niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 41

To był ten dzień. Dzień, w którym miała poznać rodzinę swojego chłopaka. Stresowała się jak za pierwszym razem. A może nawet bardziej? Bo przecież rodziców Nathana widziała wcześniej a Justina w ogóle.
- Muszę się jakoś ubrać?- zapytała przejęta.
- Nie, ubierz się normalnie. To nie ma znaczenia.- wzruszył ramionami.
- Jak nie ma znaczenia!? Boże, Boże.- zaczęła panikować.
Chłopak prychnął śmiechem.
- Z czego się śmiejesz?- zapytała zła.
- Nie, nie z niczego.- rozłożył ręce w geście poddania.
- To nie jest śmieszne!- oburzyła się.- Nie mogę iść jak szmatławiec bo twoja mama weźmie mnie za jakąś niewychowaną.
- Skarbie, ty nie wyglądasz nigdy jak szmatławiec, a moja mama nie weźmie cię za niewychowaną.- podszedł do niej i złapał jej ręce.- Nie martw się.- schylił się i szepnął do jej ucha po czym zaczął całować szyję.
- Justin.- jęknęła.- N-nie mamy czasu.
- Dobrze więc- odsunął się i wciął ją na ręce tak, że oplotła go nogami w pasie.- Wybierzmy razem w to się ubierzesz.- oznajmił i podszedł z nią do szafy.
Wybrali zwykłe jasne jeansy, białą zwiewną koszulkę na ramiączkach do tego wzięli szary sweterek za tyłek i białe trampki.
- Jeszcze torebka.- chwyciła jeszcze szybko małą czarną torebkę na ramie.
- No i gotowe.- powiedział i cmoknął ją w usta.
Justin dostał od mamy wiadomość, że spotkają się o 15:30 w Central Parku przy jeziorku. Musiał zapytać Susan czy może wyjść z Lily na miasto.
- Nie wiem Justin czy to dobry pomysł, ostatnio bardzo często wychodzi.- pokręciła głową.
- O to przecież chodzi.- oznajmił.
- Tak, ale powinniśmy robić to stopniowo a nie od razu rzucać ją na głęboką wodę. Nowy Jork jest pełny od ludzi, różnych ludzi.- westchnęła.
- Rozumiem, ale proszę cię Susan ten ostatni raz. To dla mnie bardzo ważne.- złożył ręce jak do modlitwy w geście błagania.
Chłopak zrobił minę szczeniaka, kobieta się tylko zaśmiała i pokręciła głową.
- No dobrze. Ale bądźcie o dziewiętnastej już w szpitalu.- uległa.
- Dziękuję!- uściskał ją szybko i pobiegł do pokoju dziewczyny.
- Czego się nie robi z miłości.- powiedziała do siebie kobieta patrząc jak chłopak odbiega.
W tym czasie Lily była w łazience i patrzyła na siebie w lustrze.
- Lily, uspokój się. Dasz radę.- wypuściła głośno powietrze.
Trzęsła się lekko. Bała się, że zrobi coś głupiego i jego mama i brat nie polubią jej.
- Dasz radę słyszysz? Jesteś silna.- powiedziała stanowczo.
Jeszcze przez chwilę stała i patrzyła na siebie w lustrze. Poprawiła lekko włosy zanim pojawił się chłopak.
- Gotowa?- zapytał i wyciągnął dłoń w jej stronę.
Kiwnęła głową i chwyciła go.
Gdy wsiadała do samochodu nogi miała jak w waty. Co jeśli zrobi coś źle? Nie darowałaby sobie tego.
- Spokojnie.- poczuła dłoń na swoim kolanie i lekko się przestraszyła.
- Jest okey.
- Przecież widzę, że się stresujesz. Nie masz czym, uwierz mi.- popatrzył na nią i ścisnął delikatnie jej kolano.
- Wierzę.- uśmiechnęła się w jego stronę.
Jechali w ciszy. Justin też się stresował, bo nie widział się długo z matką nie wspominając o bratu. Bał się, że zacznie zadawać pytania, na które nie będzie potrafił odpowiedzieć.
- Jesteśmy.- powiedział, gdy się zatrzymał.
Lily oderwała wzrok od szyby. Odpięła pas a chłopak w tym czasie zdążył już odejść samochód i otworzyć jej drzwi.
- Chodź.- podał jej dłoń.- Nie bój się.- pocałował ją w policzek.
Byli obok restauracji, w której chłopak zawsze się widywał z mamą.
Wiedział, że już są bo widział samochód. Weszli do środka i skierowali się na sam tył tam gdzie zawsze siedzieli.
Była ona. Z jego bratem. Piękna jak zawsze. Zadbana, dobrze ubrana. Jaxon urósł, choć ma dopiero trzynaście lat był bardzo przystojny.
- Mamo.- powiedział, gdy stanęli przy ich stoliku.
Mama przerwała rozmowę z Jaxon'em i obydwoje spojrzeli w ich stronę. Kobieta wstała tak raptownie, że aż zahaczyła o stół. W jej oczach widać było łzy, gdy przytulała syna.
- Kochanie, tak dawno cie nie widziałam.- ściskała go mocno.
W tym czasie Lily zdarzyła się jej przyjrzeć. Była niższa od niej, drobna brunetka. Justin miał po niej usta i nos. Była ładną kobietą.
Chłopak odsunął się od mamy i podszedł do brata.
- Cześć młody.- uśmiechnął się, ale na jego widok ścisnęło go w sercu.
- Cześć bracie.- uśmiechnął się lekko brat i go uścisnął.
Widać było, że mu też jest ciężko. Jego jedyny, starszy brat. Zawsze wzór do naśladowania.
- Mamo, Jaxon poznajcie Lily.- złapał ją za rękę i przyciągnął lekko do przodu.
- Witaj skarbie, jestem Pattie.- przytuliła ją mocno do siebie.
Lily trochę się zdziwiła, ale podobało się jej, że kobieta jest taka otwarta.
Przeciwieństwo mnie, pomyślała.
- Cześć, jestem Jaxon.- brat również ją przytulił do siebie przez co Lily się lekko odprężyła.
- Usiądźmy proszę.- powiedziała mama i wskazała na krzesła.- za nią.
Tak też zrobili. Justin złapał za rękę Lily pod stołem.
- Co u was, opowiadajcie.- zachęciła mama.
- Dobrze.- wzruszył ramionami chłopak.
- Jak się poznaliście?- uśmiechnęła się.- To nie moja sprawa, ale Justin nigdy mi nie przedstawił swojej dziewczyny.- zwróciła się życzliwie do Lily.
- W porządku, w szpitalu.- odpowiedziała dziewczyna, a chłopak był w szoku, że nawet się przy tym nie zająknęła.
- Oh, pracujecie razem?
- Nie.- powiedział szybko Justin.
Wszyscy spojrzeli na niego. Chłopak złapał spojrzenie Lily, które mówiło "jest okey, możesz powiedzieć".
Uśmiechnął się do niej z miłością.
- Jestem tam pacjentką a Justin pracował na moim oddziale. To on mnie wyciągnął z tego wszystkiego.- wyjaśniła i czekała na ich reakcje.
Bała się, że matka lub brat wezmą ją za wariatkę, że jak ich syn/brat może się spotykać z kimś takim.
Pattie tylko uśmiechnęła się nadal oparta o stół.
- Cały Justin.- spojrzała na syna z podziwem.- Zawsze pomagał innym, nie ważne w jakiej był sytuacji.- teraz skierowała się do Lily.- Ale dobrze się czujesz kochanie?- zapytała ją z troską.
- Tak, dziękuję jak nigdy.- uśmiechnęła się.
Przyszedł kelner po zamówienia, a Lily żeby udowodnić Justin'owi i samej sobie zamówiła sałatkę z kurczakiem grillowanym i wodę z cytryną. Jadła ją, nawet jej smakowała. Co jakiś czas popijała żeby mogła zjeść więcej. Wiedziała, że nie może jeść na siłę i była pod wrażeniem, że naprawdę zjadła prawie wszystko a porcja nie była w cale mała.
Byli już z dwie godziny i atmosfera była wciąż przyjemna. Rozmawiali o wszystkim. Lily nie czuła się już źle, otworzyła się nawet. Opowiedziała trochę o sobie. Dowiedzieli się, że Jaxon gra w hokeja jak kiedyś jego brat i jest naprawdę dobry. Obiecali, że przyjdą na następny mecz z czego się bardzo ucieszył. Pattie opowiedziała o swojej pracy i, że naprawdę się cieszy, że wróciła do zawodu.
Nie rozmawiali o Jazzy ani o ojcu. Wiedzieli, że to są dwa tematy, które nie są komfortowe.
- Co robisz jak wyjdziesz ze szpitala Lily?- zapytała kobieta.
- Amm, ja... Nie wiem czy wyjdę.- przełknęła ślinę.
- Wyjdziesz na pewno. Więc?- uśmiechnęła się.
- Chce iść na studia.- odarła.
- Ooo- widać, że kobieta była zdziwiona i dumna z dziewczyny.- To bardzo odważny i rozsądny krok, Justin powinien wziąć z ciebie przykład.- spojrzała kobieta wymownie na syna.
- Mamo rozmawialiśmy już o tym.- westchnął.
- A moje zdanie się wciąż nie zmieniło. Powinieneś chociaż spróbować, jesteś modry, wysportowany. Zawsze chciałeś grać w koszykówkę, tata jest trenerem na pewno gdzieś cie wkręci do jakiegoś klubu.- wyjaśniła.
- Po prostu przestać, to nie ma sensu.- powiedział chłopak i zacisnął szczękę.
Lily widząc to złapała mocniej jego dłoń przez co trochę się uspokoił.
- Nie przyszłam się tu kłócić, więc nie będę kontynuować.- powiedziała w końcu matka.- Porozmawiajmy o czymś milszym, mamy jeszcze chwilę czasu.

***

- Lily cieszę się, że cie mogłam poznać.- Pattie przytuliła dziewczynę, gdy Justin żegnał się z bratem.
Dziewczyna chciała się odsunąć lecz kobieta ją przetrzymała.
- Dziękuję ci za to co zrobiłaś z moim synem. Naprawdę cię kocha, widzę to. Życzę wam szczęścia z całego serca.- szepnęła w jej ucho.
- Dziękuję, to dużo dla mnie znaczy.- odpowiedziała i poczuła, że zbiera jej się na płacz.
- Ale na pewno przyjdziesz na mecz?- zapytał Jaxon.
- Na milion procent chłopie, nie mógłbym tego przegapić!- poczochrał jego włosy.
- Pa synku, odzywaj się do mnie.- ucałowała chłopaka.- Trzymaj ją mocno przy sobie.- wskazała na dziewczynę.
- Będę.- ucieszył się.
Wszyscy się pożegnali i ruszyli w swoje strony.
Justin otworzył drzwi dla Lily. Dziewczyna już miała wsiadać, ale odwróciła się w jego stronę.
- Dziękuję.- spojrzała na niego.- Tak bardzo się bałam, ale naprawdę nie miałam czym. Twoja rodzina jest świetna.
- Mówiłem skarbie. Mama cie pokochała.- uśmiechnął się.- A ja jestem z ciebie taki dumny, że otwarcie rozmawiałaś o tym co z tobą jest.- pogładził ją po policzku a ona przymknęła oczy pod jego dotykiem.
- Już zaczynam wiedzieć komu mogę co powiedzieć.- wyznała.- A twoja mama mnie nie oceniała, nie skrzywiła się, gdy jej powiedziałam.
- Ona to rozumie. W końcu to przeżyła z Jazzy.- wciągnął pomału powietrze.
- Jesteście silni. Ty, Jaxon, twoja mama i tata daliście sobie z tym radę. To najważniejsze.- zarzuciła na niego ręce.- Jesteś moim bohaterem.- uśmiechnęła się.
- Co?- zaśmiał się.
- Uratowałeś mnie.- wyjaśniła.
- Myślałem, że już sobie to wyjaśniliśmy.- odparł.- Ja ratuje ciebie, a ty mnie.
Lily patrzyła jeszcze chwilę na niego i w końcu złączyła ich usta. Były takie miękkie, lekko chłodne i tak dobrze było je czuć.
Chłopak przyciągnął dziewczynę jeszcze bliżej do siebie. Przegryzł jej dolną wargę przez co jęknęła. Zaczął całować jej szyję. Ssać i gryźć.
- Justin- jęknęła.- musimy jechać.
- Yhym.- wciąż nie przestawał.
- Susan będzie zła jak się spóźnię.
- Oj będzie.- wyszeptał.
- I nie będę mogła już więcej wyjść.
- No nie będziesz mogła.- włożył jej rękę pod bluzkę przez co znów jęknęła.
- I nie będę mogła iść do ciebie na noc.
Chłopak się raptownie odsunął.
- Masz rację, musimy jechać.- pokiwał głową.
Dziewczyna prychnęła.
- Co?- zapytał.
- Nic.- znów się zaśmiała.
- No co?- zmarszczył czoło.
- Nic, chodź bo się spóźnimy powiedziała i wsiadła do samochodu.
Chłopak szybko obszedł pojazd. Gdy odpalał silnik jeszcze spojrzał na dziewczynę i pocałował ją szybko.
- Kocham cię Lily.
- Ja ciebie też Justin.- uśmiechnęła się.

*** 

- Odprowadzę cię.- upierał się.
- Justin mam trzy kroki do drzwi, poradzę sobie.- zaśmiała się.
- Nie chce żeby coś ci się stało.- wyjaśnił.
- Żaden świr mnie raczej w windzie nie napadnie- zakpiła a on spojrzał na nią groźnie.- Nic mi nie będzie.- wypuściła głośno powietrze.
- Przyjdę jutro.- oznajmił.
- Dobrze.- pokiwała głową.
- Napisz jak będziesz w pokoju.
- Justin!- oburzyła się.
- Lily...
- Dobra.- przewróciła oczami i otworzyła drzwi.
Usłyszała krząknięcie przez co się odwróciła.
- No co?
- Nie dasz mi buzi?- zapytał.
Westchnęła i się nachyliła, ale on się odwrócił.
- Ej!
- Nie, to nie.- powiedział nie patrząc na nią.
- No przecież chce buzi!
- Nieprawda.- pokręcił głową.
Dziewczyna z powrotem zamknęła drzwi. Odpięła jego pas, wlazła na jego kolana okrakiem i złapała go za twarz by na nią spojrzał.
- No daj pyska.- powiedziała z dzióbkiem przez co chłopak się zaśmiał a ona razem z nim.
Złapał ją za boki i pocałował. Rozchylił jej wargi przez co mógł wcisnąć swój język. Lily pociągnęła go za włosy przez co jęknął słodko. Uśmiechnęła się przez pocałunek i się odsunęła.
- Muszę iść.- powiedziała przez co chłopak zrobił smutną minę.- Widzimy się jutro. Napiszę jak będę u góry.- pocałowała go szybko ostatni raz i wróciła na swoje miejsce po czym wyszła.
Pomachała mu jeszcze i weszła do środka.
Tak jak mówiła napisała mu sms-a, że jest już w swoim pokoju cała i zdrowa.

***

Na następny dzień Lily myślała o swoim dzienniku. Wiedziała, że dała go Justin'owi i, że na pewno już go przeczytał. Przez to, że codziennie wieczorem pisze z chłopakiem nie czuje takiej pustki, że go nie ma i nie ma się gdzie wyżalić. Prowadziła go przez tak długi czas, że pisanie go było dla niej formą jakiegoś zobowiązania. Dlatego postanowiła napisać list. 
List dla Justina.
I dać mu go, gdy będzie wychodzić ze szpitala.
Po dzisiejszym dniu nabrała nadziei, że to się stanie.

Mój bohaterze!

Postanowiłam napisać do Ciebie ten list, ponieważ nie jestem w stanie powiedzieć Ci ile dla mnie znaczysz i jak bardzo ci dziękuję. Zabrakło by mi dnia i nocy a ja wciąż bym nie skończyła wymieniać jak dobrym człowiekiem jesteś.
Zacznę od tego, że piszę ten list o godzinie 23:04 16 marca 2014 roku. Może będziesz chciał go zatrzymać na lata. Wiesz, że jak bym to zrobiła, ponieważ kocham takie rzeczy i są świetną pamiątką.
Pamiętasz jak zobaczyłeś mnie po raz pierwszy? Ja pamiętam. 
Patrzyłeś na mnie jakbyś był zahipnotyzowany. Nie mogłam oderwać od Ciebie wzroku. Poczułam wtedy dziwny impuls. Wiedziałam, że to już coś znaczy.
Bóg mi Cię zesłał. Jesteś moim aniołem stróżem. I możesz się z tego śmiać, ale ja tak właśnie myślę. Bo tacy ludzie nie pojawiają się od tak.
Gdy pierwszy raz od roku wyszłam ze szpitala, bałam się strasznie, ale byłeś ze mną i już się nie bałam.
Dużo rzeczy bałam się zrobić, ale dzięki Tobie się udało i jestem Ci ogromnie wdzięczna.
Burzysz ze mną wszystkie mury. 
Pamiętam, gdy mi powiedziałeś pierwszy raz "kocham Cię", to były Twoje urodziny. Obejmowałeś mnie mocno w pasie jakbyś się bał, że ucieknę. Nie zdajesz sobie sprawy jaka byłam wtedy szczęśliwa. Później o tym rozmyślałam i zdałam sobie sprawę, że już dawno Cię kochałam.
Zaintrygowałeś mnie Justin'ie od pierwszego wejrzenia. 
Gdy złapałeś moje nadgarstki i powiedziałeś, że mam tego nie robić.
Nie znaliśmy się wtedy w ogóle a Ty już się o mnie martwiłeś. Ufam Ci bezgranicznie. Poszłabym z Tobą na koniec świata z zamkniętymi oczami bo wiem, że byś mnie ochronił. 
Sposób w jaki trzymasz moją rękę, w jaki mnie całujesz lub dotykasz doprowadza mnie do szaleństwa! Jesteś taki delikatny dla mnie. Nie boisz się okazać uczuć co w Tobie cenie najbardziej. Pamiętam co powiedziałeś, gdy siedzieliśmy w restauracji i jedliśmy obiad. Oparłeś się o stół, spojrzałeś na mnie i powiedziałeś "nigdy nie sądziłem, że się w Tobie zakocham, ale tak się stało". Rozpływałam się wtedy, patrzyłeś na mnie tak intensywnie.
Albo, gdy leżeliśmy razem na łóżku i zapytałam Ciebie:
- A jeśli okażesz się tylko pięknym snem?
Ty pochyliłeś się do mojego ucha i wyszeptałeś:
- Nie pozwolę Ci się obudzić.
Jesteś romantykiem Justin. Moim romantykiem.
Może i nie jesteśmy zawsze idealni, ale nikt nie jest, prawda?
Chcę Ci podziękować za wszystkie chwilę z Tobą. Za to co zrobiłeś dla mnie przez te trzy miesiące.
Więcej niż jakakolwiek osoba przez całe życie.
Chciałabym Ci dawać tyle samo szczęścia ile Ty dajesz mi. 
Chciałabym byś Twoją pierwszą i ostatnią.
Chciałabym być tą, z którą będziesz stał przy ołtarzu.
Chciałabym być tą, z którą będziesz się kłócił, ale zaraz godził. Zasypiał się i budził się obok. 
Chce pójść z Tobą na studia, przeżyć świetne trzy lata razem a nie jak połowa związków się rozstają i znajdują innych.
Nie chce tego. Chce tylko Ciebie Justin. Do końca. Na zawsze.
Kocham Cie tak, że to aż boli.

Z całą moją miłością, Twoja Lily.

PS. Dzięki Tobie w końcu opuściłam mury szpitala.
_____________________________________________________________

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Wybaczcie, ale mnie cały czas nie ma w domu.

15 komentarzy:

  1. Jeju!!! Jaki cudowny <3 Opłacało się tyle czekać ^^ Uwielbiam to opowiadanie! *-* Czekam nn ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakowało mi tego, ale twoje rozdziały mogę czytać wiele razy. Strasznie wciągnął mnie ten ff i jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O jeju. ! Jaki słodki. ! Oplacalo sie czekac. Wiedzialam ze wkoncu dodasz. ! <3 jestes cudowna. :* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Na takie rozdziały mogę czekać wiekami :D Takie słodkie i fajnie się czyyyta *-* Piękny list napisała Lil, chciałabym w przyszłości taki do kogoś napisać :/

    Buzi

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to, od godziny 21 przeczytałam całe opowiadanie. Wspaniałe, czekam na ostatni rozdział. Przepiękna historia, gratuluje za pomysł! xx

    OdpowiedzUsuń
  6. naprawde cudowny rozdzial ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozpływam się czytając to, zwłaszcza list!
    Jest cudowny i taki romantyczny
    Nie mogę się już doczekać kolejnego xx

    OdpowiedzUsuń
  8. List, który Lily napisała do Justina czytałam przy "A thousand years" i tak płakałam.. Boże, ten list, ta piosenka, to jest coś niesamowitego. To jest takie piękne i niemożliwie słodkie, że boję się, iż okaże się to tylko kolejnym młodzieńczym błędem i kiedy Lily wyjdzie ze szpitala, to się rozejdą. Nie chce tego bardzo, strasznie się obawiam. Mam nadzieje, że Lily już nie wróci do "starych nawyków" i będzie żyć jak każdy, a Justin potowarzyszy jej aż do końca jej dni.
    Kocham, pozdrawiam, czekam.
    Claudia ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć! Wpadam tu do Ciebie, by ogłosić, że zostałaś nominowana do Liebster blog awards na moim blogu, zapraszam: http://sroga-milosc.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział:) Aż nie mogę się doczekać co będzie w kolejnym :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się strasznie, że dodałaś rozdział! Już nie mogę się doczekać kolejnego xoxo

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezu kocham! Niesamowity rozdział! Czekam na NN! Kocham cię! ;*

    OdpowiedzUsuń