czwartek, 8 września 2016

Rozdział 1

Lily właśnie szła na swoje zajęcia z biznesu, gdy poczuła, że ktoś wskakuje jej na plecy i zaraz potem stoi już obok. Jak dobrze, że w Kalifornii w zimę nie pada śnieg bo pewnie wylądowałaby na ziemi.

- Gdzie tak lecisz pilna uczennico?!- zawołała wesoła Melanie.

- Na zajęcia, ty też powinnaś.- oznajmiła dziewczyna.

- Przecież idę- wzruszyła ramionami.- Ale nawet na mnie nie zaczekałaś.- oburzyła się.

- Wybacz, nie moja wina, że układałaś włosy czterdzieści minut a i tak zostawiłaś je rozpuszczone.- wypuściła głośno powietrze poirytowana.- Spóźnisz się na własny ślub kiedyś.

- Oj już tak nie marudź- poklepała przyjaciółkę po ramieniu.- Chciałam ci powiedzieć, że dziś jest impreza w bractwie i idziemy.- powiedziała śpiewając ostanie dwa słowa.

Lily chwilę się zastanawiała.

- Będzie dużo alkoholu, dobrej muzyki. Dawaj, wyszalejemy się. No i będzie alkohol, jeśli zapomniałam wspomnieć.- wyjaśniła Mel.

- Hym, przekonałaś mnie.- uśmiechnęła się a dziewczyna zapiszczała szczęśliwa.

- Ale będzie super- zaklaskała.- W ogóle  dziś przyjeżdża drużyna hokejowa. Będą chodzić z nami do końca roku na uczelnie. Przygotowują się do zawodów.- powiedziała szybko.

- Dziwne, to długi okres. Przecież mogą przygotowywać się u siebie.- zmarszczyła brwi Lily.

- Tak, ale tutaj jest podobno najlepsza hala. Poza tym co mnie to obchodzi, przyjeżdża dwadzieścia ciasteczek. Dwadzieścia rozumiesz to?- gestykulowała rękoma.- Będzie w czym przebierać.- wypuściła głośno powietrze uradowana.

- Cóż, ty będziesz mogła.- zaśmiała się i dziewczyna i weszły właśnie do budynku uczelni.

Kampus był olbrzymi. Akademiki po obu stronach i wielka uczelnia. Robiła wrażenie na żywo jak i na zdjęciach. Aż chciało się do niej chodzić. Lily miała zajęcia z biznesu, na których bardzo uważnie słuchała i notowała wszystko. Na szczęście wykładowca miał dobre poczucie humoru i lekcje nie były nudne co bardzo sobie ceniła. Przykładała się do nich w czym on im pomagał. Prowadził zajęcia bardzo dokładnie, dobrze opowiadał i czasem mówił jakiś żart by nie było sztywno.

- Mam nadzieję, że któryś z nich zapisze się na zajęcia z biznesu, wtedy byłoby by jeszcze ciekawiej.- powiedziała Melanie.

Lily tylko przewróciła oczami.

- Mel, trzeba ci znaleźć chłopaka.- oznajmiła.

- Dobra już kończę, ale informuje cie przyjaciółko, że jeżeli przyjdzie tutaj któryś to się przesiadam do niego.- powiedziała poważnie przez co dziewczyna parsknęła trochę głośniej niż zamierzała.

Profesor zerknął na wyższe rzędy i odszukał dziewczyny.

- Panienko Carter co cię tak rozśmieszyło?- zapytał ciekawy.

- To nic profesorze Jeffey, przepraszam.- wyjaśniła od razu.

- Naprawdę, możesz się z nami podzielić.- ciągnął specjalnie.

- To naprawdę nie było wcale takie zabawne, wymsknęło mi się.- machnęła ręką.

- Wielkie dzięki.- szepnęła oburzona Mel.

- No dobrze, ale jeśli znowu cię coś tak rozśmieszy, podziel się z nami. Pośmiejemy się razem.- powiedział miło patrząc na nią.

- Na pewno tak zrobię.- uśmiechała się w jego stronę co odwzajemnił.

- Lepiej niech się tutaj zapisze jakiś przystojniak i usiądź z nim bo mam przez ciebie zawsze kłopoty.- szepnęła Lily w stronę dziewczyny.

- Nie przesadzaj.- uśmiechnęła się szeroko.

Profesor Jeffey był mężczyzna po pięćdziesiątce. Jak na swój wiek trzymał się znakomicie. Zadbany, zawsze w koszuli, schludnie ogolony i uczesany. Studenci go sobie cenili. Był jednym z najbardziej lubianych na uczelni. Zawsze świetnie przygotowany i wesoły. Chyba każdy marzył o takim dziadku. Gdy miało się jakiś problem to zawsze pomógł, nawet z wytłumaczeniem po lekcjach jakiegoś tematu raz jeszcze.
Znał Lily i Melanie dość dobrze przez to, że często gadały na lekcjach. Nie mógł się do nich przyczepić bo choć czasem rozmawiały zbyt głośno to ich oceny były bardzo dobre. Zawsze były przygotowane na jego zajęcia a właśnie takich uczniów lubi.

Zajęcia minęły szybko, tak jak następne i mogły wreszcie zjeść lunch. Poszły usiąść na teren uczelni na ławkę gdzie zazwyczaj przebywały. Lily wyciągnęła sobie sałatkę i położyła na stole, gdy usłyszała grupkę chłopaków.
Poznała te głosy.

- Cześć dziewczyny!- krzyknął wesoło Zayn.

Lily odwróciła się i zobaczyła grupkę idąca w ich stronę. Zayn machał do nich i drugą ręką trzymał dłoń swojej dziewczyny Holly. Obok szła ich dobra koleżanka Amelia i oczywiście chłopak, który już się do niej szeroko uśmiechał.

Podeszli i przywitali się. Holly była ich bardzo dobrą koleżanka z pokoju naprzeciwko. Można by powiedzieć, że się przyjaźniły, a Amelia była jej rok starszą współlokatorką i zarazem przyjaciółką od liceum. Jednak to Holly była z nimi bliżej. Była dziewczyną Zayn'a od pierwszego roku studiów. A Zayn jest przyjacielem chłopaka Lily, więc wszystko się ze sobą wiąże.

- Hej kochanie.- chłopak usiadł obok dziewczyny i dał jej długiego buziaka.

- Hej.- uśmiechnęła się.

- Jak zajęcia?- zapytał.

- Nudno.- odpowiedziała za nią Melanie.- Biznes jeszcze, ale marketing jest taki nudny.- jęknęła.

- Dlatego już po pierwszym roku wzięliśmy z Harry'm dziekankę.- wyjaśnił Zayn i się zaśmiał.

- My już po miesiącu mieliśmy dość, a wy wytrwałyście prawie trzy lata!- powiedział Harry i się zaśmiali.

- To prawda, ale pomyśl tylko, jeśli nie bralibyście dziekanki to skończylibyście już studnia. To zawsze rok do przodu.- wyjaśniła Amelia jedząc jabłko.

- Ty powinnaś się cieszyć, bo w ten sposób jesteśmy razem na wykładach i pomagamy ci na technice. To dziwne, bo gdy idziesz na inżynierię musisz być dobrym z rysunku, nieprawdaż Amelia?- zapytał Zayn mrużąc oczy i wziął gryza swojej kanapki.

- Ja ci pomagam na matmie, też powinieneś być z tego dobry na inżynierii, nieprawdaż?- odgryzła się.

- Trafna uwaga, wygrałaś.- przyznał i wszyscy się zaśmiali.

- Zmiana tematu!- powiedziała Holly i podniosła palec do góry.- Idziemy dzisiaj na imprezę do bractwa?- zapytała.

- Oczywiście.- odpowiedzieli wszyscy chórem.

- Kochanie ja i Harry należymy do niego. Musimy tam być.- oznajmił Zayn kładąc rękę na kolanie dziewczyny.

- Wiem, ale wolę się upewnić co do dziewczyn.- wzruszyła ramionami.

- Moja dziewczyna musi przyjść. Bez niej nie imprezuje.- powiedział Harry.

- Taa. Tak samo jak ona bez ciebie.- parsknął Zayn i zaczęli się śmiać.

- Nie musimy spędzać każdej imprezy razem.- zauważyła Lily.

- Właśnie, poza tym ufamy sobie.- powiedział Harry.

- Wiemy gołąbeczki.- przytaknęła Melanie.

Lily i Harry są ze sobą już półtora roku. Poznali się przez Amelie, która chodzi z nimi na zajęcia i Holly, która poznała się z Zayn'em na pierwszym roku jej studiów. Są ze sobą już prawie trzy lata i dążą siebie silnym uczuciem przez co każdy myśli, że to już na długie, długie lata. Harry był na drugim roku, gdy zaczął spotkać się jeszcze z tak młodą Lily. Od końca jej pierwszej klasy do dzisiaj układa im się świetnie. Lily nigdy nie czuła się tak dobrze.
Przynajmniej ona tak myśli.

Melanie czasem boli serce, gdy przyjaciółka jej coś opowiada i mówi, że nigdy przez coś takiego nie przechodziła. A ona ma ochotę jej wykrzyczeć, że przechodziła, ale nie może. Widzi jaka jest szczęśliwa i nie chce jej niszczyć życia. Z Justin'em straciła kontakt od kiedy zaczął studia. Czasem gadali ze sobą by opowiedziała mu co u Lily, ale w końcu przestał dzwonić. Uznali, że tak będzie najlepiej.
Cieszyła się, że dziewczyna czuje się komfortowo z faktem, iż była w szpitalu psychiatrycznym. Jej przyjaciele to rozumieją, w końcu są dorośli i nie wyśmieją jej jak małe dzieci. Tylko najbliżsi wiedzieli o jej przeszłości. Nie powiedziała im tego od razu, dopiero gdy wiedziała, że może im zaufać. Lily cieszył fakt, że Harry przyjął to bardzo dobrze i nie miał jej za wariatkę. Był bardzo dobrym chłopakiem. Odpowiedzialny, dobrze ustawiony, lubiany a przede wszystkim nieziemsko przystojny. Nie jedna się do niego kleiła.
A on wybrał ją. Dziewczynę z przykrą przeszłością.

Reszta lekcji minęła przyjemnie, więc mogły udać się do swojego akademika. Mimo, iż była godzina trzecia to powoli zaczęły wybierać ciuchy na dzisiejszą imprezę. Harry wraz z Zayn'em mieszkali w bractwie, które znajdowało się piętnaście minut od uczelni. Co jak co, ale tam imprezy zawsze były niezapomniane, albo co dla niektórych niepamiętane. Studenci przychodzili tam z chęcią i za każdym razem ludzie aż wypływali z domu, ponieważ było ich tak dużo. Dzisiaj miało być ich jeszcze więcej przez nową drużynę.

Lily odrobiła lekcje, które miła zadane na następny tydzień i zaczęła pisać esej. Nawet nie wie kiedy jej czas minął, ponieważ gdy spojrzała na zegarek było już do ósmej wieczorem. Wyłączyła laptopa i poszła do łazienki się szybko umyć. Niestety w pokojach łazienek nie było, jednak to nie było tak uciążliwe jak myślała, że będzie. Każdy po sobie zostawiał porządek a toaleta wraz z umywalką i lustrem była dosłownie przy drzwiach ich pokoju, którą dzieliły z dwoma współlokatorkami obok. Ubrała czarne obcisłe rurki i białą, zwiewną lekko odsłaniającą brzuch koszulkę na ramiączkach i skórę. Schowała potrzebne rzeczy do małej torebki, którą miała zamiar zostawić w pokoju swojego chłopaka i trampki. Nie miała zamiaru się stroić, zrobiła tylko ciemniejszy makijaż jak na każdą imprezę i usta pomalowała ciemnym czerwonym kolorem, który pasował do jej stroju. Melanie już kończyła się szykować i w tym samym czasie do drzwi zapukała Holly z Amelią.

- Gotowe by wlać w siebie trochę alkoholu?- zapytała uśmiechnięta Holly.

- Nie mam ochoty na imprezę.- skrzywiła się Lily.

- Jezu.- powiedziały wszystkie jednocześnie.

- Zawsze tak mówisz a i tak idziesz i bawisz się świetnie.- stwierdziła Amelia.

- Racja, ale zawsze przed nie chce mi się tam iść.- wzruszyła ramionami.

- Też tak mam, ale spokojnie dzisiaj musi być fajnie.- odezwała się Holly.- Przyjeżdża drużyna i jestem ciekawa reakcji innych lasek jak to będą się śliniły na ich widok.- gestykulowała zabawnie.

- Mówisz o Mel?- zapytała Lily a dziewczyny się zaśmiały.

- Odwal się!- rzuciła w nią poduszką.

***

Półgodziny później były już pod bractwem. Była dopiero dziesiąta a ludzie się cały czas schodzili. Niektórzy już byli pijani, innym wcale dużo nie brakowało. Weszły do środka i przecisnęły się do kuchni wcześniej witając się z niektórymi znajomymi. Wyciągnęły sobie z lodówki po piwie, i gdy Lily zaczęła otwierać piwo zębem poczuła rękę za łokciu.

- Nie rób tego.- ostrzegł ją ktoś i zabrał jej butelkę po czym ją otwierając kluczem.

- Nie musiałem, dałabym radę.- odpowiedziała i zabrała trunek.

- Nie wątpię, ale wolę gdy moja dziewczyna ma wszystkie zęby.- powiedział Harry na co Lily zachichotała.

Pochylił się i pocałował ją czule.

- Te usta mnie za bardzo korcą.- powiedział, gdy się od niej odsunął.

- Widać bo masz szminkę na ustach.- zaśmiała się i zmazała kciukiem resztki w jego warg.

- Wyglądasz pięknie.- pochwalił ją.

- Dzięki, ty też nie najgorzej.- przyznała na co się uśmiechnął.

Tak naprawdę wyglądał nieziemsko. Czarne rurki podkreślały jego długie nogi, botki charakterystyczne dla Harry'ego i czarna lekko opinająca koszula w serek. Plus jego loki i uśmiech jak za milion dolarów dodawały mu w jakiś sposób seksapilu. Miała szczęście mając takiego chłopaka.'

- Chodźmy tańczyć.- powiedział, gdy stali już jakiś czas wszyscy w kuchni rozmawiając ze sobą.

Lily akurat skończyła swoje piwo i chciała wziąć kolejne, ale najpierw zgodziła się zatańczyć.

- Właśnie, chodźmy potańczyć, bo jak będziemy tak stać i pić to się zalejemy w trupa.- wyznała Amelia.

- Na parkiet załogo!- klasnął w dłonie Zayn.

Przetańczyli więcej niż pięć piosenek i byli już bardzo zgrzani. Ludzie aż wchodzili na siebie, ponieważ było ich tak dużo. Wyglądało to jak dobra impreza w jakimś klubie.

- Idziemy się napić?- krzyknął do jej ucha Harry by usłyszała.

Ona tylko kiwnęła głową i poszli do kuchni po drinka. Wrócili do salonu gdzie była reszta przyjaciół i zauważyła, że wszyscy patrzą przed siebie gdzie był bardzo dobry widok na drzwi wejściowe. Zaczęło wchodzić dużo ludzi i Lily zorientowała się, że drużyna przyjechała.

- Pójdę zobaczyć co tam się dzieje.- szepnął do jej ucha chłopak i poszedł wraz z Zayn'em przywitać gości.

Lily stała z kubkiem obok Melanie i mogła już zauważyć, że są przystojni. Jako przed ostatni wszedł chłopak w okularach przeciwsłonecznych. Śmiał się z czegoś co jego kolega powiedział. Odwrócił na ułamek sekundy głowę w ich stronę, ale ich chyba nie zauważył.
Usłyszała jak butelka rozbija się koło jej nóg i Melanie mówi cicho:

- To niemożliwe.- jej wzrok wciąż był zwrócony w stronę drzwi gdzie przed chwilą przeszedł chłopak.
_________________________

I jak? :/

2 komentarze: