czwartek, 4 sierpnia 2016

Rozdział 49

Dziś jest dzień balu. Lily od rana z Melanie latają po kosmetyczkach i fryzjerach. Zostały im tylko trzy godziny by wrócić do domu, przebrać się i dojechać do szkoły. Lily widziała, że Justin będzie u niej za dwie i pół godziny. Nie chciała się spóźnić.

- Melanie, nie zdążymy.- jęknęła.
- Damy radę.- już kończą nam paznokcie ja cie odwożę i się szykujemy.

Pół godziny później jechali samochodem. Przyjaciółka odwiozła dziewczynę i, gdy tylko wysiadła odjechała z piskiem opon.
To był naprawdę ważny dzień.

Lily wpadła do domu jak burza. Od razu poszła do łazienki wziąć kąpiel. 
W szlafroku zaczęła poprawiać swoje długie brąz włosy do pasa, które ułożył fryzjer. Postanowiła je pokręcić i zostawić rozpuszczone. Fryzjer używał lakieru i innych odzywek, gdy kosmetyczka robiła jej makijaż. Nie mogła niczego zniszczyć przez kąpiel.
Suknia wisiała już gotowa na wieszaku. 

Lily bała się trochę tam jechać, bo w końcu będą tam jej wszyscy znajomi, z którymi się tak długo nie widziała. Ale do tego i tak by doszło. W końcu za tydzień rozdanie dyplomów.

- Wyglądasz jak petarda, Justin oszaleje.- wyznała Lauren, gdy pomagała ubrać się siostrze.

Amy rozmawiała z Justin'em w salonie, gdy czekali na Lily. Bała się jego rekacji bo nie widział sukienki a ona nigdy nie widziała go w garniturze. No bo raczej go ubrał, nie ma chyba na sobie dresów.
Prawda?

 Ubrała buty, wzięła kopertówkę i wyszła z pokoju kierując się do salonu. 
Justin popijał właśnie wodę, gdy ujrzał swoją ukochaną. Zakrztusił się wodą a ona w tym samym czasie na jego widok wciągnęła głośno powietrze.
Wyglądali cudownie, obydwoje.

- Wyglądasz- kaszlnął.- Wyglądasz pięknie.- podszedł do niej i pocałował w policzek.
- Dziękuje, ty tez.- przyznała szczerze.- Wyglądasz jak milion dolców.- stwierdziła ja co się zaśmiał.
- Mógłbym powiedzieć to samo.- założył jej jasnoróżowy bukiecik na rękę.
- Zdjęcie!- krzyknęła szczęśliwa mama i widać było łzy w jej oczach.

Złapała za aparat i zaczęła robić całą sesje zdjęć. Łzy w końcu zaczęły płynąc po jej policzkach.

- Mamo... Robisz przypał.- zagadnęła cicho Lauren.
- Jestem po prostu szczęśliwa. Mama tylko was a już jesteście takie duże. Lily za tydzień kończy szkołę, wyjdzie na studnia. Ty niedługo też się wyniesiesz. Tak bardzo was kocham dziewczynki.- rozkleiła się.
- Oh mamo.- powiedziały w tym samym czasie i przytuliły kobietę.
- Dobrze już dobrze, idźcie i bawcie się dobrze.- pogoniła ich.
- Do zobaczenia!- krzyknęli oboje i wyszli.
- Paa! Kocham was, dobrej zabawy!- krzyczała jeszcze przez drzwi frontowe, gdy szli do windy.

Jechali na dół, gdy Justin zaatakował usta swojej dziewczyny.

- Wyglądasz dobrze, za dobrze i nie wytrzymam tego wieczoru.- wydyszał w jej usta.
- Będziesz musiał się opanować.- jęknęła, gdy poczuła jego perfumy i dotyk na swojej szyi.- I ja też.

***

- Będzie dobrze.- pocałował ją w skroń, gdy wchodzili do szkoły. 

Zrobili zdjęcie przy wejściu i, gdy tylko przekroczyli dróg sali utuliła ich ciała głośna muzyka i ciepło, które się tam znajdowało. Mimo iż okna były otwarte było bardzo duszno. 
Dużo ludzi już tańczyło na parkiecie i siedzieli przy stolikach. Zauważyła biegnąca w ich stronę Melanie a tuż za nią szedł Matt.

- Jesteście!- przywitała się.- Chodźcie, tam są nasze miejsca.- wskazała ręką na stolik.
- Miło cie znowu widzieć Lily.- Matt uśmiechnął się w stronę dziewczyny i ją przytulił.
- Mi też Matt.- uśmiechnęła się.
- Jestem Matthew.- podał rękę chłopakowi.
- Justin.- oddał uścisk i Lily już wiedziała, że się dogadają.

Chciała usiąść, gdy nagle usłyszała piski jakiś dziewczyn.

- Lily!- odwróciła się i zobaczyła biegnące dziewczyny w jej stronę.

Rzuciły się na nią cztery dziewczyny i zaczęły tulić mówiąc, że tęskniły i swietnie wygląda. Brakowało jej ich. Nie spowodowała się, że ludzie tak zareagują. Ledwo weszli do środka a każdy mówił jej hej i, że się cieszy iż jest z powrotem. Chciało jej się płakać ze wzruszenia. Była pewna, że wszyscy o niej zapomnieli lub będą krzywo patrzeć. 
Przeliczyła się. 
Przyjęli ją z otwartymi ramionami. Oni wciąż mają ją za tą dawną, szaloną dziewczynę.

- Siedzimy tutaj wszyscy razem. Jezu jak super! Wyglądasz bajkowo.- wyznała Emily. 
- Dziękuje, brakowało mi was.- wyznała smutno.
- Nam cie też. Musiałam siedzieć sama na biologii. Nie miałam się z kim śmiać z profesor Davies. Powiedziała, że od teraz będę tak na każdej lekcji siedzieć. I tak właśnie było. Dobrze, że już za tydzień koniec szkoły.- odezwała się Cynthia.

Lily zaśmiała się. Pamięta te czasy. Pani Davis była starą, wredną prukwą.

- Poznajcie Justin'a.- pociągnęła chłopaka do siebie.

Wszystkie jak na znak wciągnęły powietrze. Zawsze wszystkie reagowały tak samo.

- Jestem Justin, miło mi was poznać.- przedstawił się każdej z osobna ze swoim szarmanckim uśmiechem.

Gdy rozmawiali wszyscy razem poczuła jak ktoś ją lekko dotknął w ramie. Odwróciła się i zauważyła dyrektora. Uśmiechał się ciepło.

- Witaj Lily, dobrze cie widzieć. Mogę na słówko?

Dziewczyna polowała głową i dała znać chłopakowi, że zaraz przyjdzie.

- Naprawdę cieszę się, że z tobą już w porządku. Rozmawiałem z twoją mamą, jest zachwycona. Mam nadzieje, że pojawiasz się na rozdaniu dyplomów, czy się rozmyśliłaś? Jeśli nie jesteś gotowa nie musisz...
- Będę.- przerwała.- Nie mogę się doczekać.- uśmiechnęła się.

Po drodze spotkała jeszcze pare nauczycieli, z którymi porozmawiała i znajomych. Naprawdę cieszyła się, że przyszła.

Bawiła się świetnie ze znajomymi. Nawet Justin wczuł się. Polubił bardzo Matt'a, z którym spędził większość czasu. Napiła się nawet ponczu i zjadła jakieś przekąski, gdy rozmawiała z dziewczynami przy stoliku. Co chwile robili sobie zdjęcia. Justin poszedł z Lily do budki i zrobili sobie sesje zdjęć na pamiątkę.
Po wybraniu królowej i króla balu, którymi zostali znani Lily ludzie, ale nie utrzymywała z nimi aż tak dobrego kontaktu. Byli raczej na zwykle hej i może czasem porozmawiali przed jakąś wspólną lekcją. Nadszedł czas na taniec.

- Mogę prosić?- zapytał Justin wyciągając rękę pochylając się w stronę dziewczyny.
- Oczywiście.- uśmiechnęła się i ujęła jego dłoń.

Poszli wgłąb tańczących par. Justin objął dziewczynę w pasie a ona położyła swoje ręce na jego szyi. Zaczęli się kołysać w rytm ballady.

- To jest udany wieczór.- wyznał po chwili.
- Tak, ani trochę nie żałuje.- przyznała.
- Chciałbym żebyś nie zapomniała tego wieczoru. Bal jest tylko raz w życiu.- oznajmił.
- Nie zapomnę i cóż to twój drugi bal.- zaśmiała się.
- Ale lepszy.
- Dlaczego?
- Ponieważ jestem na nim z osobą, którą kocham.- powiedział patrząc jej prosto w oczy.

Wyszli stamtąd o drugiej w nocy. Justin odwoził Lily do szpitala a sam pojechał do domu. Byli wykończeni. Dziewczyna miała wrażenie, że jej nogi zaraz odpadną, a Justin nawet nie miał czucia czy naciska pedał gazu czy nie. Co się im dziwić skoro cały czas tańczyli. Usiedli tylko by się napić lub chwile porozmawiać. 
Mimo iż Lily wiedziała, że wszystko ją będzie boleć następnego dnia, nie przejęła się tym. Cieszyła się jak bardzo ekscytująca była ta noc.
Na pewno zapamięta ją do końca życia.

***

Tydzień minął jak z bicza strzelił. Wszystko działo się bardzo szybko, za szybko.
Lily dzisiaj kończy szkołę, jutro powinny przyjść odpowiedzi z uczelni a ona wciąż nie wie czy wyjdzie ze szpitala. Natłok zdarzeń lekko ją przerażał, ale dawała jakoś radę. Justin jej pomagał i nie pozwalał dużo o tym myśleć.

Ubrana w togę siedziała na szkolnym placu wraz z tysiącem innych uczniów i słuchała uważnie tego co mówi dyrektor. Musiała być silna bo przyjechali dziadkowie, mama z siostrą, Justin oraz jego rodzice. Pattie uparła się, że chciałaby przyjść i pogratulować dziewczynie swojego syna, ale Justin nie chciał się zgodzić. W końcu, gdy Lily powiedziała, że będzie jej bardzo miło, gdy się zjawią chłopak uległ. 
Był dumny ze swojej dziewczyny, z tego jak silna się stała i jak mocno dąży do celów w swoim życiu.

- Lily Carter.- wypowiedział mężczyzna przed mikrofon a dziewczyna podeszła odebrać swój dyplom i uścisnąć dłoń dyrektora.
- Dobra robota, wierze, że dostaniesz się na wymarzone studia Lily.- wyznał dotykając jej ramienia.- Powodzenia.
- Dziękuje.- uśmiechała się i zeszła ze sceny szczęśliwa znów zajmując swoje miejsce.

Ceremonia rozdania dyplomów trwała jeszcze przez trzy godziny i później każdy z każdym się żegnał. Tysiące wylanych łez. Nawet Lily uroniła jedną, gdy przytulała swoje przyjaciółki. Ten rok był koszmarem a zarazem najlepszym co ją w życiu spotkało.

- Jezu mamo czy ty zawsze musisz ryczeć?- zapytała zażenowana Lauren, gdy mama płakała widząc jak jej starsza córka kończy szkołę.
- Jestem po prostu dumna. Jak ty będziesz kończyć szkołę też będę zapewne płakać.- wyznała wyciągając łzy chusteczką.
- Wiem, dlatego nie przyjedziesz.- przewróciła oczami.

Amy wraz z Pattie bardzo dobrze się dogadywały. Są do siebie podobne, obie opiekuńcze i z wielkim sercem. Justin cieszył się widząc ten widok. Przez większość czasu rozmawiał z ojcem i naprawdę świetnie im szło. Jeremy powiedział mu, że jest z niego dumny, że się ustatkował.

- Lily muszę zrobić ci zdjęcie! Ustaw się!- krzyknęła babcia z aparatem w ręce.

Lily stanęła uśmiechnęła z dyplomem z ręce. Zrobiła jeszcze zdjęcie z koleżankami, z Melanie, Justin'em i rodziną.
Babcia będzie miała co wywołać.

Później pojechali na obiad do restauracji. Spędzali miło czas aż Lily nie dostała od mamy listów. Nawet nie wiedziała, że już przyszły, mama mówiła, że powinny być jutro. Pewnie nie chciała jej mówić i dać jej w tej oto najbardziej odpowiedniej chwili.
Gdy zobaczyła napisy wciągnęła głośno powietrze.
Bała się je otworzyć.

- Otwieraj.- zachęciła ją siostra.

Pokiwała lekko głową i złapała za pierwszy. Rozerwała kopertę i zaczęła czytać. Wszyscy czekali niecierpliwie.
Dziewczyna podniosła niepewnie wzrok i spojrzała na wszystkich z osobna aż w końcu oznajmiła:

- Dostałam się.- wszyscy zaczęli krzyczeć z radości a Justin ucałował dziewczynę w głowę. Był z niej dumny.
- Zobacz drugie.- pogoniła babcia.

O tę kopertę bała się bardzo. To właśnie były jej wymarzone studia. Fakt biznes też ją kręcił, chciała tam pójść, ale Stanford university było jej marzeniem. Chciała iść na psychologie i chciała pomagać ludziom. Pomagać w sposób skuteczny a nie taki jak jej.

- Informujemy panią Lily Carter, że bardzo chcielibyśmy aby Pani dołączyła do naszej uczelni...- urwała.- Też się dostałam.- powiedziała cicho nie wierząc w to co przeczytała.

Wszyscy zaczęli jej gratulować a mama jak to mama zalała się łzami. Była dumna z córki. Lily była dzisiaj najszczęśliwszą osobą na ziemi. Od razu wykonała telefon do Melanie i obie zaczęły krzyczeć i płakać, gdy się dowiedziały, że idą na te same studia.

Później zadzwoniła Susan żeby za godzinę jak mogą pojawili się w szpitalu.
Lily nie widziała o co chodzi i bała się.
Susan nigdy nie dzwoniła.

Wszyscy się ze sobą pożegnali. Dziadkowie będą jeszcze dwa dni u nich, więc Lily jeszcze się z nimi spotka. Teraz obawiała się jaką wiadomość ma do przekazania Susan.

Jechali do szpitala w ciszy. Chłopak trzymał dziewczynę za rękę i ściskał by dodać jej otuchy. Sam nie wiedział o co chodzi. Może chcą pogratulować jej ukończenia szkoły? Była to wielka niewiadoma dla nich obojga.
Dojechali w dwadzieścia minut i udali się od razu do windy. Lily bawiła się swoją togą, którą wciąż miała na sobie. Nie wiedziała co ją czeka.

- Jesteście!- powiedziała uradowana kobieta, gdy tylko drzwi się rozsunęły.

Od razu uściskała dziewczynę i zaczęła gratulować. Później zjawiła się Kate dumna ze swojej pacjentki. Widziała w niej takie postępy.

- Susan o co chodzi?- zapytał zdenerwowany chłopak.
- Chodźcie.- zachęciła ręką i poprowadziła do pokoju dla personelu.

Susan wyciągnęła papiery i padała dziewczynie patrząc na nią uważnie.

- Co to jest?- zapytała trzymając w ręce papiery bojąc się na nie spojrzeć.
- Wypis.

Lily czuła, że jej nogi miękną a serce przyspiesza. Chłopak złapał ją mocniej by nie upadła.
Nie mogła w to uwierzyć.

- Była rada, rozmawialiśmy z lekarzami i opiekunami. Twój stan psychiczny już jest w normie lecz organizm jeszcze musi trochę powalczyć. Nie wypuszczamy cie dzisiaj, ale myślimy, że dwa miesiące starczą byś wróciła do normy. W sierpniu powinnaś już wyjść.- wyjaśniła Susan a Lily czuła jak jej policzki są mokre.

Po ponad roku opuści to miejsce na dobre.
____________________________________________________________________

3 komentarze:

  1. wszystko idzie dobrze. nie moge sie doczekac ostatniego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku świetny czełam na ostatni :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju cudowny rodział. Czekam na ostatni ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń