środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 28

23 listopad 2012

Dzisiaj jest nasza pierwsza rocznica, rocznica na której nie będziemy razem. Głupie prawda? Cóż chciał zostać, ale kazałam mu jechać. Rodzina zawsze była dla mnie ważna i wiem, że dla niego też jest, więc powinien odwiedzić dziadków. Jego babcia ma urodziny i się ucieszy, gdy go zobaczy. Po za tym rozmawiałam z nim przez telefon przez całą drogę jak jechał. Nawet nie wiem ile razy mnie przepraszał, mówił że mnie kocha i, że nadrobimy to jutro. Zapewniłam go, że nic się przecież nie stało, że za rok na pewno razem spędzimy ten dzień, ale nie wiem czemu, ale mam dziwne przeczucie... Jakby miało się coś zdarzyć.


- piosenka do rozdziału
23 listopad 2012

Drogi dzienniku.

Nigdy nie pisała dwa razy tej samej daty. Nigdy nie wracałam do tego samego dnia, ale to co się stało... Nie jestem w stanie trzymać długopisu. Cała się trzęsę. Czuję, że tracę oddech. Moje serce bije jakby miało zaraz stanąć. Nie mogę się uspokoić. Płaczę, krztuszę się własnymi łzami, rzucam się na wszystkie strony. Nikt nie jest w stanie mi pomóc. Muszę to napisać tutaj, bo nie jestem w stanie o tym mówić. Chce opisać to co się stało, choć chce też o tym dniu zapomnieć.

"Była godzina 21:00. Leżałam w łóżku i rozmyślałam o tym jak bardzo dziękuję mojemu chłopakowi za to co dla mnie zrobił. Zadzwonił mój telefon. Mama Nathana. To ona chciałaby o tej godzinie?-pomyślałam. Odebrałam i zamarłam. Płakała. Płakała tak bardzo, że ledwo ją rozumiałam.
- Słucham?
- Lily?- jej głos był słaby.
- Tak. Co się stało?
- Nathan... On, on...
- Co z nim?- szybko wstałam z łóżka.
- Wracał do domu z tatą, bo chciał ci zrobić niespodziankę i oni...- nie dała rady dokończyć.
- Co się stało!?- spanikowałam.
- Mieli wypadek.- ryknęła histerycznym płaczem.
Czułam jak moje kolana robią się jak z waty.
- Jaki szpital?- tylko to byłam w stanie powiedzieć.
- Mount Sinai Hospital przy 100th Street, koło Central Parku.
Gdy to powiedziała rozłączyłam się i szybko wybiegłam w pokoju.
- Mamo!
Pojawiła się chwile później i się przestraszyła, gdy mnie zobaczyła.
- Kochanie, co się stało?- podeszła do mnie.
- Nathan, miał wypadek.- przytuliłam się do niej a ona głaskała mnie po plecach.
- Cii, wszystko będzie dobrze. Już się ubieraj jedziemy.
Parę minut później byłyśmy już w drodze. Mama próbowała mnie pocieszyć, ale widziałam, że sama się obawiała.
- Gdzie on jest?- zapytałam jego mamy, gdy tylko wpadłam do środka.
- Na stole operacyjnym.
Miała już przekrwione oczy od płaczu. 
- A co z panem Anthonym?- zapytałam przypominając sobie, że też uczestniczył w wypadku.
- Też jest operowany.- zakryła ręką usta żeby stłumić płacz.- Nie wiem co ja bez nich zrobię.
- Nie, nie, wszystko będzie dobrze, proszę o tym nie myśleć.- przytuliłam ją.
Siedziałyśmy w trzy na poczekalni aż operacja się skończy i przyjdzie lekarz i powie, że wszystko w porządku. Pani Isabel przyjechała od razu, gdy się dowiedziała, że był wypadek.
- Jak to się stało?- zapytałam słabym głosem.
- Wyjechali wcześniej, bo urodziny babci się już skończyły a Anthony musiał być jutro w pracy, więc Nathan powiedział, że pojedzie w nim i może zdąży się jeszcze z tobą spotkać... Zgodziłam się. Byli już tak blisko domu. Na autostradzie był korek. Gdy już wyjeżdżali w niej i mieli skręcić zabrzmiał klakson i zobaczyli, że prosto na nich jedzie tir... Uderzył w nich... Uderzył w prawą stronę.
- Tak gdzie siedział Nathan.- dokończyłam za nią a ona przytaknęła znów zaczynając płakać.
Nie mogłam się uspokoić. Mama pocieszała nas obie. Przyjechała Melanie z jego najlepszym przyjacielem- Brianem. Prawie nie zwracałam na nich uwagi, na nikogo nie zwracałam. Nie byłam w stanie.
Jakąś godzinę później przyszedł lekarz. Wszyscy stanęliśmy na równe nogi.
- Co z nimi?- zapytałam, gdy tylko podszedł.
Lekarz popatrzył na mnie współczująco.
- Jest pani rodziną?- zapytał.
- Jest. Jest dziewczyną mojego syna. Wszyscy tutaj jesteśmy bardzo blisko, proszę mówić.- wyjaśniła za mnie pani Isabel.
- Dobrze więc... Z panem Anthonym jest dobrze. Operacja się powiodła, co prawda nie było lekko, jego stan nie jest najlepszy. Ma połamane żebra, złamany nos i dużo zadrapań do tego ma wstrząs mózgu, ale przy takim uderzeniu to normalne...
- A co z moim synem?- przerwała wiedząc, że jej mąż żyje i wyjdzie z tego.
- Cóż... Nathan...
- Co z nim?- pośpieszałam.
- Przykro mi.- powiedział i spojrzał na nas wszystkich z osobna.
Czułam jak tracę powoli przytomność.
- Co to znaczy "przykro mi"- zapytałam robiąc cudzysłów z palców.
- Nathan przyjął to gorzej. Ciężarówka z całą siłą uderzyła w stronę gdzie siedział chłopak. Ma wstrząs mózgu, złamane żebra, rękę, mocno jest poobijany, co najgorsza na przebite płuco i jego nogi zostały zmiażdżone. To cud, że nie umarł na miejscu.- powiedział wszystko bardzo powoli żebyśmy zrozumieli.
- A-ale żyje tak? Wyjdzie w tego?- zapytałam i poczułam przy mnie Melanie.
- Żyje, ale obawiam się, że nie przeżyje tej nocy. Mogę państwo się z nim pożegnać. Robiliśmy co w naszej mocy. Przykro nam.- powiedział i próbował się lekko uśmiechnąć, ale mu nie wyszło i odszedł.
Wybuchłam płaczem i upadłam na podłogę. Nie byłam dłużej w stanie trzymać się na własnych nogach. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Podniosłam na chwilę głowę żeby zobaczyć, że każdy płacze. Moja mama siedzi na krześle i próbuje pocieszyć jakoś panią Isabel choć łzy spływają po jej policzkach bardzo szybko. Brian wyszedł na zewnątrz i krzyczy wymachując rękoma na wszystkie strony. Płacze, widzę to. Melanie chlipie obok mnie i kładzie rękę na moje ramie. Przytula mnie do siebie. Mama nie podchodzi do mnie bo wie, że w takich sytuacjach wolę być sama. Muszę mieć chwilę czasu.
Nie wiem ile tam siedziałam. Melanie poszła do pokoju Nathana za Brianem. Moja mama też tam była i muszę powiedzieć, że zaskakująco długo tam siedziała, albo po prostu mi się wydawało...
- Lily kochanie, powinnaś tam pójść.- powiedziała mama siadając koło mnie.
- Nie chce. Pójdę na końcu.- krztusiłam się.
Pielęgniarki, które przechodziły patrzyły na nas ze współczuciem. Około godziny później wychodzi pani Isabel cała zapłakana.
- Lily kochanie możesz do niego pójść. Czeka na ciebie.- podeszła do mnie.
Wstałam i chwiejnym krokiem poszłam do sali, w której leży mój chłopak. Siedziałam tak długo otumaniona, że nie zdałam sobie sprawy, że zebrali się przyjaciele i bliższa rodzina Nathana. Wszyscy zdążyli się już z nim pożegnać, tyko nie ja. Nie wiem nawet czy jestem w stanie. Bo jak? Mam wejść ze świadomością, że już go nigdy nie zobaczę. Że za parę dni będę stała na cmentarzu patrząc jak jego ciało jest chowane pod ziemię. Nie, dziękuję.
Otworzyłam drzwi i wpadłam w jeszcze gorszy płacz. Podeszłam do jego łóżka. Był cały poobijany, w ranach, zabandażowany. Nie mogłam na to patrzeć. Jego ciało nie było w stanie się samo ruszać. Miał miliony kabelków przyłączone do klatki piersiowej i podłączoną kroplówkę. Usiadłam na stołku obok i złapałam jego dłoń. Była ciepła, tak jak zawsze.
Otworzył lekko oczy.
- Hej.- powiedział ledwo słyszalnie.
Znów się rozpłakałam.
- Hej, kochanie nie płacz.- poczułam jak leciutko ścisnął moją dłoń.
Jego dotyk jest słaby.
- Nathan.- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
- Shhh. Nie mamy dużo czasu. Wiesz trochę się zmęczyłem tymi wizytami.- zaśmiał się jakby chciał rozładować napięcie.
- Dlaczego?- wciąż płakałam.- Dlaczego ty? Dlaczego odbierają mi ciebie? 
- Skarbie- nie reagowałam, spuściłam głowę i płakałam.- Skarbie... Lily spójrz na mnie.
Podniosłam głowę i napotkałam jego smutne spojrzenie.
- Wszystko będzie dobrze.
Pokręciłam głową.
- Nic nie będzie dobrze! Jak ma być dobrze skoro odchodzisz? Wiesz, że ja nie dam rady. Po śmierci dziadka ty mi pomogłeś a teraz? Kto to zrobi?- nic nie widziałam przez łzy.
- Kto inny.- jego lewa dłoń dotknęła mojego policzka.
- Nie chce innych, chce ciebie.
- Lily, teraz mnie posłuchaj uważnie, dobrze?
Pokiwałam lekko głową.
- Chodź tu do mnie.- kiwnął głową a ja wstałam i położyłam się obok niego, wtulając się w jego klatkę piersiową jak najbardziej, oczywiście uważając żeby nie sprawiło mu to bólu.
- To miała być nasza piękna noc. Cóż nie wyobrażałem sobie tego w szpitalu, ale najważniejsze, że tutaj ze mną jesteś. Jestem teraz najszczęśliwszym chłopakiem na świecie.- pocałował mnie w czubek głowy.
- Chce cie jeszcze zobaczyć, ty nie możesz...
- Zobaczysz- przerwał mi.- Zawsze byłem, jestem i zawsze będę przy tobie. Nigdy cię nie zostawię. Nie będziesz mnie widziała, ale będziesz mnie czuła. Będę cie miał na oku cały czas, krzywda ci się nie stanie.- głaskał moje włosy.
Leżeliśmy w ciszy chcąc się sobą nacieszyć jak najdłużej.
- Kocham cię Lily, kocham cię tak cholernie mocno. Nigdy nikogo tak nie kochałem. Chce żebyś była szczęśliwa ze mną czy beze mnie. Masz cieszyć się życiem. Ale obiecaj mi jedno.- zaczął po chwili.
- Co?- podniosłam głowę i na niego spojrzałam.
- Że znajdziesz kogoś kogo pokochasz mocniej ode mnie. Kogoś kto będzie dla ciebie lepszy niż ja. Kogoś kto będzie cię traktował jak księżniczkę i dla kogo będziesz całym światem tak jak jesteś dla mnie, dobrze?- skończył jak płakałam jak idiotka.
Pokiwałam głową. Patrzyłam jak linia na ekranie płynie coraz wolniej.
- I jeszcze jedno.- dodał.
- Co tylko chcesz.- szepnęłam.
- Nie zapomnij o mnie.- odszepnął.
- Obiecuję.- powiedziałam i złączyłam nasze usta.
Ten pocałunek był wyjątkowy. Nie chciałam go kończyć. Nie chciałam myśleć o tym, że przytulam i całuje ostatni raz miłość mojego życia.
- Kocham cię, najbardziej na świecie. Nie zapomnij o tym.- odsunął się na chwilę ode mnie.
- Kocham cię.- odpowiedziałam i ostatni raz złączyłam nasze usta.
Chwilę później odsunęłam się od niego.
Nie ruszał się.
Linia spowolniła.
Usłyszałam dźwięk informujący, że odszedł.
- Nathan?- złapałam jego dłoń. 
Nie reagował. Wzrok miał wbity w sufit.
- Kochanie, nie, nie, proszę cie, nie.- płakałam.
Głaskałam go po głowie.
- Nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie.- łzy spływały na pościel.
Pocałowałam go w czubek głowy.
- Proszę...- szlochałam.
Usłyszałam jak drzwi otwierają się i wbiegły dwie pielęgniarki z lekarzem.
- Proszę się odsunąć.- powiedział.
Jedna z pielęgniarek odciągnęła mnie na bok a druga zaczęła sprawdzać sprzęt. Lekarz podszedł do Nathana i zaczął sprawdzać puls.
Drzwi były otwarte. Zobaczyłam jak wszyscy tam stoją i przyglądają się co się dzieję.
Lekarz odsunął się ze spuszczoną głową.
- Przykro mi.- było jedynym co powiedział.
Wpadłam w histerię. Upadłam na podłogę. Przybiegła do mnie mama z Melanie. Pani Isabel trzymała rękę na klatce piersiowej powtarzając "moje dziecko, mój jedyny syn".
Pielęgniarka podeszła i opuściła mu powieki po czym zakryła mu twarz pościelą. Wzięły obie łóżko wywiozły z sali.
Mój chłopak, którego kochałam nad życie właśnie odszedł.
Nathan nie żyje."
_______________________________________________________________

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


29 komentarzy:

  1. Biedna Lily popłakałam się

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuu łzy od razu poleciałyy <333
    Ryczałam cały czas <33
    Jak doszłam do " Nie mogłam na to patrzeć. Jego ciało nie było w stanie się samo ruchać. " Normalnie zaczęłam się śmiać :)
    Rozumiem że to tylko błąd ale nie mogłam się powstrzymać <333
    Genialne opowiadanie <3333333

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg! Biedna Lily ;c Chyba jeszcze nie byłam przygotowana na ten rozdział... cały czas myślałam, że przeżyje i będą mieć troche więcej czasu ;c popłakałam się :( Jestem ciekawa reakcji Justina... Cudny rozdział :) Dziękuje i czekam na nn... ily xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. o boze.. tak sie poryczalamm ze jap ierdoek

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boże biedna Lily.;c
    Czekam na nn rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu się dowiedzieliśmy jestem ciekawa co zrobi Jus
    Jak z Lilly i Jusem dalej
    Chcę new

    OdpowiedzUsuń
  7. jejuuuu :oo ;( Z niecierpliwościa czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  8. cudowne♥ biedna Lily:c

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku piękny !! ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  10. O boże teraz to ja się czuje jak Lily. Jezu biedna. Aż nie mogę się doczekać co zrobi Justin w tej sytuacji...

    OdpowiedzUsuń
  11. Przecież to jest takie cudowne czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Na to czekałam!
    Cuudo *-*

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny !
    Płakałam jak głupia ;(

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie ja wcale nie płacze

    OdpowiedzUsuń
  15. O matko... wiedzialam zw cos bedzie z tym chlopakiem...

    OdpowiedzUsuń
  16. Rycze jak pojebana o matko jnfifncidnjdncidnvjrhueffhj :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Ooooo ;( Swietny rozdział kck czekam na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. To bylo takie smutne ze az sie poryczalam 😭😭😭😷💢💘

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam nadzieje - jak to zwykle [ja] wymyślam coś byleby wszystko kończyło się szczęśliwie... Oby sie moje glupie "burze mózgu" sprawdziły tzn. moze to wszystko to bd jej sen? Lol
    dzuwna jestem wiem.
    PS rozdzial mocno chwyta za serce, swiwtnie piszesz :) czekam na kolejny zeby rozwiac moje "burze mozgu"...

    OdpowiedzUsuń
  20. o mój Boże popłakałam się jak głupia :'C to takie smutne , świetnie piszesz i czekam nn <3333333 rozdział bardzo smutny ale boski jak zawsze *.*

    OdpowiedzUsuń
  21. SsssssssssssSuuuuuupppppeeeerrrr ciekawe co teraz będzie Jus się dowiedział czemu ona jest w szpitalu kocham 💕

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo mi się podobał rozdział:))

    Zapraszam do siebie:
    http://tlumaczenie--deal.blogspot.com/
    http://tlumaczenie-irreplaceable.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. nie spodziewałam się tego! niesamowite opowiadanie! ♥

    OdpowiedzUsuń