czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 30

Dzień za dniem a Justin coraz bardziej przywiązywał się do Lily. Była dla niego jak siostra, przyjaciółka i może chciałby czegoś więcej, ale przecież to jest niemożliwe. On niedługo stąd zniknie. Ją pewnie też wypuszczą i tak o sobie zapomną. Przynajmniej ona, bo on nie miał tego w żadnych planach.
- Chcesz?- Jackob wyciągnął w jego stronę paczkę papierosów.
- Nie, dzięki.- potrząsnął głową.
- Myślałem, że palisz.
- Bo palę, to znaczy już jakby nie.- wyjaśnił.
- Stary co z tobą?- popatrzył na niego.
- Nic, co ma być?- popatrzył na niego jak na idiotę.
- Ostatnio chodzisz jakbyś chciał, ale nie mógł. Co jest?- zaciągnął się.
- Nic, ja po prostu...- wypuścił głośno powietrze.
- To przez nią.- zauważył chłopak.
- Co? Nie.- szybko powiedział.
- Weź mnie nie rozśmieszaj, nie jestem głupi. Szalejesz za nią.- wskazał na nią palcem.
- Nie prawda!- popatrzył na niego groźnie.- Jesteśmy przyjaciółmi.
- Przestań pieprzyć i obudź się z tego snu stary. Przyjaciele się tak nie zachowują, po za tym nie wierzę w przyjaźń damsko-męską.- oznajmił.
- To będziesz musiał zacząć.- powiedział.
Jackob wybuchnął śmiechem.
- Boże jaki ty zabawny, serio.- powiedział.
- Jesteś jebnięty.- powiedział Justin ze zmarszczonymi brwiami.
- Dziękuję- uśmiechnął się.- Ale to nie zmienia faktu, że za nią szalejesz.- dokończył.
- Skąd ci to w ogóle do głowy przyszło?
Chłopak pokręcił głową.
- Wiesz... Znam cię dwa miesiące. Jesteś moim kumplem i widzę jak się zachowywałeś jak tu przyszedłeś a jak teraz.- położył mu rękę na ramieniu.
Justin zacisnął szczękę. Nie wiedział co ma powiedzieć. Czy to aż tak widać?
- Ale nie martw się. Przynajmniej nie jesteś już takim chujem.- zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne.- chłopak strącił jego ramię.
- Mówię serio. Na początku chodziłeś jak bomba, tylko byłeś normalny jak szedłeś do niej. Nie wiem czemu się tak o nią troszczysz, ale to działa.- wyrzucił niedopałek na ziemię i zdeptał.
- Wcale nie działa.- powiedział patrząc przed siebie.
- Działa, uwierz mi. Jej stan się polepszył. Ostatnio jak pojechałem do was na oddział a ona szła korytarzem odpowiedziała mi na cześć, rozumiesz to!? Ona nigdy nie rozmawiała z nikim oprócz Kate!- krzyknął jakby był dumny ze swojego kolegi.
- Ze mną rozmawiała od początku.- Justin zmarszczył brwi.
- Właśnie o tym mówię! W końcu zaczyna funkcjonować. Gdybyś trafił tutaj parę miesięcy wcześniej, ugh.- aż drgnął na te wspomnienia.
- Wiem.- szepnął.
- Posłuchaj.- Jackob odwrócił się w stronę barierek i stanął obok niego.
Justin odwrócił się w jego stronę.
- Ona jest świetną dziewczyną. Wiem to, bo kiedyś...- nie wiedział jak mu to powiedzieć.
- Kiedyś co?- popatrzył na niego zmieszany.
- Chodziłem z nią do szkoły- westchnął.- Kumplowałem się z jej chłopakiem.
- Co!?- Justin prawie wykrzyknął.- I nic mi nie mówiłeś!?
- Nie mogłem! Nie mogłem powiedzieć ci dlaczego ona tu jest, ale skoro już wiesz to powinieneś to wiedzieć.- wyjaśnił.
- Dlaczego ona mi nawet tego nie powiedziała?- zmarszczył brwi jeszcze bardziej.
- Nie pamięta mnie raczej. Nathan był o rok młodszy i, gdy ja kończyłem szkołę mu został jeszcze rok. Lily wtedy nie zwracała na mnie uwagi. Gdy z nim była ja już kończyłem szkołę.
Justin pokiwał głową, że rozumie.
- Chce ci tylko powiedzieć, że ona naprawdę to przeżyła. Na pogrzebie prawie zemdlała. Wyglądała jak wrak. Jakby zaraz sama miała tam wylądować. Rozumiesz...- popatrzył na niego.
- Tak.- westchnął głośno.
- Naprawdę go kochała, a on ją. Prawie cały czas o niej nawijał.- potrząsnął głową.
Popatrzył na bruneta.
- Ale przyjacielu- założył mu ramie na barki.- Nie przejmuj się. Ona jest twoja- poklepał go po plecach.- Muszę już lecieć, przerwa mi się kończy. Tobie też radzę. Nie chce mi się wysłuchiwać jędzy Susan.
- Mi też nie.- obydwoje się zaśmiali i poszli do wejścia.

***

- Coś się stało?- zapytała Lily, gdy siedzieli na łóżku i chłopak się prawie nie odzywał.
- Nie, nie.- powiedział i zaczął ją głaskać po włosach.
- Justin...
- Chodźmy na spacer.- powiedział nagle.
- Co?- zapytała zdezorientowana.
- Chodźmy się przewietrzyć, nie chce mi się tu siedzieć.- dodał.
- Okey?- popatrzyła na niego zaskoczona.
Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć.
- Jesteś pewny, że możemy?- upewniła się.
- Zaraz powiem Susan.- powiedział.
- Dobrze, to ja się ubiorę w tym czasie.- powiedziała i podeszła do szafy.
Wyciągnęła ciemne rurki, białą koszulę do tego czarny, krótki płaszczyk i czarne botki. Poszła do łazienki a Justin cały czas się jej przyglądał.
Zatrzymała się w połowie drogi i na niego popatrzyła.
- Coś nie tak?- zapytała.
Chłopak otrząsnął się.
- Nie, nic, już idę.- powiedział i wstał po czym wyszedł w pokoju znaleźć Susan.
Chłopak znalazł kobietę chodzącą z papierami po prawym skrzydle oddziału.
- Proszę pani!- zatrzymał ją.
Kobieta odwróciła się i na niego popatrzyła.
- Oh, Justin. Słucham cię?
- Mogę zabrać Lily na spacer? Wrócimy za godzinę, muszę z nią porozmawiać.- wyjaśnił.
- Tak, możesz. Zdążcie na obiad- powiedziała przeglądając jakieś papiery.- Coś się stało?- zapytała i podniosła na niego wzrok.
- Nic, po prostu chce z nią porozmawiać.- westchnął.
- Najwyższy czas jej powiedzieć.- popatrzyła na niego wymownie.
- Co pani ma na myśli?- zmarszczył brwi.
- Oh przestań, dobrze wiesz- machnęła ręką.- I mów do mnie Susan, mówiłam ci już. Czuję się wtedy młodziej.- zaśmiała się, a chłopak nie wiedział co z nią się stało.
Od kiedy ona taka miła?
Susan widząc jego zdezorientowaną minę tylko westchnęła głośno i wyjaśniła:
- Nie musisz udawać, że nic do niej nie czujesz, bo każdy to widzi. Właśnie dlatego dałam ci jeszcze miesiąc. Po za tym wiem, że uważasz mnie za starą wiedźmę, ale później ty i Lily mi podziękujecie- położyła rękę na jego ramieniu.- Nigdy nie chciałam dla was źle.- uśmiechnęła się i poszła.
Justin zmarszczył brwi jeszcze bardziej. Dlaczego każdy myśli, że on czuje coś do Lily, skoro tak nie jest? Albo jest, ale nie chciał przyznać tego przed samym sobą.

***

- Justin powiedz co cię gryzie i nie mów, że nic bo widzę to.- powiedziała, gdy szli wzdłuż Central Parku.
- Che z tobą porozmawiać, usiądźmy.- powiedział i pociągnął ją w stronę jednej z ławek.
Lily zatrzymała się w półkroku.
- Coś się stało?- odwrócił się i na nią popatrzył.
- Tylko nie ta, proszę.- powiedziała patrząc na ławkę.
Justin zerknął w tę samą stronę.
- To jest związane z Nathanem, prawda?- popatrzył na nią, a ona tylko skinęła lekko głową.
- To była nasza ławka. Są tam wyryte nasze inicjały.- wskazała ręką.
- Dobrze, usiądziemy gdzie indziej.- powiedział a dziewczyna uśmiechnęła się dziękując.
Wybrali ławkę, która była na wprost jeziorka w parku.
- Więc? Co chcesz mi powiedzieć? Mam się bać?- zapytała odwracając się w jego stronę.
Wciąż ich ręce były splecione, tak jak zawsze.
- Nie musisz się bać.- powiedział.
- Więc mi powiedz.- zachęcała go.
Popatrzył na nią.
- Bo ja... Bo ja...
- Justin, nie wstydź się.- ścisnęła bardziej jego dłoń dodając mu otuchy.
- Nie wiem od czego mam nawet zacząć.- westchnął głośno.
- Najlepiej od początku.- zaśmiała się.
- Dobrze, skoro tego chcesz- odwrócił się w jej stronę z poważną miną.- Ale nie przerywaj mi, dobrze?
- Obiecuje.- odpowiedziała.


14 grudzień 2012

Minęły niecałe trzy tygodnie od kiedy go nie ma a już tak dużo się stało. Prawie popełniłam samobójstwo. Połknęłam tabletki nasenne, które lekarz mi przepisał i popiłam whisky. Cóż całe opakowanie tabletek nasennych, alkohol i nic. Gdyby mama wtedy nie weszła już by mnie tu nie było. Czy żałuję tego co zrobiłam? Nie. Może i jestem egoistkę, bo myślę w takich chwilach tylko o sobie a nie o tym jak poczułaby się moja mama, siostra, czy reszta rodziny. Nie obchodzi mnie to. Nie mogę już znieść tego bólu. Nie sypiam prawie w ogóle, nie jem, jestem wrakiem człowieka. Mam ciągle koszmary, krzyczę i płacze przez sen. Mama przychodzi w nocy i mnie uspokaja. Przytula mnie mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Gówno prawda! Nic nie będzie już dobrze. Wszystko jest nie tak jak powinno. Gdyby Nathan tu był... Nie mogę nawet napisać jego imienia, bo sprawia mi to ból. Moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Jak kiedyś było kolorowe, teraz szare i niewyraźne.
Już nic mnie nie cieszy. Nie cieszy mnie widok pierwszych płatków śniegu czy to, że niedługo będą święta. I tak nie będę w nich uczestniczyć. Nienawidzę swojego życia! Nienawidzę tego, że każdy chce mi pomóc! Ja nie chce pomocy! Nie chce chodzić do tego cholernego psychologa. Nie chce żeby ludzie się nade mną użalali. 
Chce po prostu zniknąć!

21 grudzień 2012

Drugi raz nic. Drugi raz mi się nie udało. Drugi raz mnie powstrzymali. Zrobiłam to, bo nie mogę sobie wyobrazić, że w święta nie będę z nim. Nie przyjdzie do nas na obiad, a ja nie pójdę do niego i razem spędzimy miło czas. 
Co w zamian za to mam? 
Pobyt w szpitalu. Mają mnie jutro wypuścić. Szczerze wolałabym tutaj zostać, ale to jest szpital a mi się to dobrze nie kojarzy. Od tamtego czasu codziennie przychodzę na cmentarz. Raz zostałam tam na noc a mama przyjechała po mnie o drugiej w nocy i znalazła mnie całą zapłakaną. Szczerze to jej współczuję teraz. Bo kto chciałby mieć córkę wariatkę? Która nie umie pogodzić się ze śmiercią chłopaka. Która dwa razy chciała popełnić samobójstwo. Która korzysta z pomocy JUŻ psychiatry. Która w ogóle nie kontaktuje.
Raczej nikt.
Drugi powód by umrzeć.

31 grudzień 2012

Sylwester. Tak bardzo jak nienawidzę każdego dnia, to tego nienawidzę najbardziej.
Wszyscy są tacy szczęśliwi, bo nadchodzi nocy rok. Szykują się na imprezy. A ja co? Siedzę pod kołdrą i jak co dzień wypłakuję łzy litrami. Moja mama oznajmiła mi, że zostanie ze mną dziś bym nie była sama. Ale ja chce być sama!
Ona to wie, ale boi się, że mogę zrobić coś głupiego. I ma rację. Zrobiłabym.
A co jest najlepsze? W święta mama oznajmiła mi, że drugiego stycznia wysyła mnie do "Hospital Addiction". Chce mnie zamknąć w psychiatryku! Zaczęłam krzyczeć, że mi tego nie zrobi, ale ona wziąć powtarza, że to dla mojego dobra i, że to najlepsza klinika w stanie. Nie pójdę tam. Mama chce mnie tam wysłać, bo nie daje sobie już ze mną rady a żaden psychiatra mi nie pomaga. Po za tym to oni, w tym i lekarz, powiedzieli mamie, że to już najwyższy czas podjąć UWAGA CYTUJĘ! "bardziej radykalne środki". Stwierdzili to, gdy po raz pierwszy chciałam się zabić, ale mama prosiła ich żeby jeszcze poczekali. Myślała chyba, że po tym dało mi to coś do zrozumienia i nie zrobię już tego.
Przepraszam mamo.
Gdy miała wybić za minutę dwunasta poszłam na balkon w salonie. Mama dołączyła do mnie i objęła mnie ramieniem. Podała mi kieliszek szampana i powiedziała ze łzami w oczach, że bardzo mnie kocha i to co robi jest dla mojego dobra. Przytaknęłam jej tylko nic nie mówiąc. Nie chciałam jej zawieść teraz i robić awantury, że nie pojadę tam.
Chodź i tak wiedziałam, że to zrobię.
Dla mamy i Lauren.
Żeby ode mnie odpoczęły na jakiś czas.
Beze mnie będzie im dobrze.
Zaczęło się odliczanie. Wszyscy na Time Square krzyczeli a kula zaczęła zjeżdżać. Zawsze ten widok mnie fascynował, ale nie teraz. Zawsze się cieszyłam i odliczałam głośne ze wszystkimi żeby powitać nowy rok. Ale nie dziś.
Mama stała obok mnie opierając się o barierkę i patrząc na telebim na Time Square a ja zaczęłam po cichu odliczać.
Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden.
- Szczęśliwego nowego roku Nathan.- podniosłam kieliszek patrząc w górę i się napiłam.

***

- Gdy tutaj przyszedłem nie wiedziałem co mnie czeka. Po prostu chciałem odrobić swoją karę za to co zrobiłem w sylwestra. Te trzy miesiące miały minąć szybko a ja miałem później o tym zapomnieć i żyć tak jak żyłem do tej pory. Ale, gdy przyszedłem pierwszego dnia do szpitala i zauważyłem tam ciebie... Wtedy właśnie wszystko się zmieniło. Siedziałaś taka bezbronna na tym parapecie i, gdy mnie zobaczyłaś po prostu wstałaś i zamknęłaś te drzwi. Susan nie pozwoliła mi się do ciebie zbliżać a mnie wtedy jeszcze bardziej do ciebie ciągnęło. Chciałem cię poznać. Wtedy poszedłem na dach zapalić i ty tam byłaś. Mogłem się tobie bliżej przyjrzeć i zauważyłem wtedy, że jesteś naprawdę piękna. Wiedziałem tysiące dziewczyn, ale ty byłaś inna. Taka krucha, cicha. Nigdy nie zwróciłbym uwagi na taką dziewczynę, naprawdę. To było dziwne, bardzo dziwne. Tylko na mnie spojrzałaś i podałaś mi rękę przedstawiając się, przeszedł mnie dreszcz. Nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego. Zawsze miałem dziewczyny gdzieś. Nie zależało mi na nich. Potem się dowiedziałem dlaczego tutaj jesteś i naskoczyłem na ciebie, że nie powinnaś się ranić. Tak bardzo mi ją przypominałaś... Od tamtej chwili chciałem cię chronić. Chciałem ci pomóc, ale ty tego nie chciałaś. W końcu się zgodziłaś, a ja byłem szczęśliwy. Pomagałem ci, ty pomagałaś mi. Nadal nie rozumiem jak to się stało, że z dnia na dzień rzuciłem papierosy, choć byłem od nich uzależniony. I to tylko dlatego, że ty tak powiedziałaś. Obiecałaś, że nie będziesz się ranić, jeśli nie będę brał narkotyków. Nie robię tego, bo znów TY tak powiedziałaś. Nigdy nie byłem od nich uzależniony, ale pomagały mi zapomnieć na chwilę. Już nie muszę tego robić, bo teraz zapominam będąc z tobą. Spędzamy ze sobą całe dnie. Wiemy o sobie tak dużo. Ufam ci. Stałaś się dla mnie tak bardzo ważna, że boję się ciebie stracić. Robię wszytko by tego nie zepsuć i przez ciebie jestem takim frajerem. Będąc z tobą zapominam o Bożym świecie i nie obchodzi mnie, że wychodzę na mięczaka dopóki wiem, że jesteś przy mnie szczęśliwa. Nawet przy tobie płakałem, ja przy nikim nie płacze! I wiesz co? Nie przeszkadzało mi to. Tyko najgorsze jest to, że ja się zaczynam do ciebie przywiązywać, a tak bardzo tego nie chciałem.  Choć za bardzo lubię to jak leżymy przytuleni do siebie, jak całujesz mnie w policzek, jak chodzimy razem za rękę. Wtedy, gdy cię pierwszy raz pocałowałem na dachu to chciałem zrobić to znów, ale się bałem, że mnie odepchniesz i, gdy zrobiłaś to ostatnio nie chciałem tego przerywać. Za bardzo mi się podobało. I tu jest cały problem... Ja nie wiem czym my jesteśmy. Wiem, że wciąż na nim tęsknisz i wiem, że nie chcesz mieć nikogo innego. Wiem to wszystko z twojego dziennika. A ja... Ja nie chyba nie potrafię być tylko przyjaciółmi.- dokończył z głośnym westchnięciem i spuścił głowę.
Lily nie przerwała mu ani razu. Nie mogła tego zrobić. To jak on oddawał przy tym emocje. Śmiał się, plątał w słowach, w jednym momencie, gdy wspomniał o siostrze głos mu się załamał. Lily nie mogła uwierzyć, że on wszystko tak dokładnie pamięta. Łzy spływały jej po policzkach, jak przy każdej wypowiedzi która mówi Justin. On potrafi wszystko tak dobrze dobrać. Tak pięknie to wyrazić.
Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Nie wiedziała co.
- Proszę powiedz coś.- szepnął chłopak i otarł jej łzy kciukiem.
- Justin.- powiedziała po chwili wciąż drżącym głosem.
- Hym?
- Przyjaźń damsko-męska istnieje do pierwszego pocałunku.
______________________________________________________________

CZYTASZ=KOMENTUJESZ








27 komentarzy:

  1. Czy to znaczy że będą razem ? ;3
    Jak słodko awww ♥
    Nie mogę się doczekać kolejnego c;

    OdpowiedzUsuń
  2. wooo asdfgaha boski rozdzial! i ta koncowka *.* czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :-)
    Czy beda razem?

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG WYJE...
    ONI SA RAZEM?
    BEDA RAZEM?
    JEJU... TO TAKIE SLODKIE AAAAA

    OdpowiedzUsuń
  5. No, bądźcie nareszcie razem!
    Cały czas coś czuje, że Suzan coś knuje...
    Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  6. ONI M U S Z Ą BYĆ RAZEM.KOŃCÓWKA ZAJEBISTA.CZEKAM NA NEXT.KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
  7. O boshe te emocje , tak końcówka
    Chcę nowy
    Chyba moje ulub FF

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg czyli będą razem !? Jesli tak to cudownie.Rozdział zarąbisty ! ♡

    OdpowiedzUsuń
  9. Omg napewno będą razem ♡ czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  10. oni są cudowni omgg niech będą razem pls

    OdpowiedzUsuń
  11. O.moj.Bieber. Jakie emocje ! Nie moge sie doczekac nastepnego i mam nadzieje, ze beda razem *-*

    OdpowiedzUsuń
  12. 💕💕💕💕 Kocham to !

    OdpowiedzUsuń
  13. o mój boże czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Te ostatnie zdanie <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Och..! Oni będą razem..?:)
    Cudowny rozdział. Czekam na nn.:3

    OdpowiedzUsuń
  16. Oh my God!!!!!!!!!!! Jakie to przesłodkie! <333

    OdpowiedzUsuń
  17. Aww.. jak słodko!
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  18. Super czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  19. Boze jskdghsdjdjsdgjhsgf
    czekam
    na
    nastepny
    best blog ever!

    OdpowiedzUsuń
  20. O mój Boże! Awwwww ;3 <33

    OdpowiedzUsuń
  21. GENIALNEEEEE ! <3

    OdpowiedzUsuń
  22. przeczytałam w jeden dzień całe opowiadanie! kocham je, jest inne, jeszcze takiego nie spotkałam :) czekam na nowy rozdział i oby cię wena nie opuściła :) @biebzior xx

    OdpowiedzUsuń
  23. Czas na moje wypracowanie!

    Jestes niesamowita. Twoje opowiadanie to po prostu snusniskjndd.
    Kocham kazdy rozdział.
    Oni po prostu musza byc razem.
    Tak mi jej szkoda. Moja mala nie mogla sie zabic ksnudnjd
    Ona zasluguje na faceta z bajki aka Justin
    On jest taki kochany w stosunku do niej.
    Po prostu chce mi sie plakac.
    Pierwszy raz widze taki motyw i on jest dla mnie po prostu wsxystkim
    To co piszesz jest takie nieziemskie.
    Mam nadzieje, ze bedzie jeszcze baaaaaardzo duuuuzo rozdzialowx
    Kooocham i zapraszam na : forbidden-love-jb.blogspot.com i hurt-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Ale sie oryczałam omg. Swietne to ff. Czytałam od 19 do teraz

    OdpowiedzUsuń