie.

- Ona nie jest dziwką, wczoraj mi pomogła. Isabelle... pracuje ze mną.- odchrząknął.

- Ty to nazywasz pracą? Nie będę ci mówił po raz tysięczny czym to jest.

- Wiem, ale teraz muszę z tym żyć. Nie martw się mną naprawdę, dam sobie radę. Odpocznij, z rana mamy lot.- oznajmił spokojnie chłopak.

Ryan kiwnął głową. Tyle czasu już walczy z własnym przyjacielem dla jego dobra, ale nie ma już siły. To idzie wciąż w złym kierunku. Wie, że to iż jest tutaj Lily wcale nie pomaga.

- Dobranoc Justin.- powiedział i zamknął drzwi pokoju.

***

Lily siedząc już w samolocie przy oknie wypatrywała swojej przyjaciółki, która poszła po koce do stewardesy. Poddając się spojrzała w okno. Poczuła, że ktoś siada obok, i gdy się odwróciła zrobiła zdziwioną minę. To nie była jej przyjaciółka.

- Czy mogę spędzić lot obok ciebie?- zobaczyła ten piękny uśmiech na ustach chłopaka.

- T-tak.- odparła zdziwiona a chłopak się zaśmiał.

- Nie martw się o Melanie, sama zaproponowała zamianę miejsc, chyba ma dużo do obgadania z Ryan'em.- uspokoił ją Justin.

Lily spojrzała do tylu i prawie na samym końcu zobaczyła dwójkę jej przyjaciół. Gdy tylko jej dojrzeli to zaczęli machać wesoło na co im odmachnęła. 

- Chciałem przeprosić, byłam wczoraj oschły po tamtej rozmowie, po prostu to dla mnie wciąż drażliwy temat.- wyjaśnił.

- To ja przepraszam.- uśmiechnęła się lekko.

- Nie ma sprawy malutka.- puścił jej oczko. 

Dziewczyna poczuła jak jej policzki zaczynają robić się czerwone, więc się odwróciła.

- Jest wcześnie rano a przed nami długa podróż, prześpij się. Obudzę cię, gdy będą dawać jedzenie.

Dziewczyna posłusznie przykryła się kocem i zamknęła oczy, oparła głowę o fotel. Chłopak wziął jej głowę i położył na swoim ramieniu.

- Śpij Lily.- przyłożył swój policzek do jej głowy.

Ona czuła ciepło z jego ciała. I ten zapach.

Znała go.