- Susan?
- Tak?- zapytała odwracając głowę w jego stronę.
- Co się stało, że tu trafiłaś?- zapytał ciszej.
Kobieta przez chwilę się zastanawiała aż w końcu westchnęła głośno i zaczęła:
- Wiesz, nie miałam pięknie w rodzinie jak byłam mała, później było nawet gorzej. Ojciec alkoholik, mama pracowała na dwie zmiany żebyśmy mieli co jeść. Gdy miałam szesnaście lat zatrudniłam się w pobliskim sklepie żeby pomóc w opłatach, ale to i tak nie starczało. Ojciec wydawał wszystko na alkohol, mama chowała pieniądze przed nim a, gdy je znalazł bił ją i mnie. Wyżywał się na nas. Nie mogłam tego znieść, zaczęłam się ciąć żeby choć na chwilę odreagować. Mama mnie raz przyłapała i zabrała mnie do jej bliskiej przyjaciółki, która była psychologiem. Stwierdzono u mnie depresję, dość już poważną. Jej terapie mi nie pomagały, więc w taki oto sposób tutaj trafiłam.- uśmiechnęła się lekko.
- Przykro mi.- powiedział po chwili.
- Mnie też, ale może i tak miało być, może to i lepiej?- wzruszyła ramionami.- Nic nie dzieje się przypadkiem Justin.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Może i faktycznie nie.
***
- I?- zapytała, gdy chłopak przyszedł po około dwudziestu minutach.
- Jest dobrze, powiedziałem jej, jakoś to przyjęła.- usiadł obok niej i pocałował w policzek.
- Jest dobrze, powiedziałem jej, jakoś to przyjęła.- usiadł obok niej i pocałował w policzek.
- I nie masz się naprawdę czym martwić.- objął ją ramieniem.- Ale powiedz mi... Wiedziałaś, że Susan kiedyś była w tym szpitalu?
- Tak.
- Powiedziała ci?- zmarszczył brwi.
- Tak, gdy tutaj trafiłam miałyśmy naprawdę dobre relacje, mówiłam ci kiedyś. Była dla mnie jak babcia, w sumie gdzieś tam głęboko wciąż jest.- wyjaśniła.
- Miałem ją za totalną sukę.- przyznał.
- Jej zachowanie, gdy tutaj trafiłeś w ogóle nie było jak przedtem.- objęła go ręką.
Justin nie wiedział czy powiedzieć jej, dlaczego kobieta się z nim założyła. Nie wiedział również tego czy Lily o tym wiedziała.
- Wiedziałaś, że Susan miała męża, którego tutaj poznała?- zapytał po dłuższym namyśle.
- Wiedziałam. W sumie jakby się zastanowić to miała podobną sytuację do naszej.- zmarszczyła brwi.- Ej, powiedziała ci?- podniosła głowę by na niego spojrzeć.
- Tak, też się zdziwiłem.
- Wow, ona nie mówi tego każdemu. Jesteś jedną z osób, które można policzyć na palcach.- przyznała wciąż zdziwiona.
- Ał kochanie to zabolało.- złapał się za pierś udając, że naprawdę go to zabolało.
- Wybacz.- uśmiechnęła się.
Chłopak zaśmiał się. Lubił z nią rozmawiać, lubił to kiedy ona była taka rozmowna.
- Justin?- zapytała po chwili ciszy.
- Hym?
- Możemy iść na spacer?
- Raczej tak. Chcesz?- popatrzył na nią a ona skinęła lekko głową.- Dobrze, ubierz się grubiej.- dodał i wstał całując ją przedtem w czoło.
13 styczeń 2013
Tęsknie za nim, za mamą, za Lauren, za Melanie i wszystkimi innymi. Chciałabym ich zobaczyć choć na chwilę ale wiem, że to złamie ich serce i ja jeszcze bardziej się załamie patrząc znów jak moja mama płaczę przeze mnie.
Nie wiem już co mam robić. Piszę ten głupi dziennik i tylko dzięki niemu jeszcze jakoś funkcjonuję. Przez codzienne wizyty z terapeutą chodzę jak bomba. Mam czasem ochotę się na niego rzucić i zamknąć na amen, przyrzekam. On jest straszny. Dzień w dzień te same pytania "Lily jak się czujesz?", "czy miewasz jakieś omamy?", "nada masz niechęć do jedzenia?" itp. To jest gorsze niż moje wcześniejsze wizyty u psychologa, które załatwiała mi mama.
24 luty 2013
Mój organizm już chyba nie wytrzymuje tak silnej dawki leków, które dostaje dwa razy dziennie. Jestem nimi faszerowana dzień w dzień. Nie daję rady po prostu je zwracam, nawet jeśli bym tego nie chciała to po prostu samo chce się ze mnie wydostać. To dopiero drugi miesiąc a ja czuję, że z dnia na dzień jestem coraz słabsza. Czy to już mój czas? Czy w końcu mogę odejść z tego świata? Nie wiem jak wtedy dziękowałabym Bogu za to. Przecież nic tu po mnie i tak jestem wrakiem człowieka (jeśli w ogóle się jeszcze zaliczam do ludzi). Znienawidziłam ludzi tak bardzo. Już nie rozmawiam z nikim, okey oprócz Kate bo jak już wspominałam do niej mama jakieś zaufanie, ona jest jak moja przyjaciółka.
Tylko jej mogę powiedzieć jak się czuję.
05 marzec 2013
Dziś znów to się stało. Znów się obudziłam z krzykiem. Znów przywiązali mnie do łóżka. Znów dawali leki uspokajające i znów wstrzykiwali jakieś trutki, które mają mi niby pomóc. Tak bardzo boję się igieł a oni codziennie mi coś dają. Jestem jak ich królik doświadczalny, każdy lek już bym mi chyba podany. A co jest w tym najlepsze? Żaden nie pomaga.
10 marzec 2013
Gdyby tutaj teraz był Nathan, nie byłoby tego. To wszystko by się nie stało. Bylibyśmy razem szczęśliwi a ja nie musiałabym siedzieć w tej dziurze i błagać Boga żeby to wszystko zakończył. Po raz tysięczny się pytam, dlaczego ja? Dlaczego to wszystko się przytrafiło akurat mi? Co ja takiego zrobiłam? Czym zawiniłam? Może i teraz się żale, ale co innego mi zostało?
Ledwo trzymam teraz długopis, łzy spływają na kartkę, krew spływa po mojej nodze.
Tak, zrobiłam to. Nie zabrali mi wszystkiego. O niej nie wiedzą. Mówi się na nią żyletka, ale dla mnie ona jest kimś ważniejszym. To moja stara przyjaciółka, zawsze pomaga mi w potrzebie.
18 kwiecień 2013
Czekam na dzień aż przyjdzie ktoś i mnie uratuje. To może być głupie, ale taka jest prawda. Przenoszą mnie z oddziału na oddział. Zaburzenia jedzenia, samobójców, samookaleczenia i ciężkiej depresji. Przez te przenoszenia jeszcze bardziej sfiksuję. Na gorszy poziom już mnie przenieść nie mogą, bo jestem na oddziale zaawansowanym. Cóż, ciężki przypadek ze mnie. Współczuję mojej mamie, że choć mnie nie ma musi płacić tyle pieniędzy za tej szpital. Skąd to wiem? Bo jest to najlepsza klinika w Nowym Jorku. Chciała żebym miała dobrą opiekę. Ale ja tego nie chce! Czy ktoś może w końcu zrozumieć, że ja nie chce żeby ludzie się mną przejmowali? Nie chce żadnej litości, nienawidzę jak ludzie patrzą na mnie ze współczuciem. Mówią, że chcą ci pomóc a za twoimi plecami obgadują cię.
Życie jest tak bardzo podłe.
____________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
- Jej zachowanie, gdy tutaj trafiłeś w ogóle nie było jak przedtem.- objęła go ręką.
Justin nie wiedział czy powiedzieć jej, dlaczego kobieta się z nim założyła. Nie wiedział również tego czy Lily o tym wiedziała.
- Wiedziałaś, że Susan miała męża, którego tutaj poznała?- zapytał po dłuższym namyśle.
- Wiedziałam. W sumie jakby się zastanowić to miała podobną sytuację do naszej.- zmarszczyła brwi.- Ej, powiedziała ci?- podniosła głowę by na niego spojrzeć.
- Tak, też się zdziwiłem.
- Wow, ona nie mówi tego każdemu. Jesteś jedną z osób, które można policzyć na palcach.- przyznała wciąż zdziwiona.
- Ał kochanie to zabolało.- złapał się za pierś udając, że naprawdę go to zabolało.
- Wybacz.- uśmiechnęła się.
Chłopak zaśmiał się. Lubił z nią rozmawiać, lubił to kiedy ona była taka rozmowna.
- Justin?- zapytała po chwili ciszy.
- Hym?
- Możemy iść na spacer?
- Raczej tak. Chcesz?- popatrzył na nią a ona skinęła lekko głową.- Dobrze, ubierz się grubiej.- dodał i wstał całując ją przedtem w czoło.
***
Zaparkowali samochód niedaleko Central Parku. Lily już nie bała się jeździć, przynajmniej nie z Justinem. Wiedziała, że będąc z nim nic jej się nie stanie. To dziwne jak ten chłopak na nią działa.
- Chodźmy.- złapał ją za rękę i splótł ich palce.
Uśmiechnęła się na sam jego dotyk. Taki mały gest a może sprawić tyle radości.
- Zimno ci?- zapytał, gdy zobaczył jak zaciska pięść od drugiej ręki próbując ją rozgrzać.
- Troszeczkę.- przyznała i zauważyła, że gdy mówi z jej ust leci para.
Pogoda się tak szybko zmienia.
- Mówiłem żebyś się cieplej ubrała.- powiedział i się zatrzymał przyciągając dziewczynę bliżej siebie.- Daj.- wyciągnął ręce czekając aż da swoje, co zrobiła.
Wziął jej małe dłonie w swoje i zaczął chuchać patrząc prosto w jej oczy. Lily się uśmiechnęła i czuła jak jej policzki robią się ciepłe.
- Lepiej?- zapytał.
Skinęła tylko głową.
- Mimo iż jest już połowa lutego to jest zimno.- przyznał.
- To prawda.- powiedziała i po chwili zesmutniała.
Justin jakby to zauważył bo od razu objął ją mocno.
- Wiesz, że wciąż tutaj będę, prawda?- chciał się upewnić.
- Wiem, ale już mnie nie będziesz odwiedzał codziennie. Będziesz miał nowe zajęcia na innym oddziale.- powiedziała w jego pierś.
- Będę codziennie. Obiecuję ci to.- odsunął ją lekko by spojrzeć na nią.
- Wierzę ci.- przyznała w końcu.
Chłopak schylił się i pocałował ją lekko w usta.
Zrobili jakieś dwie rundy wokół parku aż postanowili iść do samochodu ogrzać się.
Włączyli cicho radio i podkręcili ogrzewanie na maksa.
- Będziemy musieli już chyba wracać.- oznajmił, gdy spojrzał na godzinę w telefonie.
- Czy, czy moglibyśmy podjechać jeszcze w jedno miejsce? Proszę.- zapytała.
- Dobrze, tylko powiedz mi gdzie mam jechać.- odpalił silnik.
Lily mówiła mu gdzie ma jechać bez żadnej pomyłki. Widać od razu, że często tędy jeździła.
- To tu.- powiedziała a chłopak się zatrzymał na przeciwko.
Patrzył lekko zdezorientowany. Byli na jakimś osiedlu. Zna je, bo przejeżdżał nim kiedyś.
- Co tutaj jest?- zapytał w końcu.
- Mój dom. O tam.- wskazała palcem na blok na przeciwko nich.- Piętnaste piętro.
Justin popatrzył do góry i zaczął liczyć piętra. Paliło się tam światło. Odwrócił się w jej stronę i zobaczył jej zaszklone oczy.
- Hej, spokojnie.- odpiął jej pas i przyciągnął ją do siebie.- Dlaczego chciałaś tu przyjechać?
- Chciałam zobaczyć czy coś się zmieniło.- przyznała ciągnąc nosem.
- I? Zmieniło się?- wziął jej kosmyk za ucho.
- Nie, jest tak jak pamiętam.- otarła łzy.
- Masz bardzo ładne okna.- oznajmił a Lily się zaśmiała.- Chcesz może...
- Nie!- nie dała mu skończyć.- Nie, nie jestem na to gotowa. Jeszcze nie.
- Rozumiem, ale jeśli będziesz chciała to powiedz mi.- przytulił ją.
- Dobrze, ale teraz jedźmy stąd zanim ktoś podejdzie do okna.- otarła znów łzy i wróciła na swoje miejsce.
Zgodnie wyjechali z tej alei. Justin złapał Lily za rękę, gdy jechali i lekko ścisnął by dodać jej otuchy, za co duchu mu dziękowała.
- Justin?
- Słucham.- wciąż patrzył na drogę przed sobą.
- Gdzie mieszkasz? To znaczy przed tym jak się wyprowadziłeś, gdzie mieszkają twoi rodzice.- zaczęła się plątać.
- Również na Manhattanie. Trochę dalej od ciebie.- wyjaśnił.
- Jak to możliwe, że nigdy się nie spotkaliśmy?- zapytała.
- Nie wiem... Może spotkaliśmy, ale nie pamiętamy? Po za tym rzadko tu bywałem.- wzruszył ramionami.- gdy uciekłem z domu mieszkałem na Brooklynie.
- To wszystko wyjaśnia.- westchnęła.
***
- Nie wejdziesz?- zapytała, gdy stali przed jej drzwiami.
- Niestety. Już skończyłem pracę, a ty powinnaś się przespać.- pogłaskał ją po policzku.- Przyjdę jutro.- pocałował ją.
- Dobrze, do jutra.- zagryzła lekko dolną wargę nie zdając sobie z tego sprawy.
- Proszę przestań.- wypuścił głośno powietrze.
- Co?- zmarszczyła brwi.
- Nie rób tego, zabijasz mnie.- przejechał palcem po jej dolnej wardze.
- Ohh.- zdała sobie sprawę, że cały czas ją przegryza.- Wybacz nawyk.
- Tym razem wybaczę, ale następnym nie wiem czy się oprę.- powiedział tuż przy jej ustach.
Lily wciągnęła raptownie powietrze, Justin widząc to uśmiechnął się i pocałował ją szybko ostatni raz.
- Do jutro kochana.- puścił jej oczko przed wejściem do windy.
Dziewczyna wciąż stała lekko oszołomiona.
Co ten chłopak z nią robi?
07 styczeń 2013
Jestem tutaj już tydzień. Czuję, że z dnia na dzień coraz bardziej wariuję. To miejsce jest szalone! Myślałam do tej pory, że to ja jestem bardzo stuknięta, ale myliłam się. Widząc codziennie te wszystkie rzeczy moja psychika jest na skraju wyczerpania (w sumie wcześniej już była to teraz już chyba po prostu spadła z tego urwiska). Chce jak najszybciej stąd wyjść. Czuję, że zamykam się w sobie jeszcze bardziej. Susan- właścicielka ośrodka jest naprawdę miła. Pomaga mi, rozmawia ze mną, opowiedziała mi swoją historię. Kate- pielęgniarka jest chyba osobą, której tutaj najbardziej ufam. Czuję, że mogę jej powiedzieć wszystko, że ona mnie zrozumie i nie oceni. Jackob- pielęgniarz też jest bardzo miły. Przychodzi do mnie parę razy w ciągu dnia i pyta czy czegoś potrzebuję. Jest ode mnie trochę starszy i w sumie dziwię się mu i wszystkim innym tutaj pracującym, że jeszcze oni nie zwariowali. W tym miejscu mam jeszcze częściej myśli samobójcze. Może kiedyś mi się uda to zrobić i będę miała problem z głowy i inni też?
Justin nie mógł czytać tego co Lily napisała. Wie, że próbowała zrobić to cztery razy w czym raz prawie się jej udało, ale już gdy tego słuchał miał dość a co dopiero, gdy czytał to co ona sama napisała. Czytając to ma jeszcze większy szacunek do Jackob'a za to, że się nią tak zajmował. Wie, że nie chłopak nie odwiedza tego samego pacjenta tak dużo razy w ciągu dnia. Po za tym sam mu mówił, że polubił Lily mimo iż rozmawiał z nią tylko parę razy i była to wymiana słów.
13 styczeń 2013
Tęsknie za nim, za mamą, za Lauren, za Melanie i wszystkimi innymi. Chciałabym ich zobaczyć choć na chwilę ale wiem, że to złamie ich serce i ja jeszcze bardziej się załamie patrząc znów jak moja mama płaczę przeze mnie.
Nie wiem już co mam robić. Piszę ten głupi dziennik i tylko dzięki niemu jeszcze jakoś funkcjonuję. Przez codzienne wizyty z terapeutą chodzę jak bomba. Mam czasem ochotę się na niego rzucić i zamknąć na amen, przyrzekam. On jest straszny. Dzień w dzień te same pytania "Lily jak się czujesz?", "czy miewasz jakieś omamy?", "nada masz niechęć do jedzenia?" itp. To jest gorsze niż moje wcześniejsze wizyty u psychologa, które załatwiała mi mama.
24 luty 2013
Mój organizm już chyba nie wytrzymuje tak silnej dawki leków, które dostaje dwa razy dziennie. Jestem nimi faszerowana dzień w dzień. Nie daję rady po prostu je zwracam, nawet jeśli bym tego nie chciała to po prostu samo chce się ze mnie wydostać. To dopiero drugi miesiąc a ja czuję, że z dnia na dzień jestem coraz słabsza. Czy to już mój czas? Czy w końcu mogę odejść z tego świata? Nie wiem jak wtedy dziękowałabym Bogu za to. Przecież nic tu po mnie i tak jestem wrakiem człowieka (jeśli w ogóle się jeszcze zaliczam do ludzi). Znienawidziłam ludzi tak bardzo. Już nie rozmawiam z nikim, okey oprócz Kate bo jak już wspominałam do niej mama jakieś zaufanie, ona jest jak moja przyjaciółka.
Tylko jej mogę powiedzieć jak się czuję.
05 marzec 2013
Dziś znów to się stało. Znów się obudziłam z krzykiem. Znów przywiązali mnie do łóżka. Znów dawali leki uspokajające i znów wstrzykiwali jakieś trutki, które mają mi niby pomóc. Tak bardzo boję się igieł a oni codziennie mi coś dają. Jestem jak ich królik doświadczalny, każdy lek już bym mi chyba podany. A co jest w tym najlepsze? Żaden nie pomaga.
10 marzec 2013
Gdyby tutaj teraz był Nathan, nie byłoby tego. To wszystko by się nie stało. Bylibyśmy razem szczęśliwi a ja nie musiałabym siedzieć w tej dziurze i błagać Boga żeby to wszystko zakończył. Po raz tysięczny się pytam, dlaczego ja? Dlaczego to wszystko się przytrafiło akurat mi? Co ja takiego zrobiłam? Czym zawiniłam? Może i teraz się żale, ale co innego mi zostało?
Ledwo trzymam teraz długopis, łzy spływają na kartkę, krew spływa po mojej nodze.
Tak, zrobiłam to. Nie zabrali mi wszystkiego. O niej nie wiedzą. Mówi się na nią żyletka, ale dla mnie ona jest kimś ważniejszym. To moja stara przyjaciółka, zawsze pomaga mi w potrzebie.
18 kwiecień 2013
Czekam na dzień aż przyjdzie ktoś i mnie uratuje. To może być głupie, ale taka jest prawda. Przenoszą mnie z oddziału na oddział. Zaburzenia jedzenia, samobójców, samookaleczenia i ciężkiej depresji. Przez te przenoszenia jeszcze bardziej sfiksuję. Na gorszy poziom już mnie przenieść nie mogą, bo jestem na oddziale zaawansowanym. Cóż, ciężki przypadek ze mnie. Współczuję mojej mamie, że choć mnie nie ma musi płacić tyle pieniędzy za tej szpital. Skąd to wiem? Bo jest to najlepsza klinika w Nowym Jorku. Chciała żebym miała dobrą opiekę. Ale ja tego nie chce! Czy ktoś może w końcu zrozumieć, że ja nie chce żeby ludzie się mną przejmowali? Nie chce żadnej litości, nienawidzę jak ludzie patrzą na mnie ze współczuciem. Mówią, że chcą ci pomóc a za twoimi plecami obgadują cię.
Życie jest tak bardzo podłe.
____________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
pierwsza ale super. :))) Oni są tacy słodcy nie mogę doczekać kiedy ona wyjdzie z tego szpitala już na zawsze. Jestem ciekawa jak jej mama zareaguje na Justina. Oni są tacy słodcy. Nie mogę doczekać się następnego życzę weny.
OdpowiedzUsuńMasz talent, ciesze sie ze juz wrocilas, zycze weny bo swietnie piszesz i czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.:) Czekam aż Lily wyjdzie z tego ośrodka. Życze weny i czekam na nn.:3
OdpowiedzUsuńAwww genialnie !
OdpowiedzUsuńjeju zakochałam się w tym opowiadaniu ♥
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam opowiadań które miały miejsce w szpitalu psychiatrycznym ale to jest genialne <3 uwielbiam je
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać rozdziału. boski jest. życzę weny
OdpowiedzUsuńjej wreszcie :) świetny !!! nie mogę się doczekać kolejnego xd ?@Vejtaszewska
OdpowiedzUsuńŚwietny.^^
OdpowiedzUsuńCzekam aż Lily wreszcie wyjdzie z ośrodka
To opowiadanie jest świetne! Ciekawe jak będzie, kiedy przeniosą Justina na inny oddział. Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile
OdpowiedzUsuńJak zwykle mnie zaskakujesz na dobre.Na to ff nie można powiedzieć ani jednego złego słowa.Kocham czekam na następny
OdpowiedzUsuńRazem są tacy dopasowani :))
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału xd
jezu juz czekam na nastepny!!!
OdpowiedzUsuńJeju kocham to:)))
OdpowiedzUsuńSuper, że wróciłaś do pisania. Ta przerwa jeszcze bardziej nakręciła mnie na czytanie tg bloga. Podziwiam twój talent i uwielbam to co piszesz.
OdpowiedzUsuńOmg, przeczytałam to wszystko i jestem mega Zadowolona! Jejku, już jestem w tym zakochana! Mogę prosić o informowanie o nowych rozdziałach?;) @drewzauhl
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Wszystkie są zajebiste! <3 czekam na 34 :*
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział!!
OdpowiedzUsuńSuuper :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! ♡
OdpowiedzUsuń