sobota, 3 grudnia 2016

Rozdział 4

Przyszedł w końcu kolejny dzień, dzień w którym przyjeżdżał Ryan. Justin czekał na przyjaciela przed blokiem aż nie przyjedzie taksówka. Stęsknił się za nim i chciał sięgnąć rady kogoś kto zawsze mu dobrze powie co powinien zrobić.
To właśnie Ryan próbował przez cały czas sprowadzić chłopaka na właściwą drogę, odciągnąć od narkotyków, zapewnić dach nad głową, gdy tego potrzebował, ale najważniejsze wspierał go. Traktowali siebie jak braci, w końcu znają siebie od dzieciaka.

- W końcu jesteś, myślałem, że zapuszczę tutaj korzenie.- powiedział Justin, gdy tylko przyjaciel wysiadł z samochodu.

- Miłe powitanie, właśnie takiego oczekiwałem. Ciebie też miło widzieć Justin!- odpowiedział Ryan i wycisnął swoje bagaże z wozu.

Justin zaśmiał się, podszedł i pomógł koledze.

- Siema bracie.- powiedział i przywitali się braterskim uściskiem.- Chodźmy do środka. Nie uwierzysz, ale nawet posprzątałem.

Przyjaciel wybuchł głośnym śmiechem.

- Pewnie wynająłeś sprzątaczkę i wciskasz mi kit.

- Serio posprzątałem.- chłopak zrobił poważną minę.

- Kurde- Ryan otworzył usta ze zdziwienia.- Ty serio posprzątałeś.

- Nie ma za co.- odwrócił się i zaczął wchodzić po schodach.- Pierwsze piętro.

- Całe szczęście bo mnie też musiałbyś wnosić. Jestem wykończony po podróży.- jęczał za nim.

- Stary co ty masz w tych walizkach? Zabrałeś całą wazę babci i do tego pół swojego garażu?

- Nie marudź tylko wnoś! Potraktuj to jak trening.

- Wole swoje treningi.- powiedział już przy drzwiach.

Mieszkanie było ładne, znajdowało się na nowym osiedlu i nie było daleko od uczelni.

- To twój pokój.- pokazał mu i położył z nim walizki.

- No niezła chata, postarałeś się.- podziwiał przyjaciel.

- Będziesz mi całował stopy. Siedziałem trzy godziny w internecie i szukałem lokum dla nas.

- Jedyne co, to mogę ci zrobić jajecznicę.- położył rękę na ramieniu przyjaciela na co ten przewrócił oczami.

- Tak w ogóle.- zaczął, gdy Ryan szedł do kuchni.- Idziesz z nami na miasto dzisiaj?- zapytał.

- Z nami?- podniósł jedną brew.

- No wiesz, ja, Melanie, Zayn, Holy, Lily...

W tym momencie chłopak zakrztusił się wodą.

- Lily? To teraz bawicie się przyjacielskie spotkania? Stary powiedz mi jeszcze, że idzie jej facet.

- W sumie to Harry też będzie.- oznajmił Justin i obracał klucze na palcu.

- No nie wierze- klepnął się w czoło.- Wiedziałem, że z tobą źle od kiedy ją znowu spotkałeś, ale nie wiedziałem, że aż tak!

- O czym ty mówisz?- zmarszczył brwi.

- Ty zrobisz wszystko by być blisko niej, nawet jeśli boli cie fakt, że będzie tam jej chłopak.

- On nie jest taki zły.- powiedział cicho.

- O tym mówię! Będziesz nawet mówił, że jest dobry tylko dlatego, że jest dobry dla niej a w głębi duszy jesteś zazdrosnym palantem.- rozłożył ręce przyjaciel.

Rozgryzł go. I to jest właśnie Ryan.

- Zamknij się już. Zaczynam żałować, że przyjechałeś tak szybko.- burknął i poszedł do siebie, ale przyjaciel poszedł za nim.

- Pójdę z wami.- stanął s drzwiach jego pokoju.- W sumie może być fajnie.- wzruszył ramionami.

- A tylko będziesz coś mówił, to cie zabije.- zagroził a Ryan zaczął się śmiać i puścił całusa.

- Wyjdź mi stąd!- rzucił w niego poduszką.

***

Wszyscy spotkali się koło akademika. Była godzina szesnasta i początek tygodnia, więc nie mogli pójść sobie do klubu czy gdziekolwiek indziej się napić. Razem ustalili, że pójdą na bilarda i coś zjeść.

- Tutaj jesteśmy!- gdy tylko weszli do knajpy Melanie pomachała ręką by dać znać gdzie są.

Poszli do stolika i wszyscy już byli. Przywitali się a Justin przedstawił swojego przyjaciela.

- To Ryan, mój przyjaciel.- powiedział a wszyscy go miło przywitali i podali sobie ręce przy Lily chłopak się lekko zaciął.

Nie wiedział jak się zachować. Teraz odczuł na własnej skórze jak to jest i naprawdę współczuł przyjacielowi.

- Lily, miło cię poznać.- stała i uściskała jego dłoń z uśmiechem.

Zauważył, że się trochę zmieniła. Zrobiła się bardziej kobieca i naprawdę była w dobrej formie. Wcześniej nie widywał często jej uśmiechu, tylko gdy był przy niej Justin. A teraz? Teraz jej zaraźliwy śmiech mogli usłyszeć wszyscy.

- Ryan.- odchrząknął i szybko się wycofał. Nie widział co ma więcej powiedzieć, dlatego odszedł.

- Ze mną to się już nie przywitasz?- usłyszał głos obok, i gdy się spojrzał dostrzegł znaną twarz, której długo nie widział.

- Melanie!- uścisnął mocno starą, dobrą koleżankę.- Kopę lat.

- Miło cię znowu zobaczyć Ryan.

Lily patrzyła na tę sytuacje i się zastanawiała skąd jej przyjaciółka go zna. No dobrze to przyjaciel Justin'a to i poznała jego przyjaciela, ale dlaczego nigdy nie wspomniała o nich słowem?
To jej cały czas nie daje spokoju.

Czas spędzili naprawdę w dobrej atmosferze. Ryan mimo sceptycznego nastawienia na początku polubił ich. Zdążył zauważyć, że Zayn to typ imprezowicza a Holly jest super dziewczyną i świetnie do siebie pasują. Amelia to szalona dziewczyna i widać od razu, że przyjaźni się z Holly. Harry... do niego był najbardziej wrogo nastawiony, ale jak na złość chłopak okazał się w porządku i dobrze traktuje byłą swojego najlepszego przyjaciela. Cieszy się, że jego kumpel potrafi zachować zimną krew choć wie, że w głębi duszy jego serce jest wciąż połamane i go podziwia za wszystko co by dla niej zrobił.

Justin właśnie rozmawiał z Ryan'em i Zayn'em, gdy podeszła Lily.

- Zagra któryś ze mną?- zapytała opierając się o kij do bilarda.

- Ja odpadam, dopiero skończyłem grać z Holly. Jest koszmarna, nie chce przechodzić przez to znowu.- jęknął Zayn.

- Ej, nie gram aż tak źle!- oburzyła się.

- Kochana uwielbiam cię wiesz o tym, ale ja teraz odpoczywam.- wyznał.

- Zayn masz szczęście, że ciebie lubię, ale i tak powiem Holly.- zaśmiała się a Zayn skrzywił się.

- Będzie dym.- powiedział do siebie a wszyscy zaczęli się śmiać.

- Chłopaki a wy? Wzięłabym Harry'ego, ale gra z Amelią.

- Ja właśnie zamówiłem burgera.- zrobiła smutną minę Ryan.

- A ty Drew? Proszę, proszę.

- Okej, zagram.- podniósł ręce w geście obronnym.

- Super, masz kij!- podała mu i poszła do jednego ze stołów.

- Panie mają pierwszeństwo.- wskazał ręką.

Lily uśmiechnęła się.

- Słuchaj musze ci powiedzieć, że ja naprawdę jestem beznadziejna w tą grę. Ale nie chciało mi się siedzieć, więc chociaż popróbuje.- wyjaśniła a chłopak zachichotał.

- Dam ci fory.- puścił jej oczko.

Lily z wszyskich sił starała się trafiać w bile. Czasem jej nie wychodziło i widziała katem oka jak Justin próbuje się nie śmiać.

- Nie śmiej się ze mnie! Mówiłam, że jestem do niczego!- oburzyła się.

- Naprawdę nie jest tak źle.- szybko się ogarnął.

- Ale kłamiesz- pokręciła głową ze śmiechem.- Nie moja wina, że ty jesteś we wszystkim dobry.

- Skąd to możesz wiedzieć?- usiadł lekko na stole bilardowym, złożył ręce na kiju i przyglądał się jej.

- Tak zakładam.- jakby w momencie stała się nieśmiała i Justin zobaczył dawną Lily.

- Wcale tak nie jest.- odwrócił wzrok.

- Jesteś kapitanem drużyny na Yale, świetnie grasz w kosza, w bilarda, w piłkę nożną. Pewnie w każdym sporcie jesteś świetny.- uśmiechnęła się lekko.

- Skąd wiesz, że dobrze gram w kosza i w nogę?- zmrużył oczy.

- Melanie mi mówiła, zapytałam ją skąd się znacie i opowiedziała mi trochę.- wzruszyła ramionami.

- Coś jeszcze ci mówiła?- dopytywał.

- To i tamto, ale nie ważne. Grajmy.- odwróciła się i chciała podejść by odbić bile, ale zatrzymał ją.

Gdy złapał ją za rękę znowu poczuł prąd, dlatego szybko ją puścił.

- Co jeszcze mówiła? Wiesz, jestem ciekaw bo Melanie mogła powiedzieć cokolwiek.- zaśmiał się by rozluźnić sytuacje, ale wyszło to trochę nerwowo.

Lily nie zauważyła tego, bo gdy ją dotknął również poczuła prąd i to wcale nie było pierwszy raz.

- Am- zająkała się.- Mówiła jeszcze, że jesteś świetnym chłopakiem i takiego to szukać tylko ze świecą, że dla osób które kochasz potrafisz zrobić więcej niż każda jedna osoba.- mówiła jakby ktoś puścił to z płyty, patrząc cały czas w jego oczy.

- Hym, spodziewałem się czegoś gorszego a to całkiem miłe.- wzruszył ramionami a Lily się uśmiechnęła.

- Tak, nie powiedziała na ciebie złego słowa.- jej poprzedni humor wrócił.- Mówiła jeszcze, że jesteś bardzo zabawnym facetem, ale czasem zachowujesz się jak dziecko.- dodała.

- Oczywiście, że jestem zabawny, a jak dziecko się nie zachowuje.- zrobił nieświadomie minę pięciolatka a Lily wybuchnęła śmiechem.

- Co cie tak bawi?- zmarszczył brwi.

- Nic, nic. Skończmy tą rundę.

Gdy spędził z nią tylko chwile sam na sam, mógł poczuć się jak kiedyś. Gdy rozmawiali o wszystkim i o niczym. Zauważył, że tamta Lily wcale nie zniknęła na zawsze, wciąż a niej jest, ale teraz rzadko wychodzi. Raczej trzyma się na uboczu, a daje żyć tej pewni szczęścia stronie.

- Lily, naprawdę próbowałem dać ci wygrać.- skrzywił się.

- Już się nade mną nie użalaj. Jeszcze kiedyś z tobą wygram.- wskazała na niego palcem.

Wrócili do stolika śmiejąc się razem a uśmiech Melanie i tęsknota w jej oczach za nimi razem się pogłębiała z każdym mrugnięciem.

- Dłużej się nie dało? Umieramy wszyscy z głodu.- jęknął Zayn.

- Zamawiajcie.- zachęciła Lily.

- Ja tam już jadłam.- stwierdziła Amelia.

- Ja też.- dodał Ryan.

- Może zamówimy jedną, ogromną pizzę?- zaproponował Harry.

- Jestem za.- powiedzieli zgodnie.

Jedli i poznawali się bardziej. Zayn opowiedział o tym, że razem z Harry'm pochodzą z Anglii, ale to wywnioskowali już wszyscy po ich brytyjskich akcentach. Opowiedział o tym, że poznali się z Amelią na koloni w Londynie i do tej pory są przyjaciółmi. Holly pochodzi z Nowego Meksyku a Amelia jest Brytyjką, ale gdy szła do liceum przeprowadzili się do Ameryki.

- A wy z jakiego stanu jesteście?- zapytał Harry.

- Właściwie jesteśmy z Kanady.- oznajmił Justin.

- Oh, naprawdę?- zafascynowała się Lily.

- Tak, ja i Justin- Ryan wiedząc, że nazwał swojego przyjaciela tak jak nie powinien czy nich od razu się poprawił.- Znaczy Drew przyjaźnimy się od dzieciaka. Później Drew wyjechał z rodzicami do Nowego Jorku, ale nadal mieliśmy dobry kontakt aż w końcu ja tam nie pojechałem i nie skończyłem tam studiów.- wyjaśnił Ryan.

- Czyli jesteście z Kanady a mieszkacie w Nowym Jorku?- dopytała Holly.

- Dokładnie.- przyznali.
Lr
- Ja i Mel też jesteśmy z NY, w jakiej dzielnicy mieszkacie?- zapytała Lily.

- Brooklyn.- odpowiedział Ryan.

- Manhattan.- powiedział Justin i widział jak Lily na niego spojrzała.

- Też jestem z Manhattanu, dokładnie mieszkam w wieżowcach przy Time Squar.

- Ja mieszkam stamtąd dwie przecznice dalej.- podpowiedział i napił się soku a na jej twarzy pogłębiło się zdziwienie.

- Wow, że nigdy na siebie nie wpadliście.- stwierdziła Amelia.

- Nowy Jork jest pełny ludzi.- wzruszył ramionami zamyślony.

- Tak, to prawda.- opowiedziała Lily jakby nieobecna.

Gdy chłopaki mówili o sobie zaczynała łączyć wątki. Są z Kanady, mieszkają w Nowym Jorku, poznali się z Melanie, Justin mieszka niedaleko. Już wszystko było wyjaśnione, nie miała jakiś dziwnych podejrzeń, skąd i dlaczego. W Nowym Jorku dużo się dzieje. Pewnie poznali się przez innych znajomych na jakiejś imprezie.

Gdy robiło się już ciemniej wszyscy się zebrali. Wzięli swoje kurtki i wyszli. Żegnali się ze sobą i do chłopaka na końcu podeszła Lily. Reszta się śmiała a  oni stali z boku. Tylko jeszcze jeba rzecz nie dawała jej spokoju. Chciała jego o nią zapytać.

- Słuchaj, mam pytanie.- zaczęła.

- Pytaj.- zachęcił z uśmiechem.

- Masz na imię Drew, dlaczego ludzie mówią do ciebie Justin? Słyszałam to nie raz.- jej wzrok go palił w twarz.

Nie widział co ma powiedzieć. Szczerze to nigdy nie myślał, że zada takie pytanie. Wziął głęboki oddech i odpowiedział w końcu.

- Drew to moje drugie imię.- odpowiedział.

- Czyli masz na imię Justin?- dopytała delikatnie.

- Tak, ale nie lubię, gdy tak do mnie mówią.

- Dlaczego? Justin to ładne imię.- uśmiechnęła się a on słysząc jak ona je wymawia zabolało go w klatce.

- Wiesz Justin to jakby ktoś inny, osoba która dużo przeszła i chce o tym zapomnieć a Drew to ja tu i teraz. Zacząłem nowe życie.- powiedział poważnie.

Lily mimo wszystko się uśmiechnęła.

- Wiem jak cieżko jest zacząć nowy etap w życiu i zostawić to co było kiedyś. Mogę cie jedynie w tym wspierać.- powiedziała szczerze i z uczuciem.- Miło dzisiaj spędziłam wieczór, do zobaczenia jutro na uczelni.- dodała i go przytuliła.

Gdy trzymał ją w ramionach, blisko siebie wszystkie wspomnienia wróciły i zdał sobie sprawę, że Justin wcale nie umarł tak jak dawna Lily.
_________________________

WIEM, ŻE ROZDZIAŁ NIE JEST SUPER, ALE PRÓBUJE JAKOŚ ROZKRĘCIĆ AKCJE MIĘDZY JUSTIN'EM A LILY

8 komentarzy:

  1. super! :) czekan nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Rodział jest świetny i tak bardzo chcę żeby Justin jej wszystko powiedział, nie potrafię czytać i widzieć, że są osobno, a Lily nawet nic nie pamięta 💘💘 Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku swietny rozdzial!❤❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rodział! jeden z najlepszych ff jakie czytałam <3 czekam na nowy , nie moge sie doczekac ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadanie czekam na następne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Mam nadzieje, że Lily szybko się dowie o Justinie i znowu będą razem. Nie mogę doczekać się następnego. Życzę dużo weny. :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam to od samego początku i od momentu kiedy Lily straciła pamięć, z każdym zdaniem boje się że wybuchne płaczem. Tak bardzo tęsknię za nimi razem omg

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń