wtorek, 19 lipca 2016

Rozdział 47

Wciąż to samo pytanie.
Dlaczego Bóg zesłał jej tak dobrego człowieka?
Mimo, iż Justin trafił tutaj za karę a dokładniej bójkę i miał już w swojej kartotece pare innych wybryków to, że tu trafił było tylko plusem dla niego jak i dla niej.
On nie był zły. Był młody i głupi. W którymś momencie pogubił się w swoim życiu przez co robił głupie rzeczy, ale nie był bandytą ani zabójcą.

- Gdzie jedziemy?- zapytała, gdy zauważyła, że nie jadą w stronę szpitala.
- Do mnie. Musisz się wykąpać i wyszykować.- poinformował dziewczynę.
- Wyszykować na co?- zapytała zdziwiona.
- Nie wzięłaś telefonu, więc Melanie zadzwoniła do mnie jak jeszcze spałaś. Jedziecie po sukienki.- tłumaczył patrząc znaczy czas na drogę.
- Jakie sukienki?- podniosła jedną brew.
- Na bal- zerknął na nią.- Nie mów, że zapomniałaś o studniówce.- teraz on się zdziwił.
- Szczerze mówiąc to tak, zapomniałam.
- Masz za dwa tygodnie koniec szkoły za czym idzie bal maturalny.- wyjaśnij jakby było to oczywiste.
- Wiem o tym, ale nie myślałam, że na niego pójdę. Byłam pewna, że tylko przysługuje mi ceremonia wręczenia dyplomów.
- Lily- westchnął.- Wciąż jesteś uczniem tej szkoły. Po prostu do niej nie chodzisz, to jak zajęcia indywidualne.
- Tak, rozumiem.- powiedziała, ale nie była to pewna odpowiedz.
- Nie chcesz iść? Myśleliśmy, że się ucieszysz. To było twoje i Melanie marzenie.- odwrócił się w jej stronę, gdy stanęli na czerwonym.
- Oczywiście, że chce!- od razu zareagowała.- Po prostu mnie zaskoczyłeś a poza tym trochę się boje.- spuściła głowę.
- Czego? Hej, będę tam z tobą.- złapał jej dłoń.
- Chodzi mi o to, że tal dawno nie widziałam się z innym stamtąd, że boje się na ich reakcje.- przełknęła głośno ślinę.
- Nie masz się czego bać. Jeśli ktokolwiek się zaśmieje lub zrobi coś innego co ci się nie spodoba, rozprawie się z nim.- uścisnął jej dłoń.
- Jesteś super, wiesz?- zaśmiała się.
- Ohh, od samego początku.- puścił jej oczko i ruszył, gdy pojawiło się zielone światło.

Gdy dotarli do chłopaka, dziewczyna wzięła szybki prysznic i przebrała się. Pomalowała rzęsy bo tylko to miała przy sobie i wyszła gotowa. Nie było chłopaka na dole więc poszła na górę i znalazła go w jego sypialni. Przebierał właśnie koszulkę. Patrzyła na jego szerokie i umięśnione barki. Przyjechała wzrokiem po pokoju i zatrzymała wzrok na łóżku, które teraz było pościelone. Przypomniała się jej pierwsza noc, którą tu spędziła i następna. Na samo wspomnienie zrobiło się jej gorąco.
Poczuła dłonie na talii.
- Jesteś cała rozgrzana.- wyszeptał do jej ucha.
Wstrzymała oddech. Czuła, że jej włosy, z których przed chwila jeszcze ciekła woda wyschły momentalnie od jego dotyku.
- Gorąco tutaj.- przełknęła ślinę.
- Jest jeszcze bardziej gorąco, gdy robi się inne rzeczy.- pocałował jej płatek ucha na co jęknęła.
Uśmiechnął się na to jak na niego reaguje. Chciał zerwać z niej ubranie i zrobić powtórkę z wczoraj, ale się powstrzymał.
- Ale niestety choć bardzo bym chciał ci to udowodnić to nie mogę, ponieważ zaraz przyjedzie Melanie.- oznajmił.
Lily odwróciła się w jego stronę i pocałowała go.
- Nie prowokuj mnie proszę.- wyszeptał miedzy pocałunkami.
- Ty mnie też.- odpowiedziała.
Niestety zadzwonił dzwonek do drzwi, więc musieli się od siebie odsunąć i zejść na dół.
W progu stała Melanie. Chłopak przywitał się z nią i powiedział, że Lily zaraz zejdzie.
- Nie wiedziałam, że na Queens są takie ładne dzielnice.- pochwaliła.
- Nie tylko ty myślałaś, że to speluna.- uśmiechnął się.
- Hej.- przywitała się dziewczyna.
- Hej. Od razu mówię! Dzisiaj dużo chodzenia. Trzeba znaleźć suknie marzeń i nie słucham żadnych marudzeń.- gadała jak najęta a dziewczyna tylko przytakiwała.
- O osiemnastej musicie być w szpitalu.- wtrącił Justin.
- Ooh- spojrzała na niego przyjaciółka.- Damy radę- oznajmiła po chwili.- Ale jeśli chcemy zdążyć to wychodzimy!- klasnęła w dłonie i wyszła z domu wcześniej żegnając się.
- To będzie długi dzień.- Lily oparła się o ramie chłopaka.
- Już ci współczuje.- skrzywił się.
- Ja sobie też, uwierz. Musze iść bo zaraz wpadnie i wyciągnie mnie siłą.- westchnęła.
- Pa.- pocałował ją.
- Pa. Idę na śmierć.- przewróciła oczami.

Lily wsiadła do samochodu dziewczyny,  w którym silnik już był odpalony by wyjechać jak najszybciej.
Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i zapierał pas. Kurczowo się go trzymała.
- Jest okej?- zapytała ją Melanie.
- Tak, jedz.
- Może ty chcesz prowadzić?- zapytała delikatnie.
Dziewczyna popatrzyła na nią jak poparzona.
- Nie prowadziłam od ponad roku, to nie jest dobry pomysł.- otworzyła szerzej oczy.
- Skoro boisz się jechać ze mną to ty prowadź.- wyjaśniła.
- Serio jest dobrze, to tylko chwilowe. Jedz.- zachęciła co dziewczyna zrobiła.
Włączyła radio by puścić ich ulubione piosenki. Po chwili się rozluźniła , gdy zaczęły razem śpiewać i się wygłupiać jak kiedyś.

Pojechały do dzielnicy gdzie jest dużo butików z sukniami wieczorowymi. Lily nawet nie wiedziała czego szuka, gdy jej przyjaciółka trzymała w ręce pięć wieszaków. Zaczęła przymierzać i pytać czy na pewno dobrze wyglada bo nie była w stanie się zdecydować.
W końcu nie wybrała żadnej, tak jak w następnych siedmiu sklepach.
Lily tylko na nie patrząc mówiła cały czas jedno słowo: nie.
Żadna nie była w jej guście a jak już była to i tak nie była tą jedyna.
Odwiedziły kolejny sklep i przechodząc między wieszakami ujrzała piękną długą do ziemi suknie w stylu ombre. Miała czarną górę a im niżej tym kolory się rozjaśniały z fioletu do niemalże bieli.
Dotknęła jej materiału. Tiul. Typowa wieczorowa suknia.
- Melanie.- zawołała dziewczynę, która zaraz się koło niej pojawiła i zakryła aż usta ręką.
- To jest suknia dla ciebie Lily.- oznajmiła.
- Wiem.- uśmiechnęła się i chwyciła za wieszak.
Nawet nie miała już siły jej przymierzać, ale przyjaciółka zmusiła ją do tego. Prawie się popłakała widząc jak pięknie wygląda na co Lily przewróciła tylko oczami. Faktycznie sukienka była ładna, ale nie przesadzajmy.
- Biorę ją.- powiedziała wychodząc.
- Nie wyobrażam sobie innej opcji!
Dziewczyna nie przejęła się tym, że musiała wydać na tę jedną rzecz 180 dolarów. To jedyny taki dzień w życiu.
- Jeszcze tylko buty. Umówione nas przed balem do kosmetyczki i fryzjera.- mówiła Melanie, gdy wyszły ze sklepu.
Ona naparze ekscytowała się balem. To nie tak, że Lily nie po prostu widziała, że będzie zestresowana dopiero w ten wielki dzień.

Po licznych próbach i przemierzonych kilometrach Melanie w końcu znalazła strój dla siebie.
Granatowa dość odciska sukienka z przecięciem na nodze. Wygladała pięknie, mogła zaprezentować swoje długie nogi.
Dobrały do tego też buty i kopertówki.
Od tego chodzenia zgłodniały, więc pojechały na ich ulubioną pizzę. Oczywiście jak to dziewczyny plotkowały.
- Justin idzie z tobą na studniówkę, prawda?- zapytała z pełną buzią Melanie.
- Tak- napiła się soku- A ty z kim idziesz w końcu?- zmarszczyła brwi.
Wiedziała, że Melanie nie ma teraz nikogo, dlatego zastanawiała się nad tym i nie chciała usłyszeć odpowiedzi "z nikim" bo czułaby się z tym źle.
- Z Matt'em.- powiedziała jakby nigdy nic.
- Cooo? Z tym Matt'em, o którym myślę?- zrobiła duże oczy.
- Wiesz trochę słabo, że o nim myślisz. Chyba musze pogadać z Justin'em, ale tak o tego Matt'a chodzi.- oznajmiła.
- Wal się- zaśmiała się Lily na jej stwierdzenie.- Nie mówiłaś, że miedzy wami coś ten tego.- zmarszczyła brwi.
- Bo nic tego ten, ale ja nie miałam pary na bal i on też, więc postanowiliśmy iść razem.- wzruszał ramionami.
Matt to był dobry kolega Melanie i Lily. Dziewczyna niestety straciła z nim kontakt od kiedy poszła do szpitala.
- Fajny z niego chłopak.- przyznała Lily.
- Wiem. Pozdrowię go od ciebie.- zaśmiała się.

Melanie odwiozła Lily do szpitala i pojechała z nią do jej pokoju. Była tam pierwszy raz, ale zapach leków i odgłosy chorych ludzi przyprawiały ją o gęsią skórkę. Nie widzi się przyjaciółce, że ta nie chciała by odwiedzali ją najbliżsi. Jakby tu przychodzili regularnie to i oni by tu zostali na stałe.
- Co cię gnębi?- zapytała Melanie, gdy były w pokoju dziewczyny.
- Nic. To znaczy, ee, nie jest to takie ważne.- machnęła ręką.
- Lily.- ostrzegła przyjaciółka.
- Jest jedna sprawa związana z Justin'em, która nie daje mi spokoju.- westchnęła.
- Cos się z nim dzieje?- podeszła do niej trochę bliżej z troską wymalowaną na twarzy.
- Z nim nic po prostu on mi tyle razy pomógł, wciąż to robi- założyła ręce na pierś.- Też chciałabym mu pomóc w jeden sprawie, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Boje się, że mnie znienawidzi.- posmutniała.
- Broń Boże tak nie mów- Melanie położyła dłoń na jej ramieniu.- Słuchaj, jeśli czujesz, że to co chcesz robić wypali i może mu w jakiś sposób pomóc to to zrób. Justin na pewno cie nie znienawidzi, może będzie zły ale w końcu musi mu przejść. Poza tym raz się żyje co nie?- klasnęła uśmiechnięta w dłonie a Lily podkręciła głową.

Ta dziewczyna jest niemożliwa, ale mimo wszystko mówi dobrze. Trzeba zaryzykować, mimo iż może się to skończyć źle to teraz ona chce mu pomóc.
__________________________

Hej, czyta to ktoś? 😁🤗

4 komentarze: