- Boję się.- wyznała, gdy nadchodziła jej kolej.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Nie musisz tego robić jak nie chcesz.- ścisnął mocniej jej dłoń.
- Wiesz... Nie chce być nastoletnią mamą, więc wolę się chwilę przemęczyć.- wyznała z ironią.
- Taa, ja też nie chce zostać tatą, dlatego kochanie wytrzymaj to.- powiedział a ona spiorunowała go wzrokiem.
- Lily Carter?- z gabinetu wyszła pani doktor.
- Jestem.- wstała dziewczyna.
- Zapraszam.- uśmiechnęła się i wskazała ręką gabinet.
- Zaczekaj tu.- zwróciła się do Justin'a.
- Z chęcią.- wyznał.
Kobieta była przed czterdziestką, miała blond włosy spięte w niski kucyk i czarne okulary. Była ładną kobietą i wydawała się bardzo miła przez co Lily się lekko rozluźniła.
- Ma pani osiemnaście lat, tak?- zapytała patrząc w kartę.
- Tak to znaczy jeszcze nie skończone, ale tak.
- Rozumiem. To pani pierwsza wizyta?
- Yhym.- kiwnęła głową.
- W celu zwykłego badania czy antykoncepcji?- wciąż patrzyła coś w papierach.
- Antykoncepcji, ale od razu chce sprawdzić czy nic mi nie jest.- przyznała.
Kobieta zaśmiała się.
- Słuszna uwaga, lepiej wiedzieć niż się później zamartwiać.
Lily również się zaśmiała.
- Dobrze, ten młody mężczyzna na korytarzu to domyślam się, że pani partner?- spojrzała na nią spod okularów i się uśmiechnęła.
- Zgadza się.- pokiwała głową i uśmiechem sam się pojawił na jej ustach.
- Współżyjecie już ze sobą?- zapytała i oparła się łokciami o stół przyglądając się jej.
Dziewczyna zaczęła się kręcić. Nie czuła się komfortowo, gdy obca kobieta zadawała takie pytania.
- Tak.- zdołała tylko tyle odpowiedzieć.
- Kiedy ostatnio miała pani miesiączkę? Prowadzi pani kalendarzyk?- dopytała.
- Dwa tygodnie temu, zazwyczaj zapisuje w telefonie w kalendarzu kiedy dostałam i ostatni dzień.- podsumowała.
- To bardzo dobrze. W takim razie zapraszam na fotel. Dam pani chwilę żeby się pani przygotowała.- wskazała ręką zasłonkę.
W tej chwili dziewczyna na nowo zaczęła się denerwować. Nie chciała żeby jej coś tam wkładano, nie żeby tam nic przedtem nie było, ale bała się, że będzie ją boleć.
- Już.- powiedziała, gdy zasiadła na fotelu.
Ginekolog założyła rękawiczki, wzięła jakiś przedmiot i odwróciła się w stronę pacjentki.
- Proszę się zrelaksować, nie będzie wtedy pani czuć dyskomfortu.- poleciła.
Starała się za wszelką cenę, ale gdy przedmiot lekko w nią wszedł zacisnęła oczy. Nie bolało, ale to uczucie nie było tak przyjemne jak doznania, które ma się ze swoim partnerem.
- Cóż- zaczęła doktorka.- Wszystko jest w jak najmniejszym porządku.- ściągnęła rękawiczki i wyrzuciła do śmietnika obok.- Zaraz wypiszę pani tabletki.
Lily ubrała się i wróciła na krzesło.
- Może je pani kupić w każdej aptece- podała jej kartkę.- Jedna tabletka dziennie, zawsze o tej samej porze. Proszę tego przestrzegać, bo jak pani zapomni albo weźmie za późno, trzeba tydzień odczekać i na nowo zacząć brać. Jeśli będzie coś nie tak proszę przyjść i wypiszemy nowe.
- Dobrze, dziękuję.- wstała.
- Również dziękuję, do widzenia.- wstała podała dłoń i się uśmiechnęła.
- Do widzenia.- uścisnęła dłoń i wyszła.
Chłopak wstał, gdy wyszła z gabinetu.
- I jak?- zapytał i objął ją ramieniem, gdy wychodzili.
- Nie było tak źle, musimy podjechać do jakiejś apteki.- wyjaśniła i wsiadła do samochodu.
Zapięła pas i sprawdziła czy na pewno się trzyma, tak jak zawsze to robi.
- Już jedziemy szefowo.- pocałował ją w policzek i ruszył.
Zatrzymali się w pobliskiej aptece. Lily wysiadała, ale chłopak ją jeszcze zatrzymał.
- Weź.- powiedział i podał jej banknot.
- Po co mi to? Mam pieniądze.- ściągnęła brwi.
- Ale weź, jakby nie patrzeć przeze mnie musisz brać te tabletki.- wyznał wciąż trzymając pieniądze między palcami.
- Ale ja też tego chce.- powiedziała i wyszła a chłopak się zaśmiał i pokręcił głową.
Chwilę później wróciła z małą reklamówką.
- Następnym razem ja kupuje.- powiedział i zaczął wycofywać.
- Chciałbyś.- prychnęła.
- Jesteś niemożliwa.- uśmiechnął się i spojrzał na nią co odwzajemniła.
***
- Hej Kate.- dziewczyna zapukała do drzwi pokoju dla pielęgniarzy.
- Hej Lily!- kobieta się ucieszyła.- Wejdź, coś się stało?- zapytała widząc jej lekko przerażoną minę.
- Nie, nie tylko chciałabym cię o coś poprosić dopóki nie ma Justin'a.- wyznała i podała jej białą kopertę.
- Co to, list?- przyjrzała się papierze, na którym było napisane na środku Justin.
- Tak, napisałam go niedawno i chciałabym żebyś mu go przekazała, gdy wyjdę ze szpitala.- wyjaśniła.
- Co? Dlaczego ty nie możesz tego zrobić?- zmarszczyła brwi.
- Nie wiem co się stanie przez ten czas, nie wiem kiedy ta chwila w ogóle nadejdzie albo czy w ogóle nadejdzie, ale...
- Nadejdzie.- przerwała jej poważnym tonem.- Uwierz w to w końcu Lily.
Dziewczyna westchnęła.
- Po prostu u ciebie wiem, że będzie bezpieczny i, że dotrzymasz mojej prośby.- skończyła.
Kate patrzyła to uważnie na dziewczynę, to na list.
- Dobrze- pokiwała głową.- Zatrzymam go u siebie przez ten czas. Nie musisz się bać.
- Nie boję się, dziękuję- uścisnęła ją.- Przyszły wyniki moich badań?- zapytała ciekawie zmieniając temat.
- Nie, nie- zdenerwowała się kobieta.- Jeszcze nic nie przyszło, wciąż czekamy.- przełknęła ślinę
- Na pewno...? Wydajesz się spięta.- zauważyła Lily.
- Dam ci znać jak tylko będą, też jesteśmy ciekawi.- wymusiła się na uśmiech.
- Dobrze, jeszcze raz dzięki.- zmarszczyła czoło i wyszła.
***
Czas mijał z dnia na dzień coraz szybciej. Nim się obejrzeli a był już maj. Lily powoli czuła się jakby wcale nie należała do tego szpitala. Jakby była tam gościem, bo naprawdę mało tam przebywała. Jeździli z Justin'em na przeróżne pikniki, do znajomych, na obiady do rodziców, nie każdą noc spała w szpitalu i było jej żal reszty pacjentów, że ona ma na to wszystko pozwolenia a inni nie. Czekali tylko na odwiedziny swoich rodzin żeby zabrali ich na jedne dzień na miasto i później znów odstawili do czterech ścian. Inni tak jak ona kiedyś mieli zakaz całkowitego opuszczania terenu szpitala. Wracali tyko żeby Lily mogła iść na lekcje. W końcu za niecałe dwa miesiące kończy szkołę.
Byli właśnie na kolacji u jej mamy wraz z Melanie, gdy Amy zapytała swoją córkę.
- Nie możesz się doczekać wręczenia świadectw, co?- włożyła kawałek sałaty do buzi.
- Czy ja wiem? Fajnie, że kończę szkołę, ale i tak nie będę mieć uroczystego zakończenia w liceum.- wzruszyła ramionami.
Wszyscy wymienili spojrzenia.
- Co?- zmarszczyła brwi.- O czym nie wiem?
- Pamiętasz jak naszym marzeniem było, że razem skończymy szkołę i nie mogłyśmy się doczekać ceremonii wręczenia świadectw i tego jak wyrzucimy nasze czapki w powietrze?- mówiła z ekscytacją przyjaciółka.
- Jasne, że pamiętam.- przyznała.
- Więc wasze marzenie się spełni.- powiedziała uśmiechnięta Lauren opierając się o stół.
- Żartujesz!?- krzyknęła zszokowana.
- To prawda!- zapiszczała Melanie.
- Zadzwoniłam do Susan po konsultacji z dyrektorem szkoły. Powiedział, że nie ma nic przeciwko bo w końcu brałaś nauki w szpitalu i szłaś tym samym materiałem w dodatku miałaś świetne oceny- wyjaśniła mama.
- O MÓJ BOŻE!- wykrzyknęła i zaczęła skakać z radości z przyjaciółką.
Justin się zaśmiał, ale był równie szczęśliwy co ona.
- Wiedziałeś!?- zwróciła się do chłopaka a on tylko wzruszył ramionami.
- Może.- wyznał.
- Uduszę cie!- podeszła do niego i mocno ścisnęła ale on ją pociągnął tak, że siedziała na jego kolanach.- Dziękuję, dziękuję wam wszystkim.- powiedziała.
- Nie ma za co skarbie. Cała rodzina chce być na twoim zakończeniu szkoły.- podsumowała mama.
- Nie mogę w to uwierzyć.- wypuściła głośno powietrze.
Po sprzątnięciu stołu chcieli zebrać się do domu, ale Justin powiedział, że ona i Melanie zostają na noc a on tylko wraca.
- Co? Czemu?- znów się zdziwiła.
- Amy poprosiła o to Susan, ostatnio jest strasznie uległa a ja wiem, że chcesz z Melanie zrobić w końcu babski wieczór. Poza tym nie spałaś w domu ponad rok kochanie, należy ci się.- pocałował ją w głowę.
- A ty?- zapytała.
- Ja będę u siebie pilnować Jacksona. Rodzice wychodzą dzisiaj do kina i na kolację.- wyznał.
- Twojego Jackson'a? Twojego brata?- zrobiła wielkie oczy.
Zaśmiał się.
- Tak mojego brata.
- A-ale, co na to tata?- dopytywała zaskoczona.
- Mama powiedziała, że oddaje go w opiekę do koleżanki. Dawno się z nim nie widziałem, tęsknie za nim.
- Ohh Justin. Jesteś takim dobrym bratem.- przytuliła go.
- Taa.- wciął głęboki oddech.
- Bawcie się dobrze.
- Będziemy- wyszczerzył się.- Będziemy grać w fifę.
Lily przewróciła oczyma.
- Typowi chłopacy.
- Eej, lepsze to niż ploteczki i malowanie paznokci. Typowe baby.- zrobił śmieszną minę.
- Wcale nie malujemy paznokci.
W tym samym momencie do salonu weszła Melanie z dwoma lakierami i zapytała:
- Na jaki pomalować? Mam dylemat.
Oboje spojrzeli na nią i chwilę później wybuchnęli śmiechem.
- Co?- zdezorientowała się.
- Nie, nic. Ten po lewej.- odpowiedziała Lily, gdy się uspokoiła.
- Też tak myślałam.- uśmiechnęła się i wyszła.
- A nie mówiłem?- podniósł jedną brew.
- Oj zamknij się.- pocałowała go.
Gdy chłopak wyszedł jeszcze siedziały w salonie i razem z mamą i siostrą oglądały jakiś serial. Później poszły się kąpać i położyły się łóżka. Faktycznie plotkowały, przyjaciółka opowiadała co się zmieniło w szkole, jaki mają luz już w szkole ze względu na to, iż są przygotowania do zakończenia i za tydzień będą przymiarki strojów absolwenta.
- Brakowała mi tego.- wyznała w końcu Melanie.- Taak. Mi też i to cholernie.- przyznała Lily i oparła się na łokciu twarzą do przyjaciółki.
- Ale teraz będzie już normalnie? Pójdziemy razem na studia i w ogóle?- zapytała Melanie i złapała dziewczynę za rękę.
- Jasne.- ścisnęła ją mocniej.
- A Justin?- zapytała przyjaciółka.
- Justin co?- zmarszczyła czoło.
- Nie chce iść na studia?
Lily głęboko wzdychnęła i opadła na łóżko oczami skierowanymi do sufitu.
- Weź mi nic nie mów, próbuje go jakoś namówić, ale nic z tego.
- Dziwne, mógł iść na studia już dwa lata temu, za rok lub dwa by je kończył.- wyznała Melanie.
- Wiem i on też to wie, ale nigdy nie przywiązywał wagi do edukacji choć zawsze się dobrze uczył. Dostał nawet stypendium za wyniki sportowe, ale go nie przyjął. Ludzie z wydziału powiedzieli, że gdy jednak się zdecyduje studiować będzie miał wciąż dofinansowanie. Bili się o niego rozumiesz? Był kapitanem drużyny koszykarskiej najlepszej w stanie- pokręciła głową.- Plus dostał się na Yale i Stanford.
- Coo!?- wykrzyknęła zdziwiona Melanie.
Lily tylko pokiwała głową.
- Przecież ty chcesz iść na Stanford university. To byłby świetny układ gdyby on też tam poszedł!- machała rękoma we wszystkie strony.
- Wolałby iść raczej na Yale- skrzywiła się.- To prestiżowa uczelnia, trudno się na nią dostać.
- Stanford to też świetna uczelnia, jest w rankingu najlepszych w USA. Poza tym na Yale jest najsławniejszy futbol, nie koszykówka.
- Od roku jest tam koszykówka. Zbierają najlepszych zawodników z całych stanów. Na dodatek miałby bliżej. Yale znajduję się półtorej godziny od Nowego Jorku a Stanford... Cóż to aż w Kalifornii.- powiedziała smutno.
- Lily nie przejmuj się, zobaczymy najpierw gdzie my się dostaniemy. Życie nam pokaże, tak samo jak i jemu,- uśmiechnęła się by dodać jej otuchy.
- Jak mówiłam nie wydaję mi się, że się zdecyduje. Myślę, że to po tym, gdy...- zatrzymała się nie wiedząc czy może powiedzieć.
- Po tym gdy co?- dociekała przyjaciółka.
- Nie wiem czy mogę...
- Jak zaczęłaś to już skończ.- rozkazała.
- Nie, naprawdę.
- Lily... Przecież nikomu nie powiem.- westchnęła.
Lily spojrzała na nią i się poddała.
- Myślę, że się załamał tak po tym jak zmarła Jazzy. Jego siostra.- powiedziała w końcu.
- Justin miał siostrę?- zapytała zdziwiona i ożywiona.
- Tak. Trzy lata temu popełniła samobójstwo.- mówiła patrząc w sufit.
Melanie milczała.
- Więc wiadomo skąd tak bardzo cie rozumie- powiedziała po chwili i się do niej przytuliła.- Masz świetnego chłopaka Lily, cieszę się twoim szczęściem.
- Wiem.- uśmiechnęła się.
*tydzień później*
- Jestem za niska.- jęknęła Lily, gdy toga ciągnęła jej się po ziemi.
- Niech się pani nie denerwuje, skrócimy ją.- powiedziała krawcowa.
- Skróciła już pani dziesięć centymetrów.- odparła załamana.
- Moja też jest długa.- powiedziała Melanie, gdy stały na środku salonu.
- Ale i tak jesteś wyższa. Nie chce iść na to zakończenie. Wyglądam śmiesznie.- oznajmiła.
- Wyglądasz ślicznie kochanie.- powiedział Justin i pocałował ją w czoło.
- Właśnie, poza tym każdy będzie tam tak wyglądał.- wzruszyła ramionami mama.
- Wielkie dzięki- zmrużyła oczy.- A tak w ogóle czemu my mamy przymiarki w domu skoro powinny być w szkole?- zapytała ciekawa.
- A byłabyś w stanie pójść do szkoły?- zapytała łagodnie mama.- Postanowiliśmy z dyrektorem, że krawcowa przyjdzie i weźmie miary do nas. A Melanie po prostu dotrzymuje ci towarzystwa.- uśmiechnęła się lekko.
- Racja, dziękuję.- powiedziała z wdzięcznością.
- Wyglądacie jak pingwiny.- powiedziała Lauren oparta o futrynę drzwi z ciastkiem w ręce.
- Idź stąd!- krzyknęła Lily i rzuciła w siostrę kapciem, ale ta zrobiła unik.- Mamo zabierz ją!- pożaliła się.
- Nie kłóćcie się!- zażądała mama.
- Przecież nie moja wina, że tak wygląda.- wyjaśniła Lauren.
- Zaraz do ciebie podejdę! Niech tylko wezmą te pomiary.- zagroziła.
- Widzę wszystko wraca do normy.- powiedziała mama a wszyscy się zaśmiali łącznie w Lily i Lauren, które z siostrzeńczą miłością się do siebie uśmiechały.
Brakowało tego w tym domu już długi czas.
______________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
PROSZĘ SKOMENTUJCIE BO CHCE WIEDZIEĆ CZY KTOŚ TU JESZCZE JEST I CZY MAM WCIĄŻ PISAĆ :(
Pisz,pisZ,pisz jestem ciekawa jak ta historia sie potoczy :))) rozdzial swietny <3
OdpowiedzUsuńW koncu napisałaś ❤ Super piszesz trzymaj się cieplutko Twoja najwierniejsza fanka ❤❤❤
OdpowiedzUsuńSpokojnie,dalej tu jesteśmy :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, czekam na kolejny.
@scute4
Świetny pisz dalej :-D
OdpowiedzUsuńpisz dalej :*
OdpowiedzUsuńJestem <3 nie ukrywam tęskniłam za rozdziałami :(
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że czekanie opłaciło się. Rozdział jest mega <3 Czekam na kolejny bo musisz pisać dalej! ❤
OdpowiedzUsuńRozdział nawet fajny. Szkoda, że nie opisujesz wszystkiego dokładniej, tak jak robiłaś to na początku. Teraz akcja bardzo szybko się dzieje. Moim zdaniem za szybko. Przez co rozdziały są krótkie. Bardzo mało jest teraz też, tego co myślą Justin i Lily.Poza tym myślę, że gdybyś częściej dodawała rozdziały, a nie raz na 4 miesiące to miała byś o wiele więcej czytelników. Twoje opowiadanie jest świetnie. Fabuła jest genialna i bardzo rzadko spotykana, bo głównie większość opowiadań, które teraz powstają są o Justinie jako BadBoy i o gangach.
OdpowiedzUsuńPisz dalej, jestem bardzo ciekawa jak skończy się historia Justin i Lily. Czekam na następny. :))
W wolnej chwili zapraszam też na moje opowiadanie.
http://americandream-opowiadanie.blogspot.com/
!! ❤
OdpowiedzUsuń