niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 36

- I jak zareagowała?- dopytywała Kate.
- Wpadła w szok. Wiesz nie widziała jej rok. To w końcu jej córka.- wzruszył ramionami.
- Nie mogę uwierzyć, że Lily się na to zgodziła.- pokręciła głową.
- Jeszcze sama zaproponowała.- przypomniał.
- Jeszcze sama zaproponowała.- powtórzyła jakby chciała to sobie ułożyć od nowa w głowie.
- Cieszę się, że to zrobiła. Zaczyna w końcu funkcjonować jak kiedyś.- powiedział po chwili.
- Racja, ale nie uważasz, że to za wcześnie? Że znów może się coś stać?- zapytała z lekkim przerażeniem.
- Wykluczone. Już najwyższy czas żeby wróciła do życia.- zaprotestował.
- Masz rację ale boję się, że to za dużo jak na raz. Najpierw Melanie, teraz spotkanie z rodziną.- westchnęła.
- Kate to ponad rok. Czas najwyższy stąd wyjść, zacząć funkcjonować jak osiemnastolatka. Chodzić na imprezy, spotykać z przyjaciółmi, chodzić po sklepach jak to kochają dziewczyny i pójść na studia. To jest życie nastolatka! Najlepsze lata twojego życia, nie pamiętasz jak to było?- gestykulował zafascynowany.
- Być młodym? Aż taka stara nie jestem.- zaśmiała się.
- Nie o to mi chodziło.- zawtórował jej.- Po prostu ona nie może spędzić tutaj kolejnego roku.
- Mówisz o tym jakbyś nie był już nastolatkiem.- uśmiechnęła się rozbawiona.
- Teoretycznie już nie jestem.- wzruszył ramionami.- W tym roku kończę dwadzieścia lat.
- Za tydzień, kochanie. Za tydzień.- usłyszeli głos za sobą i oboje odwrócili się żeby zobaczyć stojącą tam Lily.
Justin pokazał żeby do niego podeszła a ona zrobiła to zatapiając się w jego ramionach.
- Boże! To już tylko tydzień.- powiedział po tym jak się zastanowił.- Jak to szybko zleciało, dopiero co był styczeń.
- Prawda, jestem już rok starsza.- posmutniała Kate.
- Jak każdy, nie ma się co smucić! Życie jest zbyt krótkie żeby być smutnym.- powiedział wesoły Justin.- Prawda?- popatrzył na dziewczynę, która skinęła głową.
Chłopak schylił się i pocałował ją w usta. Kate widząc ten widok uśmiechnęła się.

***

- Cześć.- usłyszał, gdy szedł korytarzem.
Odwróciła się i zobaczył pędzącą w jego stronę Camil.
- Cześć.- skinął głową.
- Gdzie idziesz?- zapytała doganiając go.
- Szukam pokoju 84.- oznajmił.
- Idę właśnie w tamtą stronę, chodź pokażę ci.- uśmiechnęła się i złapała go za ramię ciągnąc go w tamtą stronę.- Ten oddział naprawdę jest świetny, może nazwa na to nie wskazuję, ale naprawdę nie pożałujesz.- paplała.
- Pewnie nie.- westchnął.
- Jest chyba nawet lepiej niż na twoim poprzednim.- popatrzyła na niego.- Masz tam kogoś? Wiesz kogoś z kim się zżyłeś?- dopytywała.
- Tak.- odpowiedział krótko.
- Kogo?
- Dziewczynę.
- Oh, jak się nazywa? Pewnie znam ją, może jest moją koleżanką.- posłała mu swój najbardziej onieśmielający uśmiech, lecz on go zignorował.
- Raczej jej nie znasz. Ona tutaj nie pracuję.- wyjaśnił.
- Jak nie pra... O Boże! Nie chcesz chyba powiedzieć, że ona jest pacjentką?- jej oczy przypominały teraz pięć złotych.
- Tak jest. To jakiś problem?- podniósł jedną brew.
- Nie! Oczywiście, że nie. To jest po prostu dziwne.- prychnęła.
- Dlaczego niby?- podniósł jedną brew.
- Nie wiem czy to jest nawet legalne.
- Jest.
- Cóż nie wiedziałam, że gustujesz w...
- W czym?- zatrzymał się i założył ręce piersi.- Proszę bardzo powiedz.
Camil, gdy się zatrzymał zrobiła to samo i odwróciła w jego stronę. Jego mina nie była już przyjaźnie nastawiona, przez chwilę bała się.
- W takich...
- Świruskach? To właśnie chciałaś powiedzieć?- przyszył ją wzrokiem.- Bo jeśli tak to powiem ci, że tak. Wolę takie dziewczyny jak ona niż takie, które się do każdego kleją.- dokończył i ją wyminął dodając.- Dzięki, dalej sam sobie poradzę.
Dziewczyna stała jak wryta nie wiedząc co ma zrobić. Chyba zdała sobie sprawę, że chłopak za nią nie przepada.

***

- Co robisz?- zapytał Jackob, gdy mieli przerwę a Justin czytał dziennik.
- Czytam.- odpowiedział na chwilę odrywając się by na niego zerknąć.
- Hej. Czy to nie jest przypadkiem pamiętnik Lily?- zapytał wskazując na zeszyt, który trzymał w dłoniach.
- Dziennik. A ty skąd wiesz?- zmarszczył brwi.
- Jak jeszcze była tutaj na oddziale widziałem ją czasem jak coś w nim pisała. Powinienem jej go zabrać, ale poprosiła mnie żebym tego nie robił i nikomu nie mówił.- wyjaśnił.
- I nie powiedziałeś?
- Jak widać nie. On jest dla niej całym życiem, dziwię się, że dała ci go przeczytać.- oparł się o biurko.
- Taak, ja też na początku się dziwiłem.- uśmiechnął się lekko przypominając sobie te dni.
- Co się cieszysz jak głupi do sera? Wiem, że ją kochasz.- pyrgnął go w ramie i poszedł w stronę drzwi.
- Tak, chyba tak.- powiedział i przyznał się w końcu do tego po raz pierwszy.
- Gołąbeczki.- powiedział Jackob śpiewającym głosem a Justin zaśmiał się.

***

- Susan?- zapytała Lily.
- Słucham ciebie skarbie.- podeszła do niej i pogłaskała po policzku.
- Mam do ciebie prośbę.
- Tak?- przyglądała się jej uważnie.
- Justin ma za tydzień urodziny. Chciałabym mu coś zorganizować, ale oczywiście nie tutaj. Będę mogła wyjść jutro? Pojadę z mamą.- dodała szybko.
- Lily to nie najlepszy pomysł bym wypuszczała cię bez nikogo kto pracuję tutaj.
- Wiem, ale mi tak bardzo na tym zależy. Rodzice mogą odwiedzać pacjentów i wyjść z nimi na spacer.
- Tak, ale na terenie ośrodka.- wyjaśniła.
- A to będzie trochę poza.- zagryzła wargę.
- Oh Lily.- kobieta się zaśmiała.- Naprawdę ci na nim zależy. Dobrze, zadzwonię do twojej mamy i jej powiem.- zgodziła się w końcu a Lily aż ją uścisnęła ze szczęścia.
- Dziękuję!
- I Lily.- powiedziała na odchodnym.- Cieszę się, że spotkałaś się z mamą i siostrą.- posłała jej uśmiech, który odwzajemniła.
- Tak, ja też.
Lily była u siebie w pokoju i czekała na Justina, który miał się niedługo pojawić. Chodziła po pokoju i dotykała różnych rzeczy. Na biurku stały w wazonie piękne różowe róże, które przyniósł jej chłopak. Robi tak co tydzień. Zawsze inne, piękne tak samo.
- Cześć.- usłyszała, że drzwi się otwierają i męski głos.
- Hej.- uśmiechnęła się widząc go.
Pocałował ją.
- Jak ci minął dzień?- zapytał.
- Tak jak zawsze, nudno.- westchnęła.
- Jak rozmowa z psychiatrą?
- Też jak zawsze.
- Czyli nie rozmawiałaś z nim.- wypuścił głośno powietrze.
- O czym ja mam z nim niby rozmawiać? Od ponad roku dzień w dzień zadaje mi te same pytania. To już jest nudne, a moja odpowiedź i tak się nie zmieni.- wyjaśniła.
- Musisz pokazać mu, że się starasz i jest lepiej, jeśli chcesz stąd wyjść.- wziął jej twarz w swoje dłonie.
- I tak stąd prędko nie wyjdę.- odpowiedziała patrząc w jego oczy.
- Dlaczego tak uważasz?- zmarszczył brwi.
- Rozmawiałam z Kate, pokazała mi moje papiery. Wcale nie jest ze mną lepiej, Justin.- jej głos się załamał.
- Shh.- przyciągnął ją do siebie.- Psychicznie tak, po prostu fizycznie twój organizm jeszcze nie przyjął pewnych rzeczy. Wciąż za mało jesz.- gładził ją po plecach.
- Staram się, naprawdę. Czasem czuję, że spędzę tutaj resztę życia.- wyznała.
- Nigdy na to nie pozwolę.- powiedział od razu.
- Wiesz, że będziemy musieli to jakoś przeboleć.- odsunęła się od niego by na niego spojrzeć.
- O czym ty mówisz?- przyglądał się jej uważnie.
- O tym, że ty będziesz tutaj jeszcze tylko dwa miesiące a ja zostanę.- łza spłynęła po jej policzku.
- Lily nie stanie się tak, nie zosta...
- Nie. Tak będzie, nie możesz cały czas się mną zajmować. Gdy stąd wyjdziesz musisz o mnie zapomnieć, musisz zacząć żyć własnym życiem. Musisz zapomnieć o moim istnieniu.- płakała mówiąc to ale on wiedział, że mówi poważnie.- Obiecaj mi.
Chłopak się nie odezwał.
- Justin.- jej głos się znów załamał.
- Dobrze.- powiedział w końcu.- Ale jeśli ty wyjdziesz stąd pierwsza masz zrobić to samo. Masz zapomnieć, że kiedykolwiek był tu ktoś taki jak ja. Masz mówić, że sama byłaś na tyle silna, by stąd wyjść. Masz wymazać mnie z pamięci. Masz zapomnieć kim był Justin. Obiecaj.
- Obiecuję.
Chłopak starł jej łzy i pocałował po czym mocno przytulił.

31 grudzień 2013

Sylwester. Powinnam się cieszyć, bawić się w ten dzień bo przecież to koniec roku. Powinnam witać 2014, ale nie. Ja spędzam sylwestra sama ze sobą, siedząc na oknie i patrząc jak ludzie się bawią na Time Square. O dwunastej piją szampana, całują się, składają sobie życzenia. Będę patrzeć na kolorowe niebo, tysiące fajerwerków i spadająca kula odliczająca ostatnie sekundy 2013-ego.
Zostało dziesięć minut, ludzie wariują, już składają sobie życzenia.
Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden... Witam 2014.
Obyś ty był lepszy.

01 styczeń 2014

Dziwnie się piszę 2014. Wszyscy mówią, że ten rok szybko zleciał, może i tak. Ale nie dla mnie. Mogę stwierdzić, że to był najgorszy rok w moim życiu.
Bo zrobisz w nowy rok, będziesz to robił cały rok, tak? Cóż siedzenia na parapecie, pisanie w dzienniku to moja rutyna od roku. Czemu by nie jeszcze jeden rok?

03 styczeń 2014

Siedziałam na parapecie i przyglądałam się co dzieje się za szybą. Drzwi od mojego pokoju były otwarte. Zazwyczaj chodzili tamtędy pacjenci lub pielęgniarki co jakiś czas Kate zerkała do mnie czy wszystko w porządku. Ten poranek był inny.
Czułam, że ktoś mnie obserwuje, ale nie miałam zamiaru podnosić głowy. Słyszałam, że ktoś wychodził z windy. Była to Susan (poznałam po głosie) i pewnie jakaś nowa studentka. Cały czas miała lekkie swędzenie na prawej części twarzy, więc się odwróciłam i zobaczyłam, że stoi tam chłopak i na mnie patrzy.
Na pierwszy rzut oka był przystojny. Ubrany w czarne spodnie dość nisko zwisające, białą koszulkę w serek, na jego szyi wisiał jeszcze złoty łańcuch i dopełnił to skórzaną kurtką. Do tego białe buty za kostkę. Włosy miał ciemnego blondu, postawione do góry. Oczy miał ciemne, ale wpatrywały się we mnie tak intensywnie, że musiałam wstać i po prostu zamknąć drzwi.
Później cały czas o nim myślałam. Nie wiem czemu. Normalnie bym kogo innego olała, ale on miał coś w tym spojrzeniu. To jest aż przerażające, pierwszy raz od ponad roku mówię o jakimś innym chłopaku w taki sposób.
Później popołudniu się zdrzemnęłam na chwilę i śnił mi się.
Chłopak o magnetycznych oczach.
__________________________________________

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


26 komentarzy:

  1. super, ale dla mnie w kazdym rozdziale za malo czulosci itd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. :) Ale te obietnice mam nadzieję, że nie wypalą. Dobrze Justin postąpił z tą dziewuchą. Czekam na nn.:)
    Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje ze z ta obietnica nie wypali
    Rozdział jest cudowny
    Nie mogę sie doczekać urodzin Justina ndjdn
    Czekam na następny i weny :)
    Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku co za końcówka. O proszę i zaczynają się wpisy z pamiętnika z momentu zobaczenia po raz pierwszy Justina.

    OdpowiedzUsuń
  5. wpis o justinie jest swietny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. o jaaaa ale super rozdział ! Ale jeśli zrobisz tak że oni będą musieli o sobie zapomnieć to cię uduszę xd Strasznie mi się podoba ich związek ;) / @Vejtaszewska

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, uwielbiam ten rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  8. O cholera.. Mam nadzieję, że ta obietnica się nie spełni! Do następnego :)
    @asielolo

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze, ale oni sa slodcy *-* a ta obietnica nie moze dojsc do skutku ! :c

    OdpowiedzUsuń
  10. Słodziakii ♡ Super ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny :( tylko żeby byli razem po wyjściu z tego psychiatryka :( czekam na następny ! :) ✌

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezu nie... kocham twoje opowiadanie.nie kacz go.nigdy prosze <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. o kurwa
    kocham ta koncowke
    jeju i oni sa tacy uroczy ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. jak zapomnieć
    oni nie mogą o sobie zapomnieć, no weź no:(
    uwielbiam to czytać
    jejku dawaj nastepny rozdział prosze prosze prosze prosze!
    Są tak strasznie uroczy, aww

    OdpowiedzUsuń
  15. oni nie mogą o sobie zapomnieć. mam nadzieję że Lily szybko się poprawi i wyjdzie ze szpitala shdkjshsk

    OdpowiedzUsuń
  16. Super ale Lily i Justin nie moga o sobie zapomniec ;o Czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Boze jakie obietnice:ooo slodki i supi rozdzial :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Boze jak ja kocham to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  19. Z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy bedzie nastepny? Czekam czekam i nie moge sie doczekac ;( chyba ze juz nie piszesz...to by byla masakra :c Ale Kocham <33

    OdpowiedzUsuń