Strony

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 6

Kate dała sobie spokój i wróciła do pokoju dla personelu. Zaczęła przygotowywać leki dla pacjentów.
Gdy ona zajmowała się sobą, Justin uspokajał jeszcze Lily.
- Uspokój się, proszę.- błagał ją.
Dziewczyna oderwała się od niego i popatrzyła przerażona. Jak mogła się tak zachować? Jak mogła dać mu się przytulić? Nikt nie ma prawa jej dotykać. Nikt nie ma prawa się z nią zaprzyjaźniać. Nie chce tego.
- Wszystko w porządku?- zapytał łagodnie chłopak.
- Nie! Nie jest w porządku!- nastolatka zaczęła wykrzykiwać i łzy znów leciały z jej oczu.
- Uspokój się.- powiedział spokojnie i chciał ją złapać za ręce, ale się szybko odsunęła.
- Chce zostać sama.- powiedziała nie patrząc na niego.
- Dobrze, zaraz przyniosę leki.- westchnął i wstał kierując się do drzwi.
Lily nie mogła przestać płakać do tego ręka zaczęła ją szczypać, ponieważ naleciało na nią parę łez.
Justin wszedł do gabinetu i od razu nie patrząc na Kate podszedł do szafki z lekami.
- Co jej było?- zapytała kobieta uważnie się mu przyglądając.
- Nie wiem.- odchrząknął.- Wydaje mi się, że miała koszmar.
- To było do przewidzenia.- powiedziała i oparła się o biurko.
Chłopak popatrzył na nią zdezorientowany. Wziął odpowiednie leki i podszedł do kobiety.
- Co ma Pani na myśli mówiąc "To było do przewidzenia".- zrobił cudzysłów z palców żeby pokazać o co mu chodzi.
- Widzisz...- zaczęła i się do niego odwróciła przez co stali twarzą w twarz.- Lily ma bardzo ciężką depresję. Jako jedyna na tym oddziale nie rozmawia z nikim. Na początku tak nie było, ale jak miesiące zaczęły mijać ona robiła się coraz bardziej obca. Nie chce nawet żeby ją rodzina odwiedzała nie mówiąc już o przyjaciołach.- wyjaśniła smutno.
- Dlaczego?- Justin zmarszczył brwi.
- Nie chce żeby oglądali ją w takim stanie.- powiedziała i przegryzła wnętrze policzka.- Jej stan jest ciężki. Nie chce jeść, prawie nie sypia przez koszmary. Do leków też ją muszę zmuszać. Stała się dla mnie ważna. Jest dla mnie jak rodzina. Kiedyś mi powiedziała, że jestem tutaj jedyną osobą przed, którą się otworzyła i chce rozmawiać, ale przez to wszystko.- kobieta się tutaj zatrzymała, bo wiedziała, że jej głos zaraz się załamie.- Boję się o nią. Boję się o nią strasznie. Nie chce żeby znów została zraniona.- powiedziała i popatrzyła prosto w oczy chłopaka.- Justin ja wiem, że ty jesteś chłopakiem. Wiem co masz w głowie, ale ona nie zasłużyła na to.
Chłopak zmarszczył brwi. Czy Kate pomyślała sobie, że Justin chce ją skrzywdzić? To prawda, że jest ładna, ale jest w ogóle niedostępna. To prawda, to pociąga go, bo zawsze wszystkie się do niego kleiły. Miał co do niej na początku jakieś plany, ale gdy zobaczył ją z ranami, smutną i zapłakaną nie mógłby tego zrobić.
- Chyba nie myśli Pani, że chce jej coś robić? To, że odpracowuję tutaj karę społeczną, nie znaczy, że jestem dupkiem, który chce ją zgwałcić czy coś.- oburzył się.
- Nie mam na myśli gwałtu.- zaśmiała się bez humoru.- Na nią nawet słowa wpływają bardzo mocno. Jest zdolna do wszystkiego.- powiedziała i zabrała swój wózeczek z lekami. Miała już wychodzić, ale się odwróciła.
- Proszę zanieś jej śniadanie, leży za tobą. Nie jadła dzisiaj nic.- dodała cicho i wyszła.
Chłopak wziął talerz z jedzeniem, przygotował leki i wyjechał ze sprzętem z pomieszczenia. Tak się zamyślił, że wpadł wózkiem na ścianę przy zakręcie. Sprawdził szybko czy żadne laki nie powypadały z przeznaczonych kubeczków.
Zaczął wchodzić do każdego pokoju, aż doszedł do 110. Szczerze, to teraz bał się nawet na nią patrzeć, bo myślał, że może ją skrzywdzić.
Nie pukał, bo wiedział, że nie odpowie. Wszedł do pokoju i zastał dziewczynę na oknie. Włosy miała w nieładzie i zakrywała usta rękom żeby stłumić szloch.
Chłopak wszedł do pokoju, ale ona nie popatrzyła na niego. Nie mogła. Nie chciała żeby na nią w ogóle patrzył. Chciała żeby zostawił leki i wyszedł i już nie wracał.
- Przyniosłem leki.- powiedział spokojnym tonem.
On sam bał się, że zaraz znów wpadnie w histerię i może go nawet uderzy, gdy będzie chciał ją uspokoić.
- Nie.- powiedziała stanowczo.
- Musisz wziąć leki.- westchnął.
- Nie chce ich brać.- wysyczała przez zęby.
- Przestań okey? Musisz je wziąć.- próbowała ją zachęcić jak pierwszym razem.
- Nie będę ich brać! One mi nie pomagają, są do dupy!- krzyknęła zła.
Jej zmiany nastroju dały o sobie znać.
- Jak sobie chcesz! Wszyscy chcą dla ciebie jak najlepiej, a ty tego nie doceniasz! Daj sobie chociaż pomóc.- ostatnie zdanie powiedział trochę spokojniej.
- Nie chce pomocy! Czy nikt tego nie widzi!? Jakbym tego chciała już dawno mnie by tutaj nie było!- odpowiedziała i miała łzy w oczach.
Była zaskoczona tym, że chłopak też na nią podniósł głos.
-Dobra! Jak sobie chcesz! Ja wykonuję to co muszę i nie mam zamiaru nikomu pomagać!- odłożył zdenerwowany leki i talerz ze śniadaniem na szafce nocnej i skierował się do wyjścia.
- Zjedź śniadanie.- mruknął otwierając drzwi i wyszedł lekko trzaskając drzwiami.
Lily zrobiło się trochę głupio za to, że tak go potraktowała. Przynajmniej teraz udało jej się go odpędzić od siebie jak każdego po kolei. Widziała o tym bardzo dobrze, że nikt z nią długo nie wytrzyma. Tylko, że zaimponował jej tym, że on jako jedyny w tym ze wszystkich nie był dla niej delikatny. Może na początku, ale potrafił pokazać, że ma już jej dość.
Mimo wszytko dziewczyna wstała i wzięła te bezsensowne dla niej tabletki. Popatrzyła na talerz z jedzeniem i coś ją skłoniło do zjedzenia go. Sama się później zdziwiła, że zjadła całą zawartość.

***

Od razu, gdy wyszedł od Lily poszedł do pokoju dla personelu. Był zdenerwowany. Musiał iść zapalić, bo zaraz by coś rozwalił. Już chciał wyjść, gdy prawie zderzył się w drzwiach z Susan.
- Dlaczego dobiegały krzyki z pokoju 110?- skrzyżowała ręce na piersi.
- Nie wiem?- podniósł lewą brew i zgrywał głupka.
- Nie kłam, wyszedłeś niedawno stamtąd.- powiedziała stanowczo.
- Jeeezu. Czy zawsze będę przesłuchiwany?- oburzył się.
- Tak będziesz. Dopóki tutaj pracujesz będziesz.- oznajmiła.
- Nic nie zrobiłem. Mam dość jej humorków okey?- powiedział i rozłożył ręce żeby wyglądało to bardziej wiarygodnie.
- Mówisz o Lily, tak?- zapytała i się mu nadal uważnie przyglądała.
- Jest tutaj bardziej irytująca osoba?- zmrużył oczy.
- Uważaj co mówisz!- ostrzegła go, ale Justin się tym nie przejął.
- Próbowałem być dla niej miły tak jak mówiliście, ale ja nie jestem miły i nie będę się dla nikogo zmieniał. Tym bardziej dla jakieś dziewczyny.- prychnął.
- Tu są ludzie z problemami! To nie jej wina.- broniła ją Susan.
- A moja? Ja też mam problemu, Pani też ma problemy. Każdy ma problemy, po prostu niektórzy nie potrafią sobie z nimi radzić i, gdy inny chcą im pomóc mają to gdzieś, więc jaki w tym sens?- powiedział poirytowany.
- Pomagamy im.- powiedziała.
- Nie widać.- zaśmiał się bez humoru.
- Chyba nie wiesz co mówisz!- kobieta była równie zdenerwowana jak chłopak.
- Nie wiem co mówię? Hah, tylko ja tutaj jestem od dwóch dni, a Lily zamieniła ze mną więcej słów, niż z wami wszystkimi od kiedy tutaj jest.- powiedział dumny.
Właśnie to zabolało Susan. Widziała, że miał rację, a przed tą całą kłótnie, mógł nawet odejść stąd.
- To ja już wolę być na innym oddziale z innymi pacjentami i personelem.- powiedział trochę bardziej chamsko niż chciał.
- To za trzy miesiące.- powiedziała i odzyskała trochę odwagi.
- Dość!- krzyknął zdenerwowany.- Mam już dość tego chorego szpitala! Tych chorych reguł, które tutaj panują i wszystkiego innego! Wolałbym już zbierać śmieci na dworze niż tutaj być! Jest Pani chyba trochę za pewna siebie myśląc, że nie wytrzymam trzech miesięcy bez zakochanie się. Nawet gdybym chciał, to nie ma w kim.- prychnął.
Susan stała zamurowana. Wiedziała, że Justin nie należy do grzecznych chłopców i będzie robił jakieś cyrki, ale nie takie, że będzie podnosił na nią głos. Wszyscy w szpitalu mieli do niej szacunek, tym bardziej, że była dyrektorką ośrodku.
- A teraz przepraszam, ale nie mam zamiaru zostać nawet chwili dłużej w tym szpitalu.- ominął kobietę.- Do widzenia, a może nawet nie.- powiedział i poszedł w stronę windy.
Chciał stąd wyjść jak najszybciej i zapomnieć o tych dwóch dniach spędzonych w tym wariatkowie.
________________________________________________________________________

CZYTASZ=KOMENTUJESZ




26 komentarzy:

  1. Pierwsza :) jest wspanialy

    OdpowiedzUsuń
  2. Justin nawet nie waż się wyjść z tego oddziału! Lily go posłuchała yeah! Cudny rozdział *.* do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowne,kocham to i czekam na nn ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. jak zawsze cudowne po prostu przecudowne <3 KOCHAM TO SERIO !!
    dodawaj nn jak najszybciej @biebyrs

    OdpowiedzUsuń
  5. normalny,nie robi wrażenia

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, czekam na nn ;)
    @im_purple_ninja

    OdpowiedzUsuń
  7. cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rozdział <3
    *_*

    OdpowiedzUsuń
  10. KOCHAM TO <33

    OdpowiedzUsuń
  11. Awww... <3 Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Najlepszy <3. ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. jeeeju! <333 cuuuuudooooooo! <3
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeju cuudowny kocham twoje opowiadania ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  15. G E N I A L N Y! CZEKAM NA 7 ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Daj już następną notkę :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Justin jaki danger XD
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział genialny <3 czekam na następny @camilla_kama

    OdpowiedzUsuń
  19. Jejku Justin!
    Nie, on nie ma prawa uciekać z oddziału. Nie ma mowy! Lily zaczęła być przy nim bardziej otwarta. Jejku jnskanvskld /@pervbenson

    OdpowiedzUsuń