niedziela, 2 kwietnia 2017

Rozdział 6

- Mieliśmy spędzić miło wieczór.- powiedziała z uśmiechem, gdy chłopak całował ją wzdłuż szyi.

- A nie spędzamy?- podniósł jedną brew, gdy się od niej oderwał.- Film obejrzeliśmy.- zaśmiał się.

- No tak, więc kochany czyń honory.- uśmiechnęła się i chłopak mocno ją pocałował.

Jego ręce jeździły po jej ciele a ona tylko co jakiś czas wydawała z siebie pomruki.

- Skarbie kocham, gdy jesteś głośna, ale nie chce by później przez najbliższe dni Zayn mówił mi jak to się przez nas nie wyspał.- powiedział, gdy wydała głośny krzyk kiedy w nią wszedł.

- Po-postaram się- wydyszała.- Ale nie przestawaj.

Tak jak powiedziała, tak i zrobił.

***

Następnego dnia rano Lily dostała śniadanie do łóżka. Tosty z czekoladą i kawa z mlekiem. Kochała takie małe gesty.

- A to za co?- ucieszyła się, gdy chłopak usiadł obok na łóżku i podał jej tacę.

- Za to, że jesteś.- powiedział i pocałował ją czule w usta.

- Ooh jesteś najlepszy, kocham cię.- pocałowała go jeszcze raz szybko w usta i zaczęła konsumować swój pyszny posiłek.

Starał się, widać to było. Był dla niej naprawdę dobrym chłopakiem i nie jedna chciałaby takiego mieć. Kochała go, to oczywiste i było to zupełnie inne uczucie niż z Nathanem. Teraz była dorosła, ale mimo wszystko w pewnych momentach czuła pustkę, pustkę w sercu i to nie było z powodu jej ukochanego, który odszedł prawie cztery lat temu. Nie wiedziała co to.

Chłopak leżał obok niej i złapał za wisiorek na jej szyi i zaczął się dokładnie przyglądać.

- Co to za naszyjnik? Masz go na sobie zawsze, a ja nigdy nie zapytałem od kogo to.- spojrzał na nią.

- Ah ten- dotknęła serduszka całego w małych brylantach.

Czasem zapomniała, że ma go na sobie, ponieważ mimo, iż się ślicznie błyszczał chowała go czasami za swetrem tak, że nie było go widać.

- Nawet nie pamiętam- sięgnęła pamięcią by sobie przypomnieć, ale naprawdę nie pamiętała od kogo go dostała.- Dostałam go chyba od mamy na moje osiemnaste urodziny.- odpowiedziała, ale sama nie wiedziała czy mówi prawdę.

- Cóż musi dla ciebie dużo znaczyć skoro go nigdy nie ściągasz- westchnął.- Ale pasuje ci.- pocałował jej ramie a ona uśmiechnęła się wdzięcznie.

- Co robisz na przerwę świąteczną?- zmieniła temat.

- Jedziemy z Zayn'em do Anglii.- mówiłem ci.

- Tak, ale na całą przerwę?- zmarszczyła brwi.

- Tak, chce trochę spędzić czasu z rodziną.- wyjaśnił.- Myślałem, że ty też wracasz do Nowego Jorku.

- Bo wracam, będziemy jechać jeszcze do dziadków do Waszyngtonu, ale myślałam, że zostaniesz jeszcze z dwa dni. Ja muszę, ponieważ tak mam samolot.

- Nie, w ten sam dzień jak zaczyna się przerwa mam samolot, to jedyny bez przesiadek.- skrzywił się.- Ale będziesz z Mel, poza tym pewnie inni też nie wyjeżdżają w ten sam dzień.- pocieszył ją.

- No tak.- uśmiechnęła się lekko.

- Ale będę dzwonił, mimo różnicy czasu będę dzwonił żeby zapytać jak się czujesz.- wyszczerzył się.

- Dobrze, tylko nie bądź upierdliwym chłopakiem i nie dzwoń co godzinę.- zaśmiała się.

- Oczywiście, że nie. Będę dzwonił co piętnaście minut!

- Zabije cie wtedy.- spojrzała na niego przerażona a on zaśmiał się jeszcze głośniej.

***

Popołudniu spotkali się ze znajomymi i poszli na wspólny obiad do ich ulubionej knajpy. Weszli uśmiechnięci trzymając się za ręce a wszyscy już czekali.

- Cześć.- przywitali się.

- Hej.- odpowiedzieli.

Gdy usiedli Zayn patrzył na nich z chytrym uśmiechem i lekką złością. Oparł się łokciami o stół i oparł na dłoniach głowę.

- Witamy gołąbeczki, jak się spało dzisiejszej nocy? Jeślibyście pytali ja wyspałem się wyśmienicie, mimo głośnych krzyków zza ściany młodej kobiety, która darła się jakby ją przecinali kosą.- uśmiechnął się sztucznie i zamrugał oczami.

Lily przełknęła ślinę i próbowała się nie zaśmiać a Harry patrzył na niego jak na ostatniego idiotę na tej planecie.

- My też się wyspaliśmy, cieszę się, że ty też przyjacielu.- wyciągnął rękę i poklepał przyjaciela po ramieniu.

Wszyscy parsknęli śmiechem, oprócz Justin'a.

- Mówiłem.- Harry szepnął do ucha Lily o pocałował ją w opuszek a ona się uśmiechnęła.- Zaknebluje cię następnym razem.- dodał a ona się zaczerwieniła przez co schowała twarz we włosach.

Musi się pilnować następnym razem.

Justin patrzył na całą sytuację i próbował ukrywać złość i smutek.
Domyślał się, że ze sobą sypiają, ale wmawiał sobie, że to nie jest prawdą.
Ona była tylko jego.

- Co jemy!?- zapytał głośniej by przekrzyczeć wszyskich Ryan.

Widział już złość swojego przyjaciela, dlatego wolał zmienić temat.

Wszyscy spojrzeli na niego i złapali zgodnie za menu. Kelner przyszedł by złożyć zamówienie i w czasie czekania przeszli na mniej trenujące tematy.
Rozmawiali ze sobą jak grupa dobrych znajomych mimo iż niektórzy znali się krótko.

- Za tydzień zaczyna się przerwa świąteczna i ze względu na to robimy w sobotę w bractwie mini wigilie. Czujcie się zaproszeni.- oznajmił Harry.

- Jeeej będą prezenty!- klasnęła szczęśliwa Holly.

- Nie losujemy w tym roku.- odezwał się Zayn.- Ostatnio o tym rozmawialiśmy.

- Ah no tak.- skrzywiła się dziewczyna.

- Kochanie jesteśmy studentami, nie stać nas na prezenty.- odpowiedział Zayn i wszyscy się zaśmiali.

- To prawda, trzeba zrobić zakupy dla rodziny.- powiedziała Amelia.

- Coroczny problem.- westchnęła Melanie.

- Kto zostaje pare dni po przerwie?- zapytała Lily.- My z Melanie jedziemy trzy dni później.

- My z Justin'em też.- odparł Ryan.

- Widzisz a bałaś się, że będziecie same.- uśmiechał się Harry.

- Gdzie lecicie?- zapytała.

- Do Nowego Jorku.- odpowiedział Justin a Lily jeszcze bardziej się uśmiechnęła.

- My mamy lot o czternastej dwadzieścia...

- Pięć? My też.- dokończył Ryan.

- Ale super! Wracamy razem.- powiedziała podekscytowana Melanie.

- Super. Dawajcie znać co będziecie bez nas robić, to jest oczywiste, że nudzić się.- powiedział dumny Zayn.

- Skromniutki jak zawsze.- uśmiechnęła się złośliwie Melanie a Zayn puścił jej oczko i napił się swojego napoju.

***

Przez cały tydzień Lily uczyła się pilnie do egzaminów. Zbliżała się sesja a materiału mało nie było. Spotkała się z Harry'm kiedy mogła, czasem nawet razem się uczyli w bibliotece albo u niego jednak nie mieli jak sobie pomagać, ponieważ to zupełnie inne kierunki, dlatego też Lily spędzała więcej czasu z Melanie i Justin'em, któremu pomagały. Wyszło na to, że chłopak radził sobie świetnie i nie trzeba było mu wiele tłumaczyć, ale mimo wszystko uczył się z nimi bo dobrze się ze sobą dogadywali, czasami chłopak zostawał naprawdę do późna. Zamawiali razem jedzenie i robili sobie wtedy przerwy, w których rozmawiali o wszystkim i o niczym.
Był dzisiaj piątek i Lily przyjechała do Justin'a, ponieważ Mel jak to powiedziała miała dzień wolny od nauki i chciała iść do kina. Przez to, że nikt nie mógł a ona nie chciała iść sama Ryan zaproponował by poszli razem.

- Jak zwykle mam problem z końcówką eseju. Nigdy nie wiem jak to skończyć.- jęknęła Lily, gdy siedziała na kanapie z laptopem i nie widziała co pisać dalej.

- Pokaż- odezwał się chłopak.- Nie jestem orłem, ale spróbuje ci pomóc.- usiadł obok dziewczyny i zabrał jej laptopa po czym zaczął czytać.

Dziewczyna usiadła bokiem, oparła się na ręce o oparcie kanapy i patrzyła jak chłopak przeskakuje wzrokiem z linijki na linijkę. Spojrzała na zarys jego szczęki, pełne usta, których nie jedna mu zazdrości, prosty, zgrabny nos i tatuaż na szyi.
Był przystojny, to było pewne.
Był w jej typie i o tym też wiedziała.
Był typem faceta, z którym mogłaby być.
Gdyby nie była z Harry'm.

- Skończone.- chłopak spojrzał na nią z uśmiechem a ona nagle się ocknęła.

Patrzyła na niego tak długo, że on zdążył skończyć jej pracę.

- Yyy, dziękuje. Nie musiałeś.- powiedziała po chwili.

- Serio nie ma problemu, sprawdź czy jest okej.- patrzył na nią cały czas.

- Jest okej.- przytaknęła.

- Nawet nie przeczytałaś.- zaśmiał się.

- Ale na pewno jest okej, jeśli chodzi o to to ci ufam. Twoje oceny są naprawdę dobre.- przyznała.

- Dziękuje, jestem po prostu inteligentnym facetem.- przyłożył rękę do serca.

- Jesteś idiotą.- powiedziała, ale po chwili oboje zaczęli się śmiać.

- Jestem koszmarnie głodny po tylu godzinach nauki, zjemy coś?- zapytał.

- Z miłą chęcią.- odpowiedziała i poszli do kuchni.

Justin zaczął szperać w szafkach a ona patrzyła na niego uważnie.

- Gotujesz?- zapytała ciekawa.

- Tak, ale gdy mam z czego.- skrzywił się i odsunął się kawałek by pokazać jej pustą lodówkę.

Lily się zaśmiała.

- Lodówka typowego studenta.

- Ryan wszystko wyżarł, mówił, że zrobi dzisiaj zakupy.- podrapał się po głowie.

- Możemy coś zamówić, z chęcią zjadłabym jedzenie z naszej ulubionej knajpy, ale nie dowożą.- wyjaśniła.

- Zawsze możemy tam pojechać.- wzruszył ramionami.

- Chcesz?- zapytała.

- Jasne, na dzisiaj i tak chyba dość nauki. Głowa mnie zaczęła boleć od zbyt wielu informacji.- wyznał.

- Przyznam ci racje. W takim razie chodźmy.- uśmiechała się.

Ubrali się i zeszli na dół gdzie chłopak zaczął kierować się w stronę parkingu.

- Tam jest przystanek!- zawołała i pokazała w drugą stronę.

- Pojedziemy samochodem.- odpowiedział.

- Amm, ja... Ja nie jeżdżę samochodem.- powiedziała po chwili a chłopak stanął.

Wziął głęboki oddech i zaczął iść w stronę dziewczyny. Całkowicie zapomniał.

- Jeśli chcesz możemy pojechać autobusem, ale naprawdę będę jechał wolno i ostrożnie.- powiedział spokojnie.

Dziewczyna myślała chwile i w końcu kiwnęła głową. Gdy szła w stronę samochodu i chłopak stał już i trzymał jej drzwi zastanawiała się, dlaczego nawet nie zapytał czemu nie chce wsiąść.
Doceniała to, że nie naciskał.

Justin wsiadł i czekał chwile żeby się oswoiła. Widział jak sprawdza co chwile pas czy aby na pewno jest zapięty. Przypomniało mu się jak ponad dwa lata temu pierwszy raz wsiadła z nim do samochodu. Jakby był to ten sam dzień.

- Jeśli nie jesteś pewna to pojedziemy auto...

- Jedź, jestem pewna.- odpowiedziała.

Kiwnął głową i ruszył. Jechał wolno, tak jak przepisy mówiły. Włączył cicho radio by nie było niezręcznej ciszy. Jednak zastanawiała go jedna rzecz, dlatego postanowił zapytać.

- Kiedy ostatnio jechałaś samochodem?- zapytał wciąż patrząc na drogę.

Zastanawiała się chwile aż odpowiedziała.

- Pod koniec września, gdy mama zawodziła mnie na lotnisko.- wyznała.

- A ty sama? Przypuszczam, że masz prawo jazdy.- oczywiście, że miała, ale udawał, że nie ma pojęcia.

- Tak, mam. Nie wiem, rok temu. Może dłużej.- powiedziała ciszej.

- Rozumiem.- przytaknął i zdał sobie sprawę, że mimo iż wróciła do normalności wciąż ma jakieś lęki.- Jechałaś kiedyś z Harry'm?

- Tak, ale tylko z trzy razy. Na codzień poruszam się komunikacją miejską.- powiedziała i miała wrażenie, że on wie dlaczego nie wsiada do każdego samochodu.- To nie tak, że on źle kieruje, kieruje bardzo dobrze. Po prostu, nie jeżdżę autami. Mam taki... fetysz.- zaczęła się tłumaczyć by nie wyjść na wariatkę, ale palnęła taką głupotę, że w myślach siebie spoliczkowała.- I jest to bardziej ekologiczne.- dodała.

Chłopak się zaśmiał pod nosem. Jest urocza.

- Ekologiczne? Autobus też zanieczyszcza powietrze.- wyznał.

- Tak, ale gdybym jeszcze ja jeździła to zanieczyszczałabym je jeszcze bardziej. Rozumiesz o co chodzi?- zapytała i znowu siebie biła po twarzy w myślach.

- Tak, jasne, że rozumiem. Powinnaś zostać przywódczynią świata, ludzie powinni brać z ciebie przykład. Naprawdę to doceniam.- powiedział a ona uderzyła do w ramie i zaczęła się śmiać.

- Nie nabijaj się ze mnie. To poważny problem.- stwierdziła i oboje wybuchli śmiechem.

Wychodzi na to, że po wyjściu ze szpitala jeździła autem, ale później znowu przeszła jakiś kryzys, przez który boi się jeździć. To normalne.
Kiedyś jedynymi osobami, z którymi jeździła bez strachu była mama i Justin.
Teraz jest to najwidoczniej tylko mama.

- Jesteśmy na miejscu.- oznajmił i wysiadł z auta po czym otworzył jej drzwi.

- Dziękuje.- uśmiechała się wdzięcznie po czym poszli do środka.

Wybrali stolik przy oknie. Było już ciemno na dworze.
Wzięli menu i zaczęli wybierać jedzenie przy tym wymieniać się sugestiami co jedzą.

- Zjadłabym zapiekankę makaronową z topionym serem i kurczakiem, ale zjadłabym też kluski w sosie z borowików i kurczakiem i mam dylemat.- jęknęła a chłopak patrzył na nią oparty i ukrywał uśmiech w pięściach.- Chyba wezmę zapiekankę.- odparła lekko smutna.

Wyglądała tak uroczo z miną smutnego psa.
Kiedyś musiałby prosić ją milion razy by coś zjadła a teraz je z miłą chęcią.

- Weź zapiekankę a ja wezmę makaron.- wzruszył ramionami.- Pozwolę ci podjeść.- szepnął i puścił jej oczko.

Lily się zaśmiała i w tym czasie przyszła kelnerka i chłopak zamówił dwa dania i napoje dla nich.

Gdy czekali na jedzenia cały czas ze sobą rozmawiali. Tematy przychodziły same a oboje w głębi duszy bali się, że będzie niezręcznie. Ponieważ nie znali się długo i nie mieli dużo wspólnego.
Oczywiście jej się tak wydawało.
Nawet z Melanie czasem dochodziło do chwil gdzie nie gadały ze sobą bo nie było o czym a z nim buzia jej się nie zamykała i cały czas była uśmiechnięta lub się śmiała co go rozrywało od środka.
Od ponad dwóch lat marzył by spędzić z nią taki dzień.

- To jest tak dobre, że nie chce żeby się kończyło.- mówiła z pełną buzią jedząc raz ze swojego talerza a drugi raz z jego.

- Potwierdzam.- odpowiedział jedząc jej zapiekankę.

Doszli do wniosku, że będą się wymieniać jedzeniem bo oba są tal dobre, że nie wiedzieli, który jeść.

- Najadłam się jak prosiak.- odpowiedziała pijąc resztkę swojego napoju.

- To grzech jeść tyle o takiej godzinie.- stwierdził a dziewczyna spojrzała na zegarek.

- Jest już jedenasta, dlatego jestem taka zmęczona.

- Zbieramy się?- zapytał na co przytaknęła.

Wstał i poszedł zapłacić, ale dziewczyna go zatrzymała dając mu pieniądze. On tylko spojrzał na nie i pokręcił głową.

- Nie żartuj sobie.- i poszedł zapłacić a ona była zła, ponieważ nie lubi, gdy ktoś za nią płaci a to nie pierwsza sytuacja, gdy robi to Justin.

Raz prawie się pozabijali w akademiku w drodze do drzwi żeby zapłacić za jedzenie i wyszło na to, że wyprzedziła ich Melanie.

Justin przetrzymał dziewczynie drzwi by wyszła i od razu uderzyło ją zimne powietrze. Niestety w Kalifornii noce są chłodne. Chłopak zauważył to i dał jej swoją kurtkę.

- Nie trzeba, idziemy już do samochodu.- powiedziała, gdy założył ją na jej ramiona.

- Niby kawałek, ale możesz być chora. Poza tym tak się najedliśmy, że pewnie będziemy szli do samochodu z pół godziny.- stwierdził.

- To też jest możliwe.- uśmiechnęła się.

Gdy w końcu wsiedli do samochodu i zapieli pasy zapytał:

- Zawieźć cię do akademika czy do Harry'ego?

Lily zmarszczyła brwi.

- Do akademika, dlaczego niby tam?

- Nie wiem, pytam dla jasności, dzisiaj piątek, może nocujemy u chłopaka.- wzruszył ramionami i zaczął cofać.

- Nie, nie zawsze tam śpię. Zazwyczaj po imprezach w bractwie.Nie czuje się tak jakoś swobodnie, mieszka tam w końcu dwudziestu chłopaków.- wyznała.

- W sumie też nie czułbym się dobrze, z tyloma dziewczynami dookoła.- odparł.

Lily spojrzała na niego kpiąco.

- Okej, przyznaje pewnie czułbym się dobrze.- zaśmiał się a ona pokręciła rozbawiona głową.

W drodze do akademika leciało radio i Justin śpiewał cicho do piosenek.

- Ładnie śpiewasz.- stwierdziła.

Uśmiechał się.

- To nie mój jednym talent.- wyznał, ale dziewczyna wzięła to na poważnie, ponieważ odpowiedziała.

- Chyba nie ma rzeczy, w której jesteś słaby. Co jeszcze umiesz?- zapytała.

- Gram na gitarze.- powiedział patrząc cały czas na drogę.

- No jasne.- przewróciła oczami.

- I na pianinie.- dodał.

- Oczywiście, czemu by nie.

- Jeszcze na perkusji.

- Aaah no przecież.

- I trąbce.

- Jezu!- wyrzuciła ręce w powietrze i pokręciła głową.

Ten chłopak jest niemożliwy.

- To wszystko, serio.- odpowiedział, gdy  zauważył jej oczekujące spojrzenie.

- Może jeszcze powiedz, że umiesz ułożyć kostkę Rubika i piszesz piosenki.- zakpiła a on się przez chwile nie odzywał co wzięła za potwierdzenie i wydała głośne westchnienie ze zdziwienia.- Czego ty nie umiesz!?

- Grać na trojkącie.- powiedział w końcu i choć jej mina okazywała oburzenia to zaczęła się po chwili śmiać a on do niej dołączył.

- Nic już nie mów.- powiedziała przez śmiech.

Chwile później dojechali na miejsce i chłopak zaparkował przy samym wejściu.

- Żebyś nie musiała długo iść.- wyjaśnił.

- Dziękuje za dzisiaj, naprawdę się świetnie bawiłam.- powiedziała szczerze.

- Ja też.- uśmiechnął się a ona wychyliła się i pocałowała jego policzek.

- Dobranoc.- uśmiechnęła się.

- Dobranoc.- odpowiedział i czekał aż nie weszła do środka budynku.

Jechał już do swojego mieszkania i nie był dawno taki szczęśliwy. Musiał przestać się cieszyć, ponieważ Ryan pewnie jeszcze nie śpi i będzie wypytywać o wszystko.
Właśnie wchodził do mieszkania, gdy dostał SMS.

Od: Lily

"Zapomniałam oddać Ci kurki."

Do: Lily

"Nic się nie stało. Zapomniałem o niej :)"

Od: Lily

" Oddać Ci jutro. Śpij dobrze:)"

Do: Lily

"Kolorowych."
_______________________

Wybaczcie za długą przerwę:(

2 komentarze:

  1. niech ona sobie w koncu cos przyppomniiiiiiiii

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak długo czekałam na ten rozdział. I już nie mogę doczekać się kolejnego. Twoje opowiadanie jest super. Szkoda tylko, że rozdziały pojawiają się raz na 2 miesiące. Mam nadzieję, że Lilly przypomni sobie w końcu Justina albo chociaż, że zerwie z Harrym. Życzę ci dużo weny do pisania. I w wolnej chwili zapraszam do mnie :))
    http://americandream-opowiadanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń