czwartek, 20 kwietnia 2017

Rozdział 7

Porankiem Lily została zasypana milionem pytań. Melanie nie chciała dać jej spokoju i wypytywała dlaczego była tak późno w domu, z kim poszła zjeść, ponieważ Lily nie pochwaliła się, że był to Justin. Mel słyszysz to oniemiała, była pewna, że to właśnie z Harry'm była na kolacji. Że z nim została cały wieczór po nauce u Justin'a. Myliła się.
Ze względu na to, że Lily opowiadała bardzo na około postanowiła zadzwonić do Justin'a i jego zapytać.
Niestety chłopak był atakowany pytaniami ze strony Ryana a na jego nieszczęście dołączyła się jeszcze przyjaciółka.

- Powiedziałem ci już! Uczyliśmy się, potem postanowiliśmy coś zjeść i odwiozłem ją do domu. To wszystko.- wyjaśnił po raz sety kumplowi.

- I nic nie zaszło?- dopytywał.

- A do czego miało zajść kretynie? Ona ma chłopaka, którego kocha i ja to szanuje. Po prostu dobrze nam się rozmawiało.- dokończył już spokojniejszy.

Oparł się dwoma rękoma o blat w kuchni i spuścił głowę.

- Chłopie wykończysz się, chce twojego dobra zrozum to.- oznajmił przyjaciel.

- Wiem o tym.

- To się ogarnij! Raz mówisz, że nie chcesz mieć z nią kontaktu a, gdy tylko zdąży się okazja żebyś z nią spędził czas to biegniesz niczym struś pędziwiatr!

- Nie moja wina, że nie potrafię być od niej daleko wiedząc, że ona jest tak blisko! Kurwa rozumiesz mnie choć trochę?- zmarszczył brwi.

- Taak, chyba tak.- podrapał się po brodzie przyjaciel.

- Lepiej się pochwał jak było w kinie.- zmienił temat.

- Normalnie.- wzruszył ramionami Ryan.

- Normalnie? Żartujesz sobie ze mnie. Wypytujesz mnie o najmniejsze szczegóły i prawie zabijasz a ty mi odpowiadasz, że byłeś wczoraj w kinie z przyjaciółką mojej byłej jak i mojej teraźniejszej i mówisz, normalnie!? Jesteś kretynem, mówię poważnie.- pokręcił głową niedowierzając.

- Przyjaźnimy się tak jak wy. Poszliśmy po prostu do kina, to nie była randka.- wyznał.

- Oczywiście, że nie była.- napił się wody z butelki.

- Mówię poważnie.

- Ja też jestem całkiem poważny.- stwierdził co irytowało Ryan'a.

- To ty jesteś idiotą, idę zrobić zakupy.- machnął ręką i wyszedł a chłopak się zaśmiał.

Gdy przyjaciel wyszedł usiadł przy laptopie by wydrukować swój esej. Zauważył, że Lily nie zabrała swojego komputera, więc postanowił jej go zawieźć. I tak miał jechać na uczelnie.
Ubrał się i wszedł z mieszkania.

- Hej.- odezwał się głos za chłopakiem, gdy pukał w drzwi akademickiego pokoju.

Odwrócił się i zobaczył Lily w szlafroku i mokrymi włosami. Miała na sobie japonki i trzymała w ręku kosmetyczkę co wskazywało na to, że brała prysznic.

- Cześć, przywiozłem ci laptopa bo zapomniałaś wczoraj a może chcesz pouczyć się czy coś.- podrapał się po głowie.

Czuł się niezręcznie stojąc na środku korytarza tylko z nią ubraną w szlafrok. Mimo wszystko wygadała pięknie bez makijażu.

- O, dziękuje. Wejdź, oddam ci od razu kurtkę.- uśmiechnęła się i zaprosiła go do środka.- Melanie zeszła na śniadanie, powinna niedługo wrócić.

Chłopak wszedł i odłożył laptopa przy jej biurku.

- Wybacz, że widzisz mnie w takim stanie, ale niedawno wstałam. Chciałam się w końcu wyspać.- zaśmiała się.

- Nie ma problemu, wyglądasz ładnie.- powiedział i po chwili uderzył się w twarz w myślach.

Dziewczyna się lekko zaczerwieniła.

- Dzięki- powiedziała cicho i wzięła ciuchy.- Pójdę się ubrać, zaraz wrócę.- oznajmiła i wyszła a on tylko kiwnął głową.

Usiadł przy biurku i rozejrzał się po pokoju. Dziewczyny utrzymywały porządek, wszystko ładnie powikłanie na półkach i biurkach, zdjęcia i obrazki powywieszane na ścianach, lecz nie w przesadnych ilościach. Pokój wcale do dużych nie należał, ale dla nich dwóch był wręcz idealny, mieściły wszyskich swoje rzeczy. Chłopak okręcił się na fotelu i zobaczył na szafce nocnej zdjęcie w ramce, na którym znajdowała się Lily wraz z rodziną. Ścisnęło go w sercu, ponieważ to było zdjęcie z Waszyngtonu, gdy wszyscy razem pojechali odwiedzić dziadków i Justin po kryjomu, gdy siedzieli wszyscy na ganku zrobił zdjęcie. Tamte czasy utkwiły mu w pamięci.
Na ścianie nad łóżkiem była wielka tablica korkowa, która składała się z samych zdjęć. Byli na nich wszyscy. Rodzina, znajomi z Nowego Jorku, przyjaciele ze studiów, zdjęcia z Harry'm, które najchętniej by zerwał i co go bardzo zdziwiło. Znajdowało się tam zdjęcie Nathan'a. Kolejne zdjęcie przykuło jego uwagę jeszcze bardziej, ponieważ była na nim Lily wraz ze swoim już nieżyjącym chłopakiem.
Nie widział go wcześniej. To zdjęcie musiało być gdzieś schowane w mieszkaniu na Manhattanie.
Wyglada na to, że już pogodziła się na dobre z tamtą sytuacją i potrafi wspominać dobre czasy spędzone z nim.

- Pewnie niedługo tutaj będziesz- usłyszał głos za sobą i aż podskoczył, ponieważ nie słyszał w ogóle jak weszła. Odwrócił się w jej stronę i zauważył, że już jest ubrana i ma suche, ułożone włosy.- Lubię robić zdjęcia i później je wywoływać na pamiątkę. Czasami sobie leżę i przypominam kiedy i gdzie zdjęcie było robione.- wyjaśniła i się uśmiechnęła.

Chłopak słuchał jej uważnie i zastanawiał się nad czymś.

- To- wskazała na zdjęcie gdzie siedziała ich cała paczka.- Było robione prawie dwa lata temu na grillu w bractwie. Dopiero się poznawaliśmy. To były super czasy.- powiedziała patrząc na zdjęcie.

- A to?- nie mógł się powstrzymać.

Dziewczyna spojrzała na zdjęcie rodzinne.

- To było u moich dziadków w Waszyngtonie, gdy miałam przepustkę w...- zacięła się nie chcąc dokańczać.- Po długim czasie odwiedziłam dziadków.- wyjaśniła szybko.

Nie kontynuował jej wypowiedzi. Wiedział o co chodziło.

- Kto robił wam to zdjęcie? Widać, że żaden przechodzeń skoro jest na posesji dziadków.- stwierdził.

- Amm, nie pamietam dobrze. Chyba jakiś sąsiad przyszedł na chwile, sama już nie wiem to było dawno.- zmarszczyła brwi patrząc na zdjęcie i naprawdę próbowała sobie przypomnieć.

Chłopak się już więcej nie odezwał.

- Cześć.- usłyszeli i spojrzeli w stronę drzwi jak właśnie wchodziła Melanie.

- Cześć.- odezwał się chłopak i cieszył się, że przerwała jako myśli.

- Co tam?

- Przywiozłem Lily laptopa.- wytłumaczył.

- Przepraszam was na chwile, powiedziałam Josephine, że przyniosę jej notatki, które pożyczyłam wczoraj. Zaraz wrócę.- oznajmiła i wyszła z kartkami z pokoju.

Chłopak usiadł na pościelowym łożku i widział jak na przeciwko przyjaciółka się na niego uważnie patrzy.

- Co?- odezwał się zmieszany.

- To ja się pytam, jak wczoraj było?- zapytała.

Chłopak cieżko westchnął.

- Przecież napisałem ci rano.

- Może powiecie coś jeszcze? Jesteście tacy tajemniczy, co całowaliście się i boicie powiedzieć?- gestykulowała rękoma.

- O czym ty mówisz, nie absolutnie.- pokręcił głową.

Nastała chwila ciszy. Chłopak oparł się łokciami o kolana i spuścił głowę.

- Jechała ze mną samochodem.- w końcu się odezwał a dziewczynie prawie gałki oczne wypadły.

- Niesamowite.- tylko tyle była w stanie powiedzieć i bardziej to mówiła sama do siebie niż do niego.

- Na początku się bała jak za pierwszym razem, ale wsiadła. I wcale pózniej nie odczuwała strachu, zauważyłbym.- wytłumaczył.

- Może jest szansa Justin.- odezwała się.

- Szansa na co?- zmarszczył brwi.

- Że sobie przypomni.

- Tak ma się nie stać.- mówiąc to kłamał samego siebie.

- Nie powstrzymasz tego, że wspomnienia zaczną do niej wracać. Stanie się to w najmniej oczekiwanym momencie.- powiedziała poważnie.

- Jednie dziennik może jej w tym pomóc.- westchnął.

- Niekoniecznie, czasami ma dziwne zachowania.- wyznała.

- Jakie?- zapytał przejęty.

- Mowa tutaj o naszyjniku od ciebie, którego nigdy nie ściąga. Czasami bierze w rękę i patrzy się jakby myślała o tym od kogo go naprawdę dostała. Myśli, że mama jej go podarowała na osiemnaste urodziny. Wszyscy wiemy, że to nie jest prawdą. Druga sprawa, jak byłyśmy w Nowym Jorku na przerwie przed studiami poszłyśmy do Central Park'u. Zgadnij na jakiej ławce usiadła?- zapytała retorycznie a chłopak już wiedział.- Tak, usiadła na ławce gdzie były wasze inicjały. Na dodatek spojrzała na nie i przejechała po nich ręką uśmiechając się i powiedziała do mnie "romantyczne". Ona nad tym nie panuje Justin. Oczywiście dziennik pozwoli jej przypomnieć dobie wszystko, ale nie chce go dotykać, boi się, że popadnie w stan, w którym była kiedyś.- skończyła mówić smutno.

Justin siedział i słuchał uważnie. Nie widział, że takie sytuacje miały miejsce. Zdawał sobie sprawę z tego, że Lily ma swój dziennik, ponieważ Kate jej go oddała, tak samo wiedział, że nie będzie chciała go przeczytać, ale sprawy są coraz bardziej skomplikowane.

- Ale dlaczego? Ona nawet nie pamięta mnie po tym jak do niej poszedłem, gdy się wybudziła. Nie poznała mnie do tej pory.- powiedział cicho.

- Justin ona była wtedy w szoku. Za dużo się działo w jednej chwili, dlatego też nie pamięta kto tam był.- westchnęła.

- Może to i lepiej.- powiedział w końcu.

- Jesteś uparty jak osioł.- odpowiedziała mu przyjaciółka.

- Mel po prostu w moim życiu też się dużo zmieniło. Wtedy nie byłem dla niej odpowiedni, teraz nie jestem jeszcze bardziej.- powiedział i wstał a w tym czasie weszła do pokoju Lily.

- Wychodzisz już Drew?- zapytała.

- Tak, muszę jeszcze załatwić parę spraw. Do wieczora.- odpowiedział i wyszedł.

- Dziwne, czym go przegoniłaś?- zaśmiała się Lily.

- Taak, dziwne- odpowiedziała Melanie wciąż patrząc na drzwi.- Niczym, idę do sklepu- zaczęła się szybko zbierać.- Chcesz coś?

- Nie.- opowiedziała zdezorientowana dziewczyna.

Melanie ubrała się szybko i wybiegła z akademika po drodze wzywając taksówkę.

- Dzień dobry, za czarnym Range Rover'em wpadła do taksówki jak burza i, gdy tylko powiedziała kierowcy co ma robić on zaczął jechać.

Patrzyła jak sportowy, drogi samochód pędzi przez ulice miasta. Range Rover evoque jeden z nowszych modeli nienależny do najtańszych. Wie o tym, że Justin nie pochodzi z biednej rodziny, ale z tego co wie chłopak już zarabia sam na siebie, plus dostaje pieniądze za stypendium.
Tylko nigdy jej nie wspomniał czym się zajmuje.
Szybko musiał przenieść swój "biznes" skoro ma tutaj tyle spraw do załatwiania.

Samochód zatrzymał się przed budynkiem. Był to zwykły blok mieszkalny. Chłopak zaparkował i wisiał z auta po czym pokierował się do bramy, którą mu ktoś otworzył domofonem.
Oczekiwał go.
Dziewczyna zakała jeszcze chwile zaczekać aż chłopak nie wyjdzie. Minęło niespełna dwadzieścia minut i był z powrotem. Wsiadł jakby nigdy nic do auta i odjechał.

- Gdzie jedziemy tym razem?- zapytał taksówkarz odwracając się do dziewczyny.

- Do akademika.- odpowiedziała i spojrzała w szybę.

Nie podoba jej się tajemnicze zachowanie chłopaka. I nie podoba jej się jego "praca" jakakolwiek ona jest.

Postanowiła, że wieczorem na wigilii w bractwie porozmawia z nim. Tylko nie wie jak ma to jemu przekazać.
Wróciła do akademika i położyła się na łóżku.

- Długo ciebie nie było patrząc na to, że nic nie kupiłaś.- zauważyła Lily.

- Jednak nic nie chciałam, poszłam się przejść.- przeczesała włosy ręką.

- Taksówką?- podniosła jedną brew dziewczyna.

Melanie została przyłapana i nie miała najmniejszego zamiaru mówić dziewczynie, że śledziła swojego przyjaciela.

- Pojechałam taksówką, ponieważ chciałam zrobić większe zakupy na obiad, ale nie miałam pomysłu i wróciłam na pieszo.- wymyśliła szybko.

- Okej.- Lily już nic więcej nie mówiła, a Mel wiedziała, że jej nie uwierzyła.

Pewnie się domyśliła, że pojechała za chłopakiem, ale na jej szczęście nie ciągnęła tematu.

- W takim razie możemy pójść coś zjeść i potem się wyszukujemy i pojedziemy do bractwa.- zaproponowała Lily a dziewczyna się zgodziła.

3 komentarze:

  1. niech ona sobie przypomniiiii xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze super rozdział. Bardzo się ciesze, że tak szybko go dodałaś :)) Za ile rozdziałów Lily przypomni sobie o Justinie ? Czy w ogóle sobie o nim przypomni ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu kocham cie! Niech ona sobie przypomnj blagam!!

    OdpowiedzUsuń